LM: Bez Kurka, bez zwycięstwa. Pierwsze kłopoty mistrzów - relacja ze spotkania Knack Roeselare - PGE Skra Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niedoszły trener reprezentacji Polski musi pogodzić się z bolesną porażką jego drużyny. Bełchatowianie niespodziewanie przegrali w belgijskim Roeselare z tamtejszym Knack 1:3. Gospodarze udowodnili, że zbyt szybko skazano ich na pożarcie w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.

W tym artykule dowiesz się o:

Po losowaniu par I rundy play-off w szeregach mistrzów Polski zapanował względny optymizm. Udało się ominąć silne ekipy, a pierwszą przeszkodą bełchatowian miał być dobrze znany przeciwnik z Beneluksu. Knack Roeselare to ekipa znana w Europie, ale od kilku sezonów bez znaczących wyników na parkietach Ligi Mistrzów. Ten fakt stawiał w roli faworytów aktualnych wicemistrzów świata.

Różnicy pochodzącej z wszelkich rankingów nie było widać na parkiecie. Już od pierwszej piłki widać było, że Belgowie nie oddadzą spotkania bez walki. Wszystko rozpoczęła wymiana ciosów. Obaj rozgrywający pokazywali swoich najlepszych zawodników w ataku, jednocześnie dając szansę wszystkim kolegom. Pierwszy pomylił się Michał Winiarski. Przyjmujący Skry dwukrotnie nadział się na dobrze ustawiony blok gospodarzy, który zapewnił im prowadzenie na pierwszej przerwie technicznej. Premierowa odsłona mogła się podobać. Było w niej stosunkowo mało błędów, a wiele ładnych akcji. Żadna z ekip nie mogła wypracować sobie większej przewagi, co zaowocowało ciekawą końcówką. Ta została lepiej rozegrana przez gospodarzy, którzy potrzebowali trzech piłek setowych do objęcia prowadzenia w meczu.

Podrażnieni niespodziewanym rezultatem bełchatowianie ruszyli do ataku. Z początku spokojnie, ale z upływem czasu rozkręcali się i wykorzystywali kolejne pomyłki Belgów. Gra hegemona z PlusLigi w końcu przypominała siatkówkę, jaką na co dzień prezentują podopieczni Jacka Nawrockiego. I tak w ataku nieźle radzili sobie Bartosz Kurek i Mariusz Wlazły, swoje dorzucili środkowi i wydawało się, że Skra wraca na dobry tor, dzięki wygranej 25:23.

Na nieszczęście bełchatowian były to ostatnie pozytywne momenty starcia. Brzemienna w skutkach okazała się akcja Kurka przy stanie 3:3 w kolejnej partii. Młody przyjmujący ruszył bronić piłkę tuż przy bandach reklamowych. Zrobił to tak niefortunnie, że nie dość, że nie kontynuował akcji, to jeszcze przewracając reklamy uszkodził swoją rękę. Lekko zakrwawiony musiał opuścić parkiet. W jego miejsce Nawrocki desygnował Stephana Antigę. Doświadczony Francuz nie zastąpił swojego kolegi w pełni udanie. Zdarzały mu się dobre akcje, ale w jego poczynaniach było również sporo niedokładności. Pomylił się również w kluczowym momencie, kiedy po jego złym przyjęciu Knack miał dwie piłki setowe. Druga z nich wyprowadziła gospodarzy na kolejne prowadzenie w meczu.

Wicemistrzowie świata mieli sporą przewagę w ataku, jednak spory handicap był tracony poprzez bardzo dużą ilość błędów. Czwarty set dopełniał już tylko formalność. Od samego początku Randstad wywalczył przewagę i spokojnie ją utrzymywał. Zdarzały się chwilowe przebłyski przyjezdnych, ale na niewiele się zdawały. Swojego dnia z pewnością nie miał Winiarski, w końcówce nie oglądaliśmy również Wlazłego. Blokiem próbował pracować Marcin Możdżonek, ale jego wysiłek pozwolił tylko na doprowadzenie rezultatu 21:25.

Z pewnością nie tak miał wyglądać początek marszu do Final Four. Trener Nawrocki ma teraz tydzień czasu, aby znaleźć sposób na belgijskich pogromców i solidnie zrewanżować się im w łódzkim Pałacu Sportu.

Knack Randstad Roeselare - PGE Skra Bełchatów

3:1

(26:24, 23:25, 25:23, 25:21)

Knack: Vlam, Depestele, Tuerlinckx, Deroo, Verhanneman, Celitans, Callebert (libero) oraz Contreras, Verhelst, Hoho.

Skra: Możdżonek, Pliński, Winiarski, Kurek, Wlazły, Falasca, Zatorski (libero) oraz Antiga, Woicki, Novotny, Kłos.

Źródło artykułu: