Sponsorzy wykładają ogromne kwoty na siatkarskie zespoły. W zamian żądają jednak reklamy, a ta przez telewizję jest przecież bardzo mile widziana. Oczywiście różne drużyny zapewniają różną jakość widowiska, ale czy musi dochodzić do aż tak dużych dysproporcji w ilości spotkań telewizyjnych poszczególnych ekip? - W ubiegłym roku usłyszałem z ust pracowników Polsatu, że mamy najlepszą halę dla potrzeb transmisji telewizyjnych zarówno pod względem technicznym, jak i ilości kibiców zasiadających na trybunach. Tymczasem w połowie rundy zasadniczej moja drużyna pokazywana była tylko 2 razy. Atom Trefl Sopot natomiast 7. Nie rozumiem tej rozbieżności. To nie jest w porządku. Na koniec sezonu robione są badania marketingowe i określana jest wartość medialna danego sponsora. Nie da się ukryć, że 90 procent tej wartości uzyskuje się poprzez transmisje telewizyjne. W poprzednich sezonach można było wszystko pogodzić. Teraz zespół z Sopotu kupuje sobie miejsce w PlusLidze Kobiet i robi się bałagan - mówi portalowi SportoweFakty.pl rozgoryczony prezes Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza, Robert Karlik.
Ekipa z Zagłębia Dąbrowskiego była pokazywana przez Polsat, podobnie jak Impel Gwardia Wrocław, AZS Białystok i GCB Centrostal Bydgoszcz, dwukrotnie. Cztery razy zaszczytu tego dostąpiły: Aluprof Bielsko-Biała, Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna, Sandeco EC Wybrzeże TPS Rumia oraz Organika Budowlani Łódź. Na szarym końcu plasuje się pod tym względem zespół KPSK Stali Mielec z tylko jedną transmisją. Ilość spotkań dotyczy połowy sezonu zasadniczego, czyli 9 pierwszych kolejek. - Bardzo istotną sprawą jest w tym wszystkim to, by być gospodarzem meczu telewizyjnego. Można zaprezentować wtedy wszystkich swoich sponsorów. Przy naszych czterech "występach" w relacjach, na własnej hali na naszym koncie jest zero. W spotkaniach wyjazdowych pula na reklamę jest bardzo niewielka. To nie jest tak, jak być powinno, natomiast otrzymałem zapewnienie od dyrektora PlusLigi Kobiet, że wszystko w drugiej rundzie zostanie wyrównane - komentuje zaistniałą sytuacją Bogdan Serwiński, szkoleniowiec wicemistrzyń Polski.
Skoro nie powinno tak być, a wszystkich sponsorów, działaczy, zespoły i kibiców należy traktować w sposób równy, to dlaczego do tego doszło? - Absolutnie żadna drużyna nie jest faworyzowana poprzez transmisje telewizyjne. Jest określona ramówka transmisji, której trzeba się trzymać. Większość spotkań Atomu Trefla Sopot było pokazywanych w poniedziałki. Drużyny grające w europejskich pucharach nam odpadły, bo trudno od nich wymagać, by zagrały w poniedziałek mecz ligowy, a następnie rywalizowały we wtorek czy środę na przykład w Hiszpanii. Są zespoły, które mają problemy z halą, która nie zawsze jest do ich dyspozycji w terminie ewentualnej relacji w Polsacie. Jeszcze innym problemem są przekładane mecze. Sama tylko Muszynianka przełożyła trzy spotkania i rozgrywała je w terminach, w których nie są przewidziane transmisje. Spośród wszystkich ekip, które były do naszej dyspozycji i zapewniały dobry poziom sportowy, bo przecież Polsatowi również zależy na jakości pokazywanego kibicom spotkania, mecze sopocianek były najatrakcyjniejsze. Dodatkowym ich atutem jest własna hala i brak jakichkolwiek przeszkód, by przeprowadzić transmisję w wymaganym przez Polsat terminie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że oczekiwania sponsorów innych ekip są takie, a nie inne i zapewniam, że do końca sezonu ilość meczów telewizyjnych czołowych drużyn będzie bardzo zbliżona - wyjaśnia Jacek Kasprzyk, dyrektor rozgrywek PlusLigi Kobiet.