Piotr Łuka: Naszą bolączką była gra falami

Pierwszy mecz o utrzymanie olsztynianie i kielczanie mają już za sobą. Beniaminek okazał się lepszy od akademików i zwyciężył we własnej hali 3:2. Jak podkreślał przyjmujący Farta, pokonanie gości nie było łatwe, ale głównie za sprawą zbyt dużej ilości błędów własnych po stronie podopiecznych Dariusza Daszkiewicza.

- Początek pierwszego seta ułożył się dla nas bardzo dobrze, jednak w końcówce zdołaliśmy go jeszcze przegrać - od tego zaczęły się nasze kłopoty. W drugiej odsłonie spotkania mieliśmy problemy z ustawieniem na parkiecie. Zagraliśmy niezbyt dobrze, ale zdołaliśmy go „wyciągnąć” na naszą korzyść. Trzecia część w naszym wykonaniu była całkiem niezła. Niestety, w czwartym secie mieliśmy przestój, zaczęliśmy od pięciopunktowej straty i nie podjęliśmy walki. Na koniec tie-break, czyli loteria - opowiadał o przebiegu spotkania Piotr Łuka.

Jak zaznaczał przyjmujący Farta, żaden z jego kolegów nie ustrzegł się błędów w spotkaniu. Każdy miał na koncie po dwie-trzy pomyłki w secie. Siatkarz wyraził nadzieję, że kolejny pojedynek w Olsztynie będzie wyglądał już inaczej, bo pierwsze nerwy za nimi.

Indykpol jednak też z pewnością nie złoży broni. Mimo, iż pierwszy mecz przegrali to miejscami ich gra sprawiała duże trudności kielczanom. - Indykpol już od kilku spotkań pokazuje, że ma dobrze ustawioną defensywę, która na dodatek prawidłowo współpracuje z blokiem. Czasami ciężko było na czysto skończyć piłkę na pojedynczym bloku - stwierdził przyjmujący Farta. Widać zatem, że rywalizacja tych dwóch zespołów może toczyć się do samego końca i niekoniecznie skończy się na trzech pojedynkach.

Źródło artykułu: