Joanna Sikora: Zacznę od chyba najważniejszego pytania. Jak z Twoim zdrowiem?
Stanisław Pieczonka: Coraz lepiej. Jeszcze nie jestem w pełni taki, jaki chciałbym być. Noga mi czasem doskwiera, ale już normalnie trenuję.
Wstępne diagnozy wykazały coś innego niż rozerwanie więzozrostu kości piszczelowo-strzałkowej. Jakie były pierwsze podejrzenia?
- Pierwsze to było naderwanie wiązadła, ale dokładnie nie pamiętam jakiego. Ważniejsza była ta druga diagnoza, która zdiagnozowała to, co faktycznie było i to był bardzo poważny uraz. Rozerwanie więzozrostu jest dosyć poważne, z tego względu, że jeśli to by się źle zrosło to mógłbym mieć problemy i to duże. Na szczęście okazało się, że wszystko dobrze się skończyło, a teraz pozostał jedynie ból.
Od meczu w Jastrzębiu nie ma Cię w meczowej „12”. Twoja przerwa trwała dwa miesiące. Wróciłeś już całkowicie do treningów?
- Tak, do treningów wróciłem całkowicie. Trenuje normalnie, z wszystkimi chłopakami, mam te same obciążenia.
Delecta jest w tym sezonie najbardziej pechowym zespołem, jeśli chodzi o kontuzje i choroby. Chyba czas na to, aby ten zły los się od Was odwrócił.
- Dokładnie tak. Ja sądzę, że mój powrót jakoś wpłynie na grę zespołu, może nie tyle przez obecność na boisku, ale na treningach, gdzie na pewno w jakimś stopniu pomagam. Miejmy nadzieję, że moja obecność wpłynie pozytywnie. Niedługo ma wrócić też Dawid Konarski. Jak widać powoli wracamy, aby na te najważniejsze mecze, czyli o piąte miejsce być już w prawie pełnym składzie.
Ta 3-tygodniowa przerwa była z pewnością dla Was wybawieniem. Zmieniliście cykl treningowy? Nad czym głównie pracowaliście?
- Popracowaliśmy dużo na siłowni, mieliśmy większe obciążenia, aby dobrze przygotować się do tych spotkań, które będą. Czy się zmienił cykl? Na pewno jeden tydzień przepracowaliśmy tak, że trenowaliśmy dwa razy dziennie, więc było dosyć mocno. Teraz mamy normalny cykl przygotowawczy do meczu, dwie siłownie w tygodniu, dlatego myślę, że będzie dobrze.
Trzy tygodnie bez meczy ma swoje plusy, ale też i minusy. Organizm był przygotowany do ciągłego grania. To może jakoś wpłynąć na Waszą dyspozycję?
- Nie wiem, ciężko powiedzieć. Może tak ale można też zaprzeczyć. Zobaczymy jak wyjdziemy na mecz. Na pewno te trzy tygodnie dały nam spokój, bo mogliśmy potrenować pewne rzeczy, ustalić coś w drużynie. Sądzę, że dla nas akurat ta przerwa będzie na duży plus.
Problemy zdrowotne w zespole sprawiły, że swoje szanse otrzymali siatkarze z Młodej Ligi. Z pewnością nie było im łatwo, gdyż wchodzili na boisko w takich momentach, w których Delecta przegrywała.
- Na pewno tak. Trzeba zrozumieć trenera i młodych zawodników, bo szkoleniowiec jest odpowiedzialny za wynik i stara się ustalić tak zespół, żeby on wygrywał. Młodzi wchodzili w takich momentach, w których wynik jakby był z góry przesądzony. Ale po takim zawodniku nie do końca wiadomo, czego można się spodziewać. Może akurat wyjść w danym momencie, zagrać parę dobrych akcji i coś drgnie, ruszy w zespole. To jest próba pokazania, że są Ci młodzi zawodnicy i fajnie, że są, że ktoś może nas zastąpić. Zastąpić tych, którzy już niedługo będą odchodzić z tego klubu, bo taka jest kolej rzeczy. Na pewno trener musi im dawać szanse.
A kto według Ciebie z tych młodych siatkarzy ma szansę na przebicie się na parkiety PlusLigi?
- Sądzę, że cała czwórka, która aktualnie z nami trenuje, czyli Wojtek Kozłowski, Łukasz Owczarz, Marcin Waliński i Tomek Bonisławski. Na pewno mają szansę, żeby wejść do PlusLigi, bo pokazują z treningu na trening, że coraz lepiej się czują w tym zespole.
W tej drugiej rundzie zdobyliście tylko jeden punkt. Porażki nie wpływają dobrze na morale zespołu, jednak w ostatnim meczu pokazaliście, że jesteście w stanie powalczyć z każdym.
- Tu jest właśnie taka kwestia, najważniejsza. My nie mieliśmy tygodnia, żeby ktoś z szóstki nie wypadł z treningu. Było tak, że w danym tygodniu brakowało na przykład Martina i dopiero jechał z nami na mecz. Albo wypadł Wojtek Serafin, który był chory. Albo ktoś jeszcze inny. Ciężko było przetrenować cały tydzień w danej szóstce, żeby na dane spotkanie wyjść w końcu w takim ustawieniu, w jakim trenowaliśmy. To się udało przed Skrą, co było od razu widać.
Nowy system sprawił, że trzeba było grać także w ciągu tygodnia. Nie udało Wam się zwyciężyć w ani jednym spotkaniu rozegranym w środę. To przypadek czy jest jakaś inna przyczyna?
- Nie wiem czy to przypadek. Może i był taki układ meczy. Można powiedzieć w ten sposób, że jeśli jest się przyzwyczajonym do jakiegoś cyklu, grało się tak przez dobrych parę lat, tylko w weekendy, to nie jest łatwo się przestawić. Wcześniej w środy grano jedynie mecze pucharowe. Ten cykl treningowy, który my mamy ustalony, jeśli gramy w soboty jest zawsze przepracowany dla nas na plus. Potem jednak następuje zmiana w cyklu. Nie możemy przepracować dwóch siłowni, tak jak to zazwyczaj ja robię - wtorkowa siłownia jest bardzo mocna, czwartkowa lżejsza, aby już się przygotować do meczu. Tutaj trzeba trochę mocnej zrobić, trochę lekkiej i to już zaburza cykl organizmu. Czy jest to jednak tym spowodowane to nie mogę tak dokładnie, do końca określić.
Jesteście już myślami przy walce o piąte miejsce?
- Myślami jeszcze nie. My myślimy o najbliższym meczu. Do każdego pojedynku przygotowujemy się indywidualnie i każde spotkanie jest dla nas bardzo ważne. Dobrze by było, abyśmy w tych czterech meczach, które nam pozostały powrócili do tej naszej dobrej gry, którą potrafimy grać i którą pokazywaliśmy już w niejednym spotkaniu. Sądzę, że wtedy o to piąte miejsce możemy być spokojni.
Waszym rywalem najprawdopodobniej będzie Politechnika. Wolelibyście trafić na kogoś innego?
- Nie ma co wybierać czy chcemy tego czy tego, bo z każdym trzeba po prostu wygrać. Nie patrzymy na to czy to będzie Politechnika, Resovia czy ktokolwiek. Trzeba wyjść, zwyciężyć w trzech meczach i jeśli to uczynimy to sądzę, że nie będzie to ważne z kim walczymy.
Zanim jednak przyjdzie Wam walczyć o europejskie puchary trzeba rozegrać jeszcze cztery spotkania w tej fazie. Najbliższy pojedynek w Częstochowie. Z tą drużyną Delecta zazwyczaj toczy zacięte boje.
- Zawsze są pomiedzy nami dobre mecze, w których widać walkę. Niejednokrotnie kończyły się 3:2, 3:1, na styku. Drużyna Częstochowy jest młodym zespołem i mają różne dni. Czasem zagrają bardzo dobrze i wtedy będzie to dla nas duży problem, ale jeśli my będziemy myśleli o swojej grze, jak to wszystko poukładać na boisku i zagrać dobrze w naszych najważniejszych elementach, czyli przyjęciu i zagrywce to sądzę, że o wynik możemy być spokojni.
Nie obawiacie się tego, że Tytan jest w cyklu meczowym. Podczas Waszej przerwy Akademicy rozegrali już dwa pojedynki.
- Dokładnie, ale dla nas to może być jakiś handicap, bo grają cały czas i też już mogą mieć tego trochę powyżej uszu, że tak to określę (śmiech). Takie odetchnięcie od meczu też jest dobre. Może nie trzy tygodnie tak jak my to mieliśmy teraz, ale tydzień, dwa to na pewno dobrze robi.