- To będzie największa bomba tego sezonu – powiedział nam jeden z przedstawicieli sztabu szkoleniowego ZAKSY dwa dni przed pierwszym meczem półfinałowym PlusLigi. – Nie ma co czekać. W tych, najważniejszych meczach sezonu każdy zespół musi pokazać wszystko to co ma najlepszego – dodał.
Dowiedzieliśmy się z pewnego źródła, że w inauguracyjnym meczu fazy play-off, w rzeszowskiej hali "Podpromie", w pierwszej szóstce ZAKSY pojawi się Sebastian Świderski. – Od jakiegoś czasu trenuje z drużyną i był nawet w dwunastce, która walczyła w finałowym spotkaniach Pucharu CEV. Czy zagra w Rzeszowie? To sprawa trenera. Ja nic nie wiem – powiedział nam z tajemniczym uśmiechem prezes Kazimierz Pietrzyk, który mocno wierzy w dobrą grę i zwycięstwa swojej drużyny.
Z samym zawodnikiem nie udało nam się skontaktować, ale znając ambicję "Świdra" można się spodziewać, że zaryzykuje i pomoże kolegom w najważniejszych meczach. Podobno na ostatnich treningach Świderski prezentował się dużo lepiej niż pozostali przyjmujący, którzy w ostatnich meczach nie grzeszyli skutecznością. A jeśli dodamy do tego niesamowite doświadczenie kapitana ZAKSY, to jego udział w kluczowych meczach sezonu może przesądzić o wyniku rywalizacji.
Nic więc dziwnego, że w kędzierzyńskim klubie wszyscy trzymają sprawę w najgłębszej tajemnicy, a sam zawodnik nie odbiera telefonów. "Świder" był już blisko wyjścia na parkiet podczas drugiego meczu z Sisleyem Treviso, ale wtedy szkoleniowiec trójkolorowych, Krzysztof Stelmach bał się ryzyka odnowienia kontuzji. – Nie darowałbym sobie do końca życia gdyby mu się coś stało – mówił, na konferencji prasowej. Minęło jednak trzy tygodnie i stan zdrowia zawodnika jest tak dobry, że podobno po czwartkowym treningu Świderski sam zgłosił Stelmachowi gotowość do gry. Wszystko więc wskazuje na to, że w najbliższą sobotę, w hali "Podpromie" wybuchnie bomba, a kibice, po niecałych pięciu miesiącach nieobecności, powitają na parkiecie Sebastiana Świderskiego, który znów wystąpi w roli kapitana ZAKSY.
Będzie to wręcz symboliczny powrót, bowiem właśnie na tym parkiecie, 11 listopada ubiegłego roku, przyjmujący kędzierzynian doznał niezwykle groźnej kontuzji. Przy wyskoku do piłki zerwał mięsień czworogłowy i do tego skręcił kolano. Kiedy służby medyczne znosiły go na noszach z boiska, cała sala biła brawo. Miejmy nadzieję, że teraz otrzyma podobną albo jeszcze większą porcję oklasków. Jego powrót do drużyny na pewno doda sił pozostałym graczom i być może przechyli szalę zwycięstwa na korzyść podopiecznych Krzysztofa Stelmacha.