Zawodniczki Chemika Police, mimo że były faworytkami rywalizacji z AZS-em UEK Kraków, odpadły z walki o awans po czterech spotkaniach. Po pierwszych dwóch meczach był remis i nic nie wskazywało na to, że krakowianki we własnej hali tak bardzo rozbiją przyjezdne. - Sporo problemów mieliśmy przed tymi dwoma spotkaniami w Krakowie. Trenowaliśmy bez rozgrywającej, bo ta podkręciła nogę, Justyna Raczyńska wybiła sobie palec, a Kasia Bury broniła magisterkę. Mieliśmy mały galimatias na treningach i przenieśliśmy go na mecze - tłumaczył Mariusz Bujek. - Nie da się grać tak ważnych spotkań bez ciężko przepracowanego tygodnia. Z niektórymi dziewczynami pracuję już sześć lat, ale tak słabo grających nie widziałem ich nigdy. Niestety, trafiło to na najważniejsze spotkania w sezonie, nie udało się i trzeba będzie powalczyć za rok - stwierdził szkoleniowiec Chemika.
Policzanki wygrały pierwszy mecz u siebie, a w drugim prowadziły 2:0. Pozostało im w zasadzie postawić kropkę nad "i". Jak się później okazało, zgubiła ich pewność siebie. - Graliśmy katastrofalnie i mogę za to tylko przeprosić naszych kibiców. Od trzeciego seta w Policach, poprzez dwa pojedynki w Krakowie, to była anty siatkówka w naszym wykonaniu. W tej drugiej batalii u siebie zaczęliśmy się śmiać, a nie cieszyć, to nam nic dobrego nie wróżyło. Zamiast się skoncentrować, to zaczęły się bawić na parkiecie. Nawet rozgrywająca atakowała i zdobywała punkty, zatem przegraliśmy przez własną głupotę - narzekał na swoje zawodniczki Bujek. - Jeżeli moje siatkarki są skoncentrowane przez cały mecz, to niewiele jest ekip, które mogą nas pokonać.
Dużą rolę w tej rywalizacji odegrały rezerwowe AZS-u UEK. W momentach kiedy nie szło podstawowym zawodniczkom, zmiany przeprowadzone przez Tomasza Klocka powodowały, że jego ekipa grała lepiej. Tak wyrównaną ławką nie może pochwalić się Bujek. - Mam słabszą rezerwę. Dziewczyny siedzące na ławce często nie dopasowują się do pierwszej szóstki. Zmiany w AZS-ie UEK powodowały, że zespół grał lepiej. Natomiast jeśli chodzi o moją ekipę, to nie do końca jestem zadowolony. Żeby grać o najwyższe cele, to brakuje nam wielu zawodniczek, bo moja szóstka była bardzo eksploatowana, robiłem mało zmian w tym sezonie. Zdawałem sobie sprawę, że była presja wyniku i każdy mecz chciałem wygrać - tłumaczył trener Chemika.
Teraz przed policzankami miniturniej o miejsca 5-8, ale w zasadzie będą to mecze o przysłowiową pietruszkę. - Siatkarki zarabiają pieniądze grą, dlatego jestem zwolennikiem tego żeby grały dalej. Muszą zapracować na wypłaty. Ja też muszę przychodzić na treningi, więc nikogo na żadne urlopy nie wyślę dopóki nie zagramy tego turnieju o miejsca 5-8 - skomentował Bujek. - Ja bym chciał żebyśmy grali do maja. Cały czas mam problem z piłkarzami, którzy zajmują halę, muszę się nią dzielić. Natomiast, kiedy mam już wolną halę, bo oni już jej nie potrzebują, to właściwie już nie mamy co robić, bo nasz sezon się kończy. Poza tym rozgrywki skończą się w kwietniu, a kolejny sezon zaczniemy dopiero w październiku. Jest za dużo wolnego czasu - narzekał szkoleniowiec policzanek. Faktycznie, kolejne rozgrywki zaczną się dopiero za pół roku. Prawdziwe przygotowania do kolejnego sezonu siatkarki większości zespołów zaczną dopiero w sierpniu. Do tego czasu będą miały lekkie treningi i urlopy.