Najlepszym tego przykładem w tym sezonie jest Asseco Resovia Rzeszów. W zamian za bardzo duże angaże w szeregi owych klubów zostali ściągnięci tacy zawodnicy jak Gyorgy Grozer, Matej Cernić czy Ryan Millar. Patrząc w ich CV, wielcy zawodnicy, którzy mieli być gwarantami tegorocznego sukcesu dla popularnych Pasów z Rzeszowa. Wyszło z tego tylko tyle, że Resoviacy skazani są na bój o brązowy medal z ekipą Akademików z Częstochowy. Patrząc na ich tegoroczne poczynania zawodnicy spod Jasnej Góry nie są w tej batalii kompletnie bez szans. Jako, że Grozer prezentuje, a raczej do momentu kontuzji prezentował się, całkiem przyzwoicie, to ciężko to powiedzieć o reprezentancie Włoch. Miał on być motorem napędowym drużyny, najpewniejszym punktem przyjęcia. Niestety - trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - zawiódł na całej linii, gdyż przynajmniej w tym momencie grajkiem jest co najwyżej przeciętnym. Nieco lepiej w tym zestawieniu wypada Millar, chociaż patrząc w ten sposób to również nie jest zawodnik, którego omijają znaki czasu. To już nie jest ten Ryan, którego pamiętamy z finałów Ligi Światowej czy też Olimpiady. Pomimo czasem rewelacyjnej postawy i nie schodzenia poniżej pewnego poziomu, można odnieść wrażenie, że spodziewano się po jego transferze nieco więcej.
To samo się tyczy ekipy Indykpolu AZSu UMW Olsztyn - chociaż na nieco mniejszą skalę. W tym sezonie prowadzenie gry oraz ułatwianie zadania atakującym poprzez dokładne rozdawanie piłek na pozycji rozgrywającego powierzono dwóm zagranicznym zawodnikom a mianowicie Kertowi Toobalowi i Axelowi Jacobsenowi. Niby rozgrywający w reprezentacjach swoich krajów, niby z solidną przeszłością, mający za sobą sezony w mocnych ligach. A jak się sprawdzili w naszej lidze to najlepiej podsumowała tabela PlusLigi. Samuel Tuia w tym sezonie prezentował się najlepiej z obcokrajowców w tej drużynie, ale… Tak kolejne, ale. Jako, że zawodnik ten jest reprezentantem swojego kraju, która w przeciwieństwie do reprezentacji wyżej wymienionych kolegów z drużyny (niczego im nie ujmując) wiele znaczy w światowej siatkówce, również i od niego można było wymagać zdecydowanie więcej.
Królem tegorocznego polowania wśród graczy zza granicy w tym sezonie bez wątpienia są ekipy Farta Kielce i Jastrzębskiego Węgla. Beniaminek pomimo dobrej postawy podczas fazy zasadniczej niestety obecnie walczy o utrzymanie, jednak trzeba mu oddać godnego podziwu "nosa" do wyszukiwania zawodników w innych ligach. Transfery zarówno Xaviera Kapfera jak i Ludovica Castarda są strzałami w dziesiątkę. Budżet Farta jest nieporównywalnie mniejszy od budżetu zarówno Asseco Resovii jak i zapewne Indykpolu AZSu UMW Olsztyn, więc zapewne Ci zawodnicy przysłowiowych "kokosów" nie zbijają, a grają zarówno efektownie jak i co najważniejsze efektywnie. Warto również dodać, że dobrze w zespół wkomponował się kontrowersyjny, amerykański libero Richard Lambourne. To samo tyczy się drużyny Jastrzębskiego Węgla. Zarówno Lukas Divis jak i Mitja Gasparini przychodzili do polskiej ligi jako zawodnicy znani przeciętnemu kibicowi siatkówki jako co najwyżej średni. Czas pokazał, że owi grajkowie pomimo pasma porażek i ostatecznie zmarnowanemu sezonowi w PlusLidze, doprowadzili swój zespół do Final Four Ligi Mistrzów w tym sezonie.
Jak widać na powyższych przykładach - czasem jak się za bardzo chce to się nie ma tego czego się oczekuje. Pomimo transferów obcokrajowców za gigantyczne pieniądze w Rzeszowie i mniejsze w Olsztynie owe zespoły toczyły walkę kolejno o medal w PlusLidze (Asseco Resovia ciągle pozostaje na placu boju) i o utrzymanie (cel przez Indykpol AZS UMW Olsztyn zrealizowany). Fart co prawda dalej walczy o ligowy byt, ale nie jest skazany do końca na porażkę. Można w ciemno przyjmować, że ich stranieri (wyłączając Castarda, który złapał kontuzję) dadzą z siebie wszystko by uratować team z Kielc. Jastrzębski Węgiel natomiast zakończył już sezon utrzymując się w lidze, jednak Final Four Ligii Mistrzów jest postrzegane jako niebywałe osiągnięcie, największe w historii klubu. Czy zatem warto przepłacać za same nazwiska, które jak się okazji nie grają? Pewnie nie. Świadczy o tym najlepiej przykład Akademików z Częstochowy, którzy walczą o brązowy medal PlusLigi z Asseco Resovią Rzeszów nie mając w składzie ani jednego obcokrajowca…