Droga przez mękę - relacja z meczu Asseco Resovia Rzeszów - Tytan AZS Częstochowa

Po ciężkim boju Asseco Resovia Rzeszów ostatecznie pokonała zespół Tytana AZS Częstochowy w stosunku 3:2. Mecz ten miał bardzo dziwny, wręcz niespotykany przebieg, ponieważ trzy pierwsze sety kończyły się dominacją ekipy, która daną partię miała zwyciężyć. Ku uciesze miejscowych kibiców, w środowy wieczór górą byli ich ulubieńcy.

Pierwszą piłkę w meczu skutecznym atakiem po skosie zapisał na swoim koncie Wojciech Gradowski. Odpowiedź gospodarzy była jednak natychmiastowa. Przy remisie 2:2 rzeszowianie popisali się dwoma bardzo efektownymi blokami, zaczynając tym samym budowę pierwszej w tym spotkaniu przewagi. Na nic to się jednak zdało, gdyż po kilku błędach w przyjęciu jak i rozegraniu akcji częstochowianie wyrównali. Goście grali bardzo uważnie w odbiorze, a świetnymi piłkami obsługiwał zawodników atakujących ich rozgrywający Fabian Drzyzga. Do pierwszej przerwy technicznej było 5:8 dla przyjezdnych. Po kilku chwilach wytchnienia dla zawodników obydwu drużyn Asseco Resovia jakby stanęła w miejscu. Fatalnie w ataku spisywali się Gyorgy Grozer i Mateusz Mika. Nie pomagał im również Michał Baranowicz, co pozwoliło gościom odskoczyć nawet na osiem oczek. Przy takiej różnicy punktowej na przerwę techniczną udali się zawodnicy obydwu drużyn. Wynik brzmiał wtedy 8:16 dla gości. Przy stanie 13:21 dla przyjezdnych trener Ljubomir Travica poprosił o przerwę na żądanie, która jednak na nic się nie zdała i jego zawodnicy gładko polegli w secie numer jeden w stosunku 16:25.

Drugą partię lepiej jednak rozpoczęli gospodarze. Prowadzenie 4:1 i skuteczniejsza gra zwiastowała poprawę ich postawy. Jednak były to miłe złego początki. Z piłki na piłkę resoviacy spisywali się coraz gorzej. Znów pojawiły się błędy w przyjęciu i rozegraniu. Co prawda prowadzili do pierwszej przerwy technicznej 8:7, jednak gra w ten sposób nie zwiastowała niczego dobrego dla ekipy Ljubo Travicy. Po czasie jednak gra Resovii uległa widocznej poprawie, co zaowocowało czteropunktowym prowadzeniem. Taką też przewagę udało się dowieźć gospodarzom do drugiej przerwy technicznej. Wynik brzmiał wtedy 16:12 dla miejscowych. Asseco Resovia grała przez cały czas pewnie i skutecznie, zupełnie odmiennie do partii numer jeden, wygrywając pewnie drugą odsłonę spotkania w stosunku 25:16.

Trzeci set rozpoczął się od prowadzenia gości 5:2. Sovia natomiast po raz kolejny przeszła metamorfozę. Znów marnowała niezliczoną liczbę ataków po niezłym przyjęciu i bardzo przeciętnym rozegraniu. Dlatego zaraz na początku tej partii na placu boju pojawił się Ivan Ilić. Nie pomógł on jednak swojemu zespołowi, gdyż rzeszowianie nie zdobyli z nim w składzie ani jednego oczka i na przerwę techniczną schodzili przegrywając aż 6 punktami. Na tablicy wyników widniał wynik 8:2 dla przyjezdnych. Z każdą kolejną piłka gra miejscowych pogarszała się. Kiedy trener Travica poprosił o czas dla swojej drużyny, przegrywali już 5:14. Do kolejnej przerwy technicznej goście spod Jasnej Góry dali zdobyć miejscowym tylko jeden punkt, grając bardzo pewnie i skutecznie. Gospodarze w końcówce seta poderwali się do odrabiania strat, jednak na nic to się stało i ponieśli oni porażkę w stosunku 15:25.

Czwarta partia od początku toczyła się w stylu walki punkt za punkt. Ta batalia miała miejsce aż do pierwszej przerwy technicznej. Z jednopunktowym prowadzeniem schodzili na nią zawodnicy Asseco Resovii. Po tym czasie miejscowi wrócili na parkiet bardzo zmotywowani i starali się walczyć o każdą piłkę i wykończyć skutecznie każdą akcję. Przyznać trzeba, że wychodziło im to nad wyraz dobrze, gdyż na kolejną przerwę techniczną schodzili oni przy prowadzeniu 16:14. Jednak Akademicy z Częstochowy ani myśleli odpuszczać. Pod koniec partii znów rozpoczęli z miejscowymi morderczą walkę punkt za punkt. Zwycięsko jednak z niej wyszli miejscowi, którzy za sprawą ataków Mateja Cernica i Grozera zwyciężyli seta numer cztery w stosunku 25:23.

Pierwszy punkt w tie-breaku zdobył Bartosz Janeczek, najskuteczniejszy zawodnik Akademików z Częstochowy w środowym spotkaniu. Od samego początku zapowiadało się na twardą walkę w piątej partii i tak też było. Zawodnicy zmieniali strony przy stanie 8:7 dla Asseco Resovii. W momencie kiedy rzeszowianie odskoczyli na dwa punkty, momentalnie trener AZSu Marek Kardos poprosił o czas dla swojej ekipy. Wskazówki przekazane przez słowackiego szkoleniowca okazały się niewątpliwie trafne, gdyż na tablicy wyników po kilku chwilach ponownie pojawił się wynik remisowy. Jednak po blokach Kosoka i fatalnym ataku Janeczka rzeszowianie odzyskali dwupunktowe prowadzenie. Od czego jednak w drużynie z Rzeszowa jest Gyorgy Grozer? W formie czy bez formy jest w tej ekipie bezcenny. Po jego ataku i bloku Kosoka, Asseco wygrało całe spotkanie 15:11.

Asseco Resovia Rzeszów - Tytan AZS Częstochowa 3:2 (16:25, 25:16, 15:25, 25:23, 15:11)

Asseco Resovia Rzeszów: Michał Baranowicz, Ryan Millar, Mateusz Mika, Gyorgy Grozer, Grzegorz Kosok, Olieg Achrem, Krzysztof Ignaczak (l) oraz Ivan Ilić, Matej Cernić, Rafał Buszek, Tomasz Józefacki, Łukasz Perłowski

Tytan AZS Częstochowa: Fabian Drzyzga, Łukasz Wiśniewski, Krzysztof Gierczyński, Bartosz Janeczek, Piotr Nowakowski, Wojciech Gradowski, Michał Dębiec (l) oraz Michał Żuk, Dawid Murek, Miłosz Hebda, Wojciech Sobala

MVP: Krzysztof Ignaczak

Komentarze (0)