W niedzielę siatkarki AZS-u Białystok pokonały TPS Rumię 3:1 i zakończyły rywalizację z zawodniczkami z Pomorza. Podlasianki przed starciami z rumiankami nie interesowały się jeszcze ekipą z Murowanej Gośliny. - Trenerzy na pewno już widzieli, jak gra zespół z Murowanej Gośliny, bo byli na meczach tej ekipy z PTPS-em Piła. Natomiast nam kazali się skupić wyłącznie na spotkaniach z TPS-em Rumia, bo nie prezentujemy super formy, a wiadomo, że starcia barażowe są bardzo nerwowe oraz pochłaniają dużo sił i energii. Cieszymy się, że wygrałyśmy dziś z rumiankami. Pierwszy etap jest za nami, teraz czas na kolejny. Mam nadzieję, że również pozytywnie zakończony - powiedziała rozgrywająca AZS-u, Magdalena Godos.
Choć białostoczanki w niedzielę wygrały, to poziom ich gry jest daleki od ideału. Drużyna Wiesława Czai często traciła punkty seriami. - Przestoje w grze wynikały głównie z braku koncentracji. W drugim, przegranym secie zrobiłyśmy sporo błędów, około dziesięciu. Jest to bardzo duża liczba, gdyż to jest prawie połowa seta. Ten mecz powinien skończyć się w trzech partiach, a nie czterech - tłumaczyła Godos. Kapitan AZS-u ostatnio nie ma ułatwionego zadania na parkiecie, gdyż nie najlepiej spisują się atakujące podlaskiego klubu: Anna Klimakova oraz Daiana Muresan. Ciężar zdobywania punktów powinny wziąć na siebie obie środkowe i przyjmująca Aleksandra Kruk. - Staramy się wraz z Ewą Cabajewską rozgrywać piłki w miarę równomiernie. Nie wiem, co się dzieje z naszymi atakującymi, może odczuwają już trudy sezonu, przez co inne dziewczyny są obciążone atakiem. Ola Kruk musi się skupiać na przyjęciu, a do tego kończy piłki. Atakujące mają za zadanie tylko atak i powinny wykorzystywać swoje warunki fizyczne, ale tego nie robią. Nie wiem w czym tkwi problem - dodała rozgrywająca.