LŚ grupa C: Remis w Tampere, w Madrycie górą USA

Czwarty tydzień rozgrywek Ligi Światowej w grupie C okazał się szczęśliwy dla Finów, którzy przed własną publicznością odnieśli pierwsze zwycięstwo w tegorocznej edycji turnieju. W drugiej parze Hiszpanie dwukrotnie musieli uznać wyższość Stanów Zjednoczonych i tym sposobem definitywnie pożegnali się z marzeniami o Final Six.Pierwsze miejsce w tabeli należy do Amerykanów (15 punktów), którzy o bilet do Rio walczą z drugą w klasyfikacji Bułgarią(13).

W tym artykule dowiesz się o:

Finlandia - Bułgaria:

4 lipca:

0:3 (26:28, 28:30, 19:25)

5 lipca:

3:2 (22:25, 17:25, 25:22, 25:21,)17:15)

Kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć spotkania Finladii z Bułgarią z pewnością nie pożałowali wyboru. Mimo iż Bułgarzy przyjechali do Tampere drugim składem, obydwa mecze przyniosły sporą dawkę emocji oraz zaciętą walkę o każdy punkt. W pierwszym pojedynku Bułgarzy wygrali wprawdzie 3:0, ale przez dwa i pół seta Finowie prowadzili bardzo wyrównaną i twardą grę z rywalami, których nękali niesamowice mocną zagrywką (8 asów serwisowych). Goście z Bałkanów imponowali z kolei świetną grą defensywną i niezwykle szczelnym blokiem, w którym brylowali Krasimir Gajdarski (5 oczek) i Andrej Żekow (3). Pierwsze dwa sety stały na bardzo wysokim poziomie i dopiero w trzeciej partii Finowie, u których swój reprezentacyjny debiut zanotował 20-letni libero Pasi Hyvarinen, nie wytrzymali presjii wyniku i zaczęli popełniąć błędy, przegrywajac do 19.

-Wynik 0:3 nie odzwierciedla przebiegu spotkania - podsumował po jego zakończeniu Mauro Berruto. - Zagraliśmy świetnie w przyjęciu, ale zabrakło skuteczności na kontrze - dodał kapitan Finów, Mikko Esko.

- Mieliśmy Finów rozpracowanych w najdrobniejszych szczegółach i to pomogło nam wygrać - ocenił z kolei kapitan Bułgarii, Andrej Żekow.

W drugim spotkaniu gospodarze ponownie postawili na mocną zagrywkę i tym razem się opłaciło. Bułgarzy radzili sobie z potężnymi ciosami przeciwników tylko przez dwa sety, później dominowali już wyłącznie Finowie, wśród których pierwsze skrzypce grał dwudziestolatek, Olli-Pekka Ojansivu. Zawodnik wszedł na boisko dopiero w trzecim secie i zdołał zapisać na swoim koncie 15 punktów (w tym 4 asy serwisowe). Świetnie zagrał też powracający do kadry po dłuższej przerwie, Olli Kunnari (18 oczek). Bułgarzy przewyższali rywali na siatce (ponownie Gajdarski i Żekow), ale popełnili zbyt dużo błędów własnych (36 na 27 rywali) i tym razem, to oni schodzili z boiska pokonani, a Finowie odnieśli pierwsze, upragnione zwycięstwo w 19. edycji LŚ.

-To pierwsze zwycięstwo na pewno podbuduje nas mentalnie. Niemniej musimy pamiętać, że mamy jeszcze sporo do poprawienia, zwłaszca jeśli chodzi o skuteczność na skrzydłach. To, co zrobił dziś Olli-Pekka Ojansivu jest godne wielkiego podziwu - skomentował szczęśliwy Mikko Esko.

- Finowie ciężko zapracowali na to zwycięstwo. Kluczem do wygranej był trzeci set, w którym nasi przeciwnicy zagrali koncertowo - powiedział kapitan pokonanej drużyny, Andrej Żekow.

Hiszpania - USA:

4 lipca:

2-3 (23:25, 22:25, 31:29, 25:20, 16:18)

6 lipca:

0:3 (19:25, 19:25, 23:25)

Amerykanie przyjechali do Madrytu najsilniejszym składem, w którym nie zabrakło Lloy'a Balla i Claytona Stanley'a. Hiszpanie natomiast wciąż występują bez swojego podstawowego atakujacego, Guillermo Falasci. 5 tysięcy widzów zgromadzonych w "Telefonica Madrid Arena" obejrzało pierwszego dnia porywajace widowisko, pełne pięknych, dynamicznych akcji oraz ambitnej i walecznej postawy obydwu ekip. Pojedynek rozstrzygnął się dopiero po tie breaku, w którym gospodarze przegrali na przewagi. U gości najskuteczniej zagrał Clay Stanley (23 punkty, w tym 2 bloki), dobrze zaprezentowali się także środkowi - Ryan Millar i David Lee, którzy stanowili dla rywali zaporę nie do przejścia. U gospodarzy natomaist najczęsciej punktował, wprowadzony w drugim secie Juan Carlos Barcala (17). Niezły procent a ataku zanotowali też Julian Garcia-Torres i Manuel Sevillano (po 15 punktów).

- Odnieśliśmy kolejną, bolesną porażkę i właściwie możemy się już pożegnać z Final Six w Rio - powiedział niepocieszony kapitan Hiszpanów, Miguel Falasca. - Jedyny pozytyw, jaki mogę znaleźć, to dobra postawa naszych najmłodszych zawodników. Musimy być cierpliwi i twardzi, zwłaszcza w tak trudnych momentach, jak dzisiaj - dodał.

- Jesteśmy bardzo doświadczonym zespołem i potrafiliśmy to wykorzystać w tie breaku, zmuszajac naszych rywali do popełniania błędów po naszym serwisie - zauważył z kolei kapitan Amerykanów, Riley Salmon.

Drugie spotkanie w Madrycie było już jednostronnym widowiskiem i zakończyło się pewną wygraną gości 3:0. Po porażce w pierwszym meczu, Hiszpanie stracili motywację do gry i oddali pole rywalom. Właściwie tylko Israel Rodríguez (najlepiej punktujący siatkarz Hiszpanii, 13 oczek) i Miguel Falasca wykazywali jakąkolwiek wolę walki, ale jedyne, na co było stać gospodarzy w niedzielę, to pojedyńcze, krótkotrwałe zrywy w każdej z odsłon. Siatkarze zza Oceanu rozbili mistrzów Europy zagrywką, z którą ci kompletnie sobie nie radzili, oddajac piłkę za darmo i pozwalając Amerykanom na wyprowadzanie kontrataków. W polu zagrywki najwięcej szkód poczynili Hiszpanom Clayton Stanley i najskuteczniejszy zawodnik USA, William Priddy (16 punktów). Amerykanie wyjeżdżają z Madrytu jako pewny, nie zagrożony lider grupy C (15 punktów) i wszystko wskazuje na to, że to właśnie oni wywalczą bilet na finały w Rio de Janeiro.

- Dziś przegraliśmy zdecydowanie. Rywale wywarli na nas presję mocnym serwisem i mieliśmy ogromne problemy z konstruowaniem własnych akcji - ocenił Miguel Falasca.

- Świetną robotę wykonał dziś Lloy Ball, który znakomicie rozprowadzał piłki, gubiąc blok Hiszpanów. Poza tym zagrywaliśmy znacznie mocniej, niż w pierwszym spotkaniu. Zrobiliśmy ogromny krok do przodu i to cieszy mnie najbardziej - podsumował trener zwycięskiej drużyny, Hugh McCutcheon.

Tabela: (mecze-punkty-małe punkty-sety)

1. USA (8-15-732:619-23:8)

2. Bułgaria (8-13-691:701-9:6)

3. Hiszpania (8-11-728:736-14:19)

4. Finlandia (8-9-664:759-9:23)

Komentarze (0)