Francuzi w tej edycji Światówki wygrali dopiero trzy sety, byli więc żądni nie tyle pierwszej wygranej, co chociaż jednego punktu, który dałby tie-break. Jednak Kubańczycy swoją siłą fizyczną zamierzali im pokrzyżować plany lub nadzieje.
Rozpoczęli już od pierwszych piłek premierowej odsłony, bo prowadzili trzema punktami, co zmusiło Philippe’a Blaina do wzięcia czasu. Przyniósł on oczekiwany efekt w postaci polepszenia gry jego podopiecznych, co od razu przełożyło się na wynik, który zaczął oscylować w okolicach remisu. W najważniejszym momencie seta reprezentacja Trójkolorowych wykorzystała niedokładności w grze rywali, co pozwoliło im prowadzić 21:19. Mimo że musieli włożyć dużo wysiłku w wywalczenie piłki setowej, to pewnie skończyli tę partię.
Taki scenariusz dodał Francuzom pewności siebie, którą przełożyli na zmniejszenie liczby błędów własnych. Zdołali sobie wypracować pięć punktów przewagi, ale szybko ją roztrwonili, nie tylko przez swoją słabszą postawę, ale również bardzo dobre zagrania Wilfredo Leona. Błędy Francuzów sprawiły, że w ich szeregi zaczęła wdzierać się niemoc. Właśnie błędy własne były bezpośrednią przyczyną ich porażki.
Trzecia partia stała pod znakiem wymiany ciosów mocnych, ale również taktycznych, zawodnicy obu ekip popisywali się efektownymi obronami, a wynik oscylował w okolicach remisu. Dopiero po drugiej przerwie technicznej Francuzi zdołali odzyskać prowadzenie z samego początku seta w postaci dwóch punktów. Pozwoliło im to na swobodniejszą grę, która zaowocowała wygraną i tym samym pierwszym punktem w tegorocznej edycji Ligi Światowej.
Zerowy dorobek punktowy przestał więc straszyć w tabeli, z czego najwyraźniej Trójkolorowi ucieszyli się bardziej niż powinni podczas spotkania. Kolejną odsłonę meczu rozpoczęli bowiem bardzo słabo, bo od wyniku 1:5. Reprymendy Philippe’a Blaina nie przyniosły efektu w postaci diametralnej zmiany oblicza jego ekipy. Gospodarze robili, co mogli, ale Kubańczycy nie zamierzali nawet na moment zejść poniżej prezentowanego poziomu i doprowadzili do piątego seta.
Mówi się, że tie-break jest zawsze loterią. Jednak kto go lepiej rozpocznie i nie pozwoli przeciwnikowi choć na chwilę złapać wiatru w żagle, może być niemal w stu procentach pewny zwycięstwa. Taką taktykę zrealizowali właśnie zawodnicy Samuelsa Blackwooda Orlando, którzy za sprawą dobrej gry w bloku i ataku uciekli spod noża i wygrali całe spotkanie.
Francja - Kuba 2:3 (25:20, 21:25, 25:22, 22:25, 9:15)
Francja: Pierre Pujol, Antonin Rouzier, Romain Vadeleux, Jean-Philippe Sol, Nicolas Marechal, Samuele Tuia, Jenia Grebennikov (libero) oraz Benjamin Toniutti, Marien Moreau, Julien Lyneel, Gérald Hardy-Dessources.
Kuba: Yoandri Diaz, Fernando Hernandez, Osmany Camejo, Dariel Albo, Wilfredo Leon, Henry Bell, Keibir Gutierrez (libero) oraz Lian Sem Estrada, Rolando Cepeda, Guillen Yosnier, Leandro Macias.
Tabela grupy D
Lp. | Drużyna | Punkty | Mecze | Sety | Ratio |
---|---|---|---|---|---|
1. | Włochy | 14 | 5:0 | 15:3 | 1.236 |
2. | Korea | 9 | 3:2 | 11:8 | 1.028 |
3. | Kuba | 9 | 3:3 | 11:13 | 0.968 |
4. | Francja | 1 | 0:6 | 5:18 | 0.863 |