Jakub Jarosz: Mamy potencjał

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polscy siatkarze zakończyli grupowe rozgrywki Ligi Światowej dwoma porażkami z Canarinhos. Mimo bardzo złych nastrojów w polskich szeregach tuż po ostatnim gwizdku, Jakub Jarosz potrafił znaleźć optymistyczne akcenty tegorocznej odsłony World League. Pokusił się również o wytypowanie swojej grupy marzeń w Final Eight.

W tym artykule dowiesz się o:

Powtórki z roku 2002, gdy Polacy pokonali w katowickim Spodku Brazylijczyków, nie było. Biało-czerwoni zakończyli więc fazę grupową Ligi Światowej dwoma porażkami. Teraz należy wyciągnąć wnioski z gry i patrzeć w przyszłość, a ta najbliższa stoi pod znakiem Final Eight. Mimo to reprezentacyjny atakujący nie omieszkał wrócić wspomnieniami aż cztery lata wstecz. - Przyznam się szczerze, że dawno nie widziałem tak dobrze grających Brazylijczyków. Giba zaprezentował się bardzo dobrze, nie widziałem, żeby grał tak przez ostatnie cztery lata. Przeciwnicy postawili nam bardzo trudne warunki, a my im nie sprostaliśmy - wyjaśnił Jakub Jarosz.

Canarinhos udowodnili więc, że obecnie są daleko przed polską kadrą. Podczas rozgrywek grupowych dwukrotnie musieli uznać wyższość Amerykanów. Natomiast Polacy dwa razy wygrali z reprezentacją USA. Jednak naszym kadrowiczom nie wystarczyło sił, by pokonać galaktyczność. Jaki jest sekret dobrej gry i dominacji Brazylijczyków? - Siłą reprezentacji Brazylii jest to, że nawet gdy gra słabiej niż potrafią, to zazwyczaj wygrywają. W czwartek pokazali bardzo dobrą siatkówkę. Myślę, że ich gra wyglądała tak, jak sami tego chcieli. Ale najważniejsze jest to, że potrafią wygrywać - podkreślił.

Po środowym spotkaniu w katowickim Spodku zawodnicy zapowiadali, że wraz z pomocą sztabu szkoleniowego wyciągną wnioski ze swojej postawy po to, by w drugim meczu zaprezentować się lepiej. Kibice liczyli na niespodziankę w postaci punktów. Jednak rady Andrei Anastasiego nie zdołały spełnić tych marzeń. A czego dotyczyły? - Rozmawialiśmy ogólnie. Omawialiśmy akcje, które według trenera były do poprawienia. Chcieliśmy poprawić proste rzeczy, które podczas pierwszego meczu nam nie wychodziły. Jak było widać, w czwartek było zdecydowanie trudniej i tych błędów było więcej - powiedział ze smutkiem Jarosz.

Rozgrywki grupowe Ligi Światowej jeszcze się nie zakończyły, ale Polacy nie muszą oglądać się na rywali i śledzić wyników pozostałych spotkań, udział w turnieju finałowym mają bowiem zapewniony. Final Eight będzie rozgrywany w hali na granicy Gdańska i Sopotu w dniach od 6 do 10 lipca. Czasu pozostało więc nie za dużo, a postawa w ostatnim meczu nie pozwala być optymistą. Jednak Jakub Jarosz nim jest. - Po finale spodziewamy się naszej dobrej gry, chcielibyśmy zaprezentować się jak najlepiej. Trzeba przyszykować się na to, że każdy z przeciwników będzie grał również bardzo dobrze. Szykujemy się więc na trudne spotkania, ale wierzymy, że damy radę - powiedział z nutką realizmu. - Zdajemy sobie sprawę, że najważniejsze mecze są w finale Ligi Światowej i pod nie szykowana jest nasza forma. Chcieliśmy wygrać w czwartkowym meczu, ale miejmy nadzieję, że podczas Final Eight nasza gra będzie wyglądała zdecydowanie lepiej niż podczas tego spotkania - dodał.

Final Eight będzie nie tylko sprawdzianem taktycznym i technicznym, ale również fizycznym dla wszystkich zawodników. Mimo dużej liczny spotkań możliwych do rozegrania z udziałem biało-czerwonych atakujący nie obawia się, że dla siatkarzy będzie to drakoński system rozgrywek. - Trudno powiedzieć, odpowiedź da sam finał. Pięć spotkań to mniej więcej tyle samo ile podczas Mistrzostw Europy czy innych dużych turniejów. Na pewno jest do dużo meczów, dzień po dniu, ale wszystkie drużyny będą miały tak samo, więc system jest równy dla wszystkich - podkreślił.

Jak w turnieju finałowym odnajdzie się polska reprezentacja? - Myślę, że potencjał jest, co często widać na boisku. Mierzymy w to, by wygrywać poszczególne spotkania, nie chciałbym deklarować czy mierzymy w medal lub konkretne miejsce. Na pewno będziemy w każdym meczu dawać z siebie wszystko - zaznaczył.

W turnieju finałowym zagrają już najlepsze drużyny tegorocznej edycji Ligi Światowej, o triumf będzie więc trudno. Jednak nie od dziś wiadomo, że im łatwiejsi przeciwnicy, tym łatwiejsza wygrana. Na koniec rozmowy Jakub Jarosz pokusił się o wytypowanie najlepszego zestawienia dla polskiej kadry według siebie. - Grupa marzeń? Wiem, że to nie jest realne, ale znalazłyby się w niej kadry Portoryko, Egiptu i Tunezji - zażartował.

Źródło artykułu: