W opinii gracza cała trójka tych zawodników, a także Łukasz Kadziewicz i on sam, mają szansę pojechać na igrzyska. O składzie reprezentacji zadecyduje trener Raul Lozano. – Ja muszę się martwić o siebie, a nie o kolegów i przekonywać szkoleniowca do swojej osoby – wyjaśnia w rozmowie z Polską Dziennikiem Zachodnim.
Zawodnik ma zamiar uczynić wszystko, aby pojechać na igrzyska olimpijskie, a przede wszystkim, żeby tam coś osiągnąć. – Szczerze mówię, z ręką na sercu, nie czuję się pewniakiem. Wiem, że wiele osób tak twierdzi, ale ja dopóki nie wyląduję w Pekinie i nie założę akredytacji na szyję, nie będę przekonany, że jestem na olimpiadzie – mówi Daniel Pliński.
W polskiej drużynie trwa rywalizacja o miejsca w samolocie, który poleci do stolicy Chin. Z tego właśnie powodu poziom treningów jest teraz bardzo wysoki.
Przez cały tydzień polscy siatkarze bardzo mocno trenowali, co miało to wpływ na ich formę podczas meczów z Japonią. - Najważniejsze dla mnie jest to, że mimo bardzo ciężkich treningów gramy dobrze. Na pewno jesteśmy w stanie grać lepiej i właśnie po to wylewamy pot na treningach – ocenia środkowy bloku na łamach gazety Polska Dziennik Zachodni.
W czasie sobotniego meczu Daniel Pliski sprawił rywalom sporo problemów swoją zmienną zagrywką. - Staram się zmieniać swoją zagrywkę – potwierdza Daniel Pliński. – Trochę szybującej, trochę z wyskoku, czasem uderzę piłkę szybującą z wyskoku. Pracuję nad tym bardzo dużo, żeby zaskakiwać przeciwników. I od czasu do czasu udaje mi się na zagrywce zrobić coś dobrego - opowiada.
W grze biało – czerwonych nadal zdarzają się bardzo irytujące przestoje. W sobotnim meczu z Japonią w pierwszym secie Polacy nie dali szans rywalom, w drugim również mieli wielką przewagę, ale Japończycy odrobili część strat i uwierzyli, że mogą wygrać choćby seta. I trzeciego rzeczywiście wygrali.
Zdaniem Daniela Plińskiego w drugim secie nie udało się skończyć kilku piłek i zrobiło się nieco nerwowo, ale na szczęście Polacy skończyli piłkę setową. W trzeciej partii podopiecznym Raula Lozano nie udało się skończyć piłki na 15:15, a potem Koshikawa zagrał trzy asy z rzędu, a nasi przyjmujący znowu mieli kłopot z odbiorem jego zagrywki. – Takie sytuacje się zdarzają, myślę, że nie ma co robić tragedii – wyjaśnia zawodnik.
Daniel Pliński zdaje sobie sprawę z faktu, iż obecna forma zespołu nie jest jeszcze najwyższa. - Ale chwilami gramy naprawdę dobrze. Wydaje mi się, że dwa sety w sobotnim meczu z Japonią, pierwszy i czwarty, to było jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt procent tego, co będziemy musieli pokazać w Pekinie – twierdzi na koniec.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)