Adrian Heluszka: Przygotowania do nowego sezonu PlusLigi rozpoczęte. Pierwszy trening w Częstochowie za wami. Zaczęliście standardowo bez większych szaleństw...
Adrian Stańczak: Dokładnie tak. Pierwszy trening odbyliśmy na siłowni. Trener już wcześniej wysłał nam jednak plan zajęć, jakie mamy wykonać w swoich miejscowościach. Oczywiście cała praca została wykonana. Prezes i trener Kardos przedstawili nam także pokrótce, jak to wszystko będzie wyglądać. Nowa drużyna, nowe znajomości i nowe cele. Wszystko wygląda jak na razie bardzo fajnie.
Jak się czujesz w nowym zespole?
- Czuje się bardzo fajnie. Jest tu część zawodników, z którymi spotkałem się wcześniej w kadrze narodowej. Jest też część zawodników nowych, jak Murek i Gierczyński, z którymi jeszcze nie grałem. Mam nadzieję, że współpraca między nami będzie się układać bardzo dobrze. Ja ze swojej strony dołożę wszelkich starań, żebyśmy osiągnęli jak najwięcej z drużyną.
Jesteś jednym z nowych nabytków zespołu, ale byłeś przymierzany do gry w Częstochowie już wielokrotnie w poprzednich latach. Wówczas do podpisania kontraktu jednak nie doszło...
- Faktycznie, słyszałem o tym, że byłem przymierzany do gry w Częstochowie, ale nigdy telefonu z propozycją nie dostałem. Sam też bałem się zadzwonić (śmiech), bo to klub z wielkimi tradycjami i aspiracjami. Zawsze mierzy bardzo wysoko. Tak wyszło, że w nadchodzącym sezonie będę reprezentował barwy klubu z Częstochowy i mam nadzieję, że sprawię kibicom wiele radości swoją grą.
Zeszły sezon spędziłeś na zapleczu PlusLigi w barwach klubu z Radomia. Roczna banicja w niższej lidze czegoś cię nauczyła?
- Miałem w Radomiu trzyletni kontrakt, który niedawno się zakończył. To jest moje rodzinne miasto, a wiadomo, że zawsze fajnie się tam gra. Są rodzice, znajomi i tym podobne rzeczy. Do szlifowania umiejętności siatkarskich potrzebne są jednak zmiany i takiej zmiany dokonałem. Przeniosłem się do Częstochowy i mam nadzieję, że to zaprocentuje i wykorzystam swoją szansę.
Jakie plany wiążesz z grą w Częstochowie?
- Nie ukrywam, że chciałbym związać się z Częstochową na dłużej. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce zaczęło mnie trochę męczyć. Bardzo podoba mi się Częstochowa. To ładne miasto. Jest Jasna Góra, a tak się składa, że wraz z żoną lubimy chodzić często do kościoła. Już z żoną, bo właśnie 30 lipca pobraliśmy się. Celem sportowym jest na pewno jak najlepsze miejsce w lidze. Chcemy dać wiele radości kibicom i trenerom. Na tą chwilę najważniejsze są cele sportowe. Może przy odrobinie szczęścia znajdę jeszcze trochę czasu na naukę.
Rok temu na libero w częstochowskim klubie występował Michał Dębiec. Podobnie jak ty wiele obiecywał sobie po grze w Częstochowie, a już po roku opuścił zespół. Trzeba przyznać, że Paweł Zatorski swoją grą zawiesił następcom wysoko poprzeczkę. Wobec ciebie ze strony działaczy też są wielkie oczekiwania...
- Miło to słyszeć. Paweł Zatorski, czy wcześniej Krzysiek Ignaczak i Piotr Gacek reprezentowali AZS i to są uznane nazwiska. To nie podlega dyskusji. Michał Dębiec to też bardzo dobry libero. Częstochowski klub od paru lat cechuje się bardzo dobrą polityką transferową. Zawodnicy z nawiązką wywiązują się ze swoich zadań. Wielu zawodników właśnie tutaj stawiało swoje pierwsze kroki i wybijało się. Tak jak Paweł Zatorski, czy Krzysztof Ignaczak. Ja w sumie pierwszy sezon w seniorskiej siatkówce grałem w Sosnowcu, ale mam nadzieję, że moja kariera na dobre rozpocznie się w tym klubie (śmiech).
Jak się zapatrujesz na swoją dotychczasową karierę? Nie uważasz, że nie potoczyła się ona tak, jakbyś sobie tego życzył? Po dobrych występach w Sosnowcu ostatni rok spędziłeś tylko w I lidze...
- To fakt. Aczkolwiek w I lidze też mogłem wiele się nauczyć. Może nie tyle samo, co w PlusLidze, bo to jednak nie ten sam poziom. Żałował jednak nie będę, bo najgorzej, jak się czegoś żałuje i patrzy się wstecz. Lepiej patrzeć w przyszłość i stawiać sobie nowe cele. Teraz postawiłem sobie taki cel, by pokazać się z jak najlepszej strony. A jak wyjdzie, to się oczywiście okaże.
W dalszym ciągu nie jest skompletowany skład częstochowskiej drużyny. Brakuje jednego zawodnika na przyjęcie. Drużyna jest w budowie, ale chyba zgodzisz się z tym, że w tym sezonie czeka was piekielnie trudne zadanie. Liga wygląda bardzo ciekawie i wiele drużyn będzie aspirować do gry o medale. Oczywiście skład na papierze to co innego, bo w Częstochowie nieraz już był teoretycznie słabszy skład, a drużyna ucierała nosa faworytom...
- Dokładnie. Liga się wzmacnia i co roku jest coraz mocniejsza. Z biegiem czasu coraz trudniej walczyć o medale. Wydaje mi się, że pretendentami do medali będą teraz ZAKSA, Bełchatów, Resovia i Jastrzębski. My zrobimy wszystko, by "ugryźć" tych faworytów, a przy okazji nie tracić punktów z zespołami z naszego pułapu. Liga wszystko zweryfikuje. Zobaczymy, kto ma jaką psychikę i jakimi dysponuje umiejętnościami.
Zaczynasz powoli współpracę z trenerem Markiem Kardosem. To stosunkowo młody trener jeśli chodzi o doświadczenie w tym fachu. Zeszły sezon dowiódł jednak, że ma znakomite predyspozycje i wielu chwali sobie współpracę z nim...
- Dokładnie. Może nie ma zbyt dużego doświadczenia, ale widać, że ma odpowiednie predyspozycje. Pokazał się rok temu z bardzo dobrej strony. Jak oglądałem niektóre mecze, to trzeba przyznać, że na przerwach udzielał trafnych uwag. Po chłopakach też było widać, że treningi stały na wysokim poziomie. Chłopaki go bardzo chwalą, więc ciesze się, że mogę współpracować z takim szkoleniowcem.
Patrząc na dotychczasowy skład, widać, że ten zespół będzie mieszanką rutyny z młodością...
- Chyba zawsze taka mieszanka była w Częstochowie. Zarówno zawodników młodych, jak i rutynowanych. Zawsze się to sprawdzało. Dwa lata temu piąte miejsce, rok temu czwarte, a jak będzie teraz, zobaczymy. Mam nadzieję, że zakończymy sezon na wysokim miejscu.