Przez tydzień nie dotkniemy piłki - rozmowa z trenerem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Krzysztofem Stelmachem

Trener Krzysztof Stelmach po raz pierwszy od trzech lat miał wakacje. Wrócił do Kędzierzyna-Koźla i rozpoczął z ZAKSĄ przygotowania do nowego sezonu. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl ocenił nie tylko ostatnie mecze reprezentacji, ale życzył kolejnego sukcesu trenerowi Andrei Anastasiemu. W ocenie Stelmacha, polska liga będzie w tym sezonie bardzo trudna, a o medale powinna walczyć "wielka czwórka". - ZAKSA? Mamy silniejszą drużynę niż ostatnio - powiedział.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki
Wojciech Potocki: Chyba pierwszy raz w trenerskiej karierze rozpoczyna pan przygotowania z zespołem od pierwszego dnia? Krzysztof Stelmach: W pierwszym roku mojej pracy w ZAKSIE też zaczynałem od pierwszych treningów. Tym razem miał pan jednak czas na dłuższy odpoczynek z rodziną. To też niezbyt częsta sytuacja. - Dlaczego? To jak najbardziej normalna sytuacja, że po zakończonym sezonie człowiek może odpocząć z rodziną i nabrać sił do pracy. Przez ostatnie trzy lata było inaczej, bo po pracy w klubie byłem zajęty kadrą i praktycznie pracowałem cały rok. Teraz znów mogłem odpocząć z, czego jestem bardzo zadowolony.
Nie zobaczycie piłek - mówił na pierwszym treningu Krzysztof Stelmach (fot. W. Potocki)
Obserwował pan to, co się ostatnio działo z reprezentacją? - Oczywiście, oglądałem mecze Ligi Światowej i cieszyłem się z sukcesów naszej reprezentacji. Miałem zamiar pojechać do Gdańska i obejrzeć treningi, oraz finałowe mecze. Nie zdążyłem i trochę tego żałuję. Mam jednak nadzieję, że wykroję kilka dni i zobaczę, jak teraz pracuje kadra pod nowym kierownictwem. A jak pan ocenia tę nową reprezentację. Grają inaczej niż za "pana czasów"? - Wie pan, zazwyczaj mówi się tak - przyjdzie nowa miotła i inaczej pozamiata. Czy tak jest? Trudno powiedzieć. Mnie się wydaje, że wielkiej różnicy nie ma. Owszem, jest kilka zmian kadrowych, grają dość dobrze ale widzę, że niektóre mankamenty znowu się powtarzają. Mam tu na myśli straty kilku punktów z rzędu. My zwracaliśmy na to uwagę, a teraz znów drużyna potrafi stracić pięć, a nawet siedem punktów po kolei. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak, jak było za trenera Lozano i potem Castellaniego. Przychodził szkoleniowiec, osiągał sukces i zaraz potem przychodziło rozczarowanie, słabsze wyniki, czy dalekie miejsca na ważnych imprezach. Życzę nowemu trenerowi, by po niewątpliwym sukcesie w Lidze Światowej, kontynuował tę dobrą passę. Mam nadzieję, że mu się uda. Wróćmy jednak na kędzierzyńskie podwórko. Na pierwszym treningu miał pan ośmiu zawodników. Da się coś z nimi zrobić? W ubiegłych latach zaczynaliście nawet w czwórkę. - Tak, na pewno mamy mniej powołanych do kadry. Tym razem Paweł Zagumny i Piotrek Gacek trenują w klubie. Mam ich teraz ośmiu i rzeczywiście, można już jakieś treningi zaplanować. Niestety, na następnych pięciu będziemy czekali dość długo, bo wrócą dopiero po mistrzostwach Europy. Dopiero wtedy będziemy w komplecie, a do ligi zostanie tylko tydzień. To trochę mało czasu na zgranie zespołu, ale nie narzekam. Na razie ma pan tylko jednego przyjmującego, Kapelusa. To chyba nieco skomplikuje treningi? - Damy radę (śmiech). Jak będzie trzeba, to poprosimy na trening, czy jakiś sparing, młodych chłopaków z drużyny Michała Chadały. Kapelus mówił dziś, że dostał powołanie do reprezentacji na mecz z Izraelem. - Nic o tym nie wiem. Nie sądzę, żeby gdzieś miał wyjeżdżać. Pierwsze treningi poświęcicie przede wszystkim na przygotowanie fizyczne. Tu dużo do powiedzenia ma nowy trener – Luca Donati. Dziś długo się z panem konsultował. - Tak, to zawsze jest okres, kiedy najwięcej pracy mają trenerzy od przygotowania fizycznego. Jest dużo pracy w siłowni, biegania, jednym słowem pracy nad kondycją i siłą. Dlatego przez pierwszy tydzień w ogóle nie będziemy wyciągać z magazynku piłek do siatkówki. Dopiero w drugim tygodniu zaczniemy trenować dwa razy dziennie i wtedy jedne z zajęć będą już poświęcone treningowi typowo siatkarskiemu.
Trener Stelmach na pierwszym treningu. W głębi Luca Donati (fot. W. Potocki)
A pierwsze sparingi? - O, do tego jeszcze bardzo długa droga. O ile dobrze pamiętam, to zaczną się one około 20 września. Porozmawiajmy o drużynie. Jest pan zadowolony ze zmian i nowych zakupów? To będzie silniejszy zespól, niż ten sprzed roku? - Nie ma co do tego wątpliwości. Ze składu jestem bardzo zadowolony, w końcu ja te zmiany proponowałem. Oczywiście konsultowałem się z prezesem i innymi trenerami, ale generalnie drużyna powinna być silniejsza. Na razie tylko na papierze i dopiero na parkiecie okaże się, czy tak jest w rzeczywistości. Jak będzie, trudno powiedzieć. Inni przecież też się wzmocnili i na pewno nie będzie łatwo. Gracie w tym roku na dwóch frontach. W lidze Mistrzów i w PlusLidze. Myśli pan, że trzynastu ludzi, wliczając w to młodego Wardę, to wystarczająca kadra? - Sądzę, że tak. W ubiegłym roku mieliśmy dwunastkę i daliśmy sobie radę, więc teraz też powinno być dobrze. Mam na każdej pozycji, poza libero, bardzo dobrych zmienników i nawet, jeśli zdarzą się jakieś kontuzje, czy urazy, to zastępcy nie obniżą poziomu gry zespołu. Liga zweryfikuje przedsezonowe prognozy, ale można już chyba co nieco o rywalach powiedzieć. Bardzo groźne będzie chyba Jastrzębie. - Na pewno. Kupili wielu klasowych zawodników i powinni się liczyć w walce o medale. Zresztą wszyscy już mówią o wielkiej czwórce. Mam na myśli Skrę, Resovię, Jastrzębie i moich chłopaków. Pozostałe drużyny będą chciały dołączyć do czołówki.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×