Takie decyzje nie przychodzą z łatwością - rozmowa z kończącym karierę siatkarską Wojciechem Szczurowskim

Były przyjmujący m.in. Gwardii Wrocław, AZS Politechniki Warszawskiej, czy Trefla Gdańsk, Wojciech Szczurowski, opowiada o swojej zakończonej już karierze. Nie wyklucza jednak powrotu do siatkówki w roli trenera, a nawet zawodnika - gdy pojawi się okazja żeby pomóc komuś w play-off to rozważę taką opcję - komentuje brązowy medalista mistrzostw Polski juniorów.

KN: Decyzja o zakończeniu kariery przyszła Ci łatwo? Tym bardziej, że sezon w barwach Nysy należy uznać za bardzo udany.

Wojciech Szczurowski: Takie decyzje nie przychodzą z łatwością, a na pewno nie komuś kto przez tyle lat uprawiał sport wyczynowo. Wiadomo natomiast, że kiedyś trzeba podjąć taką decyzję. Teraz mam zamiar przyglądać się jak dorastają moje dzieci i dopingować je we wszystkim co robią, bo wcześniej nie miałem na to czasu.

Wielu siatkarzy, którzy przez sporą część swojego życia grali w siatkówkę, po zakończeniu przygody zawodniczej z tym sportem rozpoczynają karierę trenerską? Rozważałeś taką opcję?

- Tak, rozważałem. Mam nawet skończony kurs trenerski, ale jakoś nie przytrafiła się okazja i jakaś konkretna propozycja, więc myśli o pracy w tym zawodzie odkładam na później. Być może kiedyś będzie okazja popracować jako drugi trener i zobaczyć jak to wygląda z drugiej strony, no i oczywiście czy będę się nadawał, bo do tego żeby być trenerem nie wystarczy mieć wiedzę. Do takiej pracy trzeba mieć dar aby być dobrym w tym co się robi.

Na co dzień mieszkasz we Wrocławiu. Załóżmy, że projekt Burza Wrocław w sezonie 2009/2010 nie zakończyłby się fiaskiem, tylko klub dalej istniał i awansował do I ligi mężczyzn, co było bardzo realne biorąc pod uwagę personalia drużyny. Czy uważasz, że wtedy Twoja kariera wciąż by trwała?

- Ciężko dywagować na ten temat, ale pewnie tak. Jednym z powodów dla których skończyłem już z graniem były ciągłe pobyty poza domem. Niestety siatkówka męska w tak wielkim mieście jak Wrocław chyba jak na razie nie ma racji bytu, a szkoda bo to miasto z wielkimi tradycjami w tej dziedzinie sportu. A co do Burzy i całej przygody związanej z tym klubem to szkoda szansy jaka wtedy się pojawiła, bo zebrała się naprawdę świetna grupa ludzi w zespole i mogliśmy dużo wtedy ugrać. Niestety skończyło się tak jak się skończyło i po tym klubie zostały tylko zaległości finansowe wobec zawodników, a miało być tak pięknie.

Trener tamtejszej drużyny, Dominik Frister, który teraz prowadzi Cuprum Lubin w I lidze mężczyzn, proponował Ci grę w swojej drużynie?

- Nie rozmawiałem z nim o tym, bo trzymałem się wersji, że zawieszam buty na przysłowiowy "kołek". Być może gdy pojawi się okazja żeby pomóc komuś w play-off to rozważę taką opcję, ale na razie po 19 latach siatkówki mam wolne i staram się z tego korzystać.

Czy robiłeś podsumowanie swojej kariery? Które z siatkarskich chwil, osiągnięć wspominasz najmilej?

- Nie robiłem takiego podsumowania, ale na pewno miło wspominam pięć awansów do ekstraklasy. Poza tym wszystkie Akademickie Mistrzostwa Polski, w których brałem udział i oczywiście brązowy medal mistrzostw Polski juniorów w Rzeszowie.

Wszyscy sportowcy po zakończeniu przygody ze sportem powinni znać odpowiedź na pytanie "co teraz?". Powiesz internautom co teraz robi Wojciech Szczurowski?

- Staram się rozkręcać swój interes i mam nadzieję, że mi się uda. Na pewno nie będę żył bezczynnie, gdyż raczej nie nadaję się do siedzenia przed telewizorem. Muszę być w ruchu i ciągle wokoło musi coś się dziać.

Przygotowania do sezonu 2011/2012 rozpoczęły się. Przechodzi Ci przez myśl stwierdzenie, że może jeszcze jeden rok mógłbyś grać?

- Jak na razie nie, ale tak jak powiedziałem nie siedzę i nic nie robię, tylko trenuje i ruszam się sam dla siebie oraz dla swojej przyjemności. Mam nadzieję, że ten nawyk mi zostanie już do śmierci.

W czasie swojej kariery miałeś wielu trenerów. Z którymi pracowało Ci się najlepiej i którym najwięcej zawdzięczasz?

- Na pewno jednym z takich trenerów był pan Waldemar Szczepanowski z Wałbrzycha, który prowadził mnie w juniorach i nauczył mnie jak podchodzić do sportu. Natomiast ciężko będzie wskazać tylko jedno, kolejne nazwisko. Praca z duetem trenerskim Iwaniak i Grygołowicz układała mi się bardzo dobrze. Miło wspominam krótką, ale świetnie prosperującą współpracę ze świętej pamięci trenerem Wagnerem oraz z trenerem Ireneuszem Mazurem. Myślę, że każdy szkoleniowiec, z którym pracowałem pozostawił we mnie coś z siebie, bo jestem zdania, że człowiek kształtuje się całe życie, aż do końca przygody ze sportem.

Tęsknisz już za siatkówką?

- Jeszcze nie wiem, poproszę o to pytanie za jakiś czas.

Komentarze (0)