Finlandia - Hiszpania 3:2 (25:21, 23:25, 23:25, 25:23, 15:11)
Finaldia: Esko, Kunnari, Oivanen Mikko, Shumov, Oivanen Matti, Sivula, Hyvarinen (l) oraz Ojansivu, Hietanen, Lehtonen
Hiszpania: Perez, Sevillano, Hernan, Subiela, Garcia-Torres, De La Fuente, Valido (l) oraz Rodriguez, Flores, Barcala, Molto
Dzięki piątkowemu zwycięstwu oba zespoły zrównały się punktami w grupowej tabeli, Hiszpania dzięki lepszemu ratio punktowemu zajmuje jednak wciąż pozycję trzecią, Finowie są natomiast na ostatniej, czwartej lokacie.
Piątkowe spotkanie było bardzo wyrównane, oba zespoły miały jednak w swojej grze lepsze i gorsze momenty. W pierwszej partii od początku przeważali Hiszpanie, którzy na pierwszej przerwie technicznej przeważali 8:7. Kilka minut później na prowadzenie 14:12 wyszli jednak Finowie, głównie za sprawą ciężkiej zagrywki i udanych ataków Mikko Oivanena. Od tego momentu Finowie przejęli inicjatywę w secie pierwszym, którego wygrali po udanym ataku Kunnariego.
Już na początku drugiego seta nie obyło się bez małej dramaturgii, kiedy Iban Perez po mocnym uderzeniu piłką i krwotoku z nosa musiał opuścić boisko. Perez już w tym spotkaniu nie zagrał, w jego miejsce do gry został desygnowany Juan Carlom Barcala. Na pierwszej przerwie technicznej to Finowie prowadzili jednym punktem, jednak druga przerwa to już dwupunktowa przewaga gości. Finowie zdołali doprowadzić do remisu po 20, ale po dwóch kolejno zdobytych punktach przez drużynę z Półwyspu Iberyjskiego trener Mauro Berutto poprosił o czas dla swojego zespołu. Ta przerwa nie wybiła Hiszpanów z rytmu gry, do końca seta nie oddali oni bowiem prowadzenia i wygrali partię do 23.
Do trzeciej partii Finowie przystąpili bardzo zmotywowani, prowadząc zarówno podczas pierwszej (8:7), jaki drugiej (16:14) przerwy technicznej. To Hiszpanie uzyskali jednak w końcówce dwupunktową przewagę 20:18. Skandynawowie zdołali doprowadzić do wyrównania 21:21, po ataku wyprowadzonym po świetnej obronie Hyvarinena. Poświęcenie fińskiego libero na niewiele się jednak zdało, kolejne piłki zostały bowiem wygrane przez przyjezdnych, którzy podobnie jak w poprzedniej partii zwyciężyli seta do 23.
Również czwarta partia była bardzo wyrównana. Na pierwszej przerwie technicznej Finowie prowadzili jednym punktem, na drugiej natomiast taką samą przewagę mieli przyjezdni. Również w końcówce walka toczyła się punkt za punkt, ale mocniejsi w decydującym momencie okazali się Finowie, którzy ostatni punkt w secie zdobyli dzięki świetnemu pojedynczemu blokowi Mikko Oivanena.
W piątej partii już po kilku minutach Finowie prowadzili 5:2 i trener Hiszpanów Marcelo Mendez zmuszony był do wykorzystania czasu na żądanie. Przerwa nic jednak nie pomogła, bo gospodarze nie mieli zamiaru oddać wypracowanego prowadzeni (8:6, 10:7). Nerwowo zrobiło się w końcówce, kiedy zespół z Półwyspu Iberyjskiego zbliżył się do rywala na jedno oczko (12:11). Czas wzięty tym razem przez Mauro Berutto uporządkował jednak grę Skandynawów, którzy po czasie byli jedynym zespołem zdobywającym punkty i wygrali w tie-breaku 15:11 a cały mecz 3:2.
Najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania był Mikko Oivanen, którego polscy kibice już w najbliższym sezonie będą mogli oglądać w barwach Asseco Resovii Rzeszów. Fin zapisał na swoim koncie aż 26 punktów. Po 16 oczek w piątkowym spotkaniu zgromadzili Matti Oivanen i Sivula Urpo. W drużynie hiszpańskiej najlepiej punktującym był zmiennik Pereza - Juan Carlos Barcala, zdobywca 21 punktów.
Było to pierwsze od dłuższego czasu zwycięstwo Finów nad Hiszpanami (Skandynawowie przegrali z Hiszpanią na ME, podczas turnieju kwalifikacyjnego do IO w Izmirze oraz dwukrotnie w tej edycji Ligi Światowej), dlatego też trener Mauro Berutto nie ukrywał zadowolenia z postawy swoich podopiecznych. - Cieszę się bardzo, zwłaszcza, że pokonaliśmy przecież Mistrzów Europy - mówił. - To moje pierwsze zwycięstwo z Hiszpanią, przegraliśmy już z nimi tyle razy na ważnych imprezach. Nie było jednak łatwo, Hiszpanie grają bowiem świetnie w obronie - dodawał fiński kapitan Mikko Esko.
Bułgaria - USA 3:2 (25:22, 24:26, 25:16, 23:25, 15:10)
Bułgaria: Iwanow, Żekow, Jordanow, Gajdarski, Kazijski, Aleksiew, Sałparow (l) oraz Cwetanow, Miluszew, Stojkow, Konstantinow
USA: Rooney, Hoff, Hansen, Gardner, Thomas, Touzinsky, Lambourne (l) oraz Salmon, Billings, Taliaferro
Siatkarze Stanów Zjednoczonych odnieśli dopiero drugą porażkę w tej edycji Ligi Światowej. Ponownie, ich pogromcami okazali się Bułgarzy, którzy wygrali 3:2. Nie zmienia to faktu, że to drużyna USA, a nie podopieczni Martina Stojewa pojadą na Final Six do Brazylii. Spotkanie, pomimo, że było wyłącznie pojedynkiem o honor cieszyło się bardzo dużym zainteresowaniem bułgarskich kibiców, oglądał je komplet 6 tys. widzów, a dla kilkuset osób zabrakło biletów.
W pierwszej partii walka była wyrównana do stanu 18:18. Później udane serwisy Kazijskiego, jak i świetna gra w ataku Aleksiewa pozwoliły Bułgarom uzyskać przewagę i wygrać partię 25:22. W secie drugim już po kilku minutach prowadzili 4:0, ale dobra gra Touzinskiego i Rooneya pozwoliła Amerykanom już do drugiej przerwy technicznej odrobić straty. Nawet udane ataki Iwanowa nie odmieniły losów seta, którego Amerykanie wygrali 26:24. W trzeciej partii początkowo walka toczyła się punkt za punkt, ale dobra zagrywka Żekowa pozwoliła gospodarzom uzyskać wysokie prowadzenie i wygrać seta wyraźnie 25:16. Amerykanie w partii czwartej udowodnili jednak, że nie zamierzają składać broni i po wyrównanej walce wygrali 25:23. Dopingowali przez kilkutysięczną publiczność Bułgarzy ponownie chwycili wiatr w żagle w tie-breaku, którego wygrali głównie za sprawą bardzo dobrej postawy w polu zagrywki.
- Zrobiliśmy cztery błędy z rzędu w partii drugiej, dlatego też spotkanie potoczyło się tak, a nie inaczej. Sami zafundowaliśmy sobie trudności, ale na szczęście ostatecznie zdołaliśmy wygrać - oceniał trener Bułgarów Martin Stojew. Jak dodawał szkoleniowiec, wszyscy w bułgarskim zespole liczą na zwycięstwo również w sobotę, by miłym akcentem zakończyć rozgrywki Ligi Światowej i w spokoju przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich. - Chociaż momentami graliśmy słabo, ostatecznie wygraliśmy, co podbudowało nasze morale. Oczywiście, mogliśmy zagrać lepiej, ale reprezentacja USA to naprawdę świetna drużyna. Niemniej spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej, gdybyśmy w głupi sposób nie przegrali drugiego seta - dodawał kapitan Plamen Konstantinow.
- Próbowaliśmy wygra, ale okazało się to niewykonalne z tak młodym składem i Bułgarami grającymi przed własną publicznością. Spotkanie to było jednak świetną lekcją dla moich mniej doświadczonych zawodników - podsumowywał szkoleniowiec USA Hugh McCutcheon. Thomas Hoff, kapitan reprezentacji z Ameryki Północnej, zauważał, że ważniejsza od wygranej była możliwość gry z Bułgarami, prezentującymi agresywną siatkówkę. - Gra tutaj jest dla nas bezcenna. Przyjazd do Warny z pewnością nie był stratą czasu - dodawał.
W piątkowym spotkaniu Bułgarzy prezentowali zdecydowanie lepszą siłę ataku, zdobywając w tym elemencie 67 punktów wobec 52 oczek siatkarzy USA. Jednocześnie, gospodarze popełnili jednak aż o 10 więcej błędów własnych (34 do 24). Bułgarzy przeważali również w bloku, zdobywając nim 16 punktów, wobec 10 punktów Amerykanów. Najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania był zawodnik gospodarzy Todor Aleksiew, który zdobył 28 punktów. Dwa razy mniejszą zdobyczą punktową mógł się na zakończenie pochwalić Matiej Kazijski. W zespole przyjezdnych najskuteczniejsi byli Rooney (19) i Touzinsky (17).