Na miejscu Kubiaka zachowałabym się inaczej - rozmowa z Jolantą Dolecką, prezes AZS Politechniki Warszawskiej

W czwartek meczem z Delektą Bydgoszcz sezon ligowy zainauguruje AZS Politechnika Warszawska. Portal SportoweFakty.pl przeprowadził rozmowę z prezes Jolantą Dolecką na temat zbliżających się rozgrywek.

Piotr Stosio
Piotr Stosio

Piotr Stosio: Czuje pani stres przed startem nowego sezonu?

Jolanta Dolecka: Politechnika gra w PlusLidze już od dziewięciu lat, więc przyzwyczaiłam się. Natomiast chciałabym, żeby ludzie, którzy przyjdą na czwartkowy mecz z Delektą Bydgoszcz, zobaczyli dobre spotkanie i walkę na boisku od pierwszej piłki, a potem wyszli usatysfakcjonowani z hali Torwar. A kto wygra, to już inna sprawa. Siatkówka jest sportem, w którym nie ma remisów. Ktoś musi przegrać, a ktoś inny wygrać. Mam jednak taki charakter, że najbardziej zależy mi na walce. O poziom jestem spokojna.

A czy według pani ludzie przyjdą na czwartkowy mecz z Delektą?

- Mam taką nadzieję. Nie wiem, ile dokładnie osób będzie na trybunach, bo nie zajmuję się sprzedażą biletów. Wiem jedno, na dzisiaj są jeszcze wolne miejsca.

W czasie memoriału Ambroziaka na trybunach były pustki. Niewielu fanów przyszło dopingować Politechnikę.

- Nie jest to nasza wina, bo to nie działacze AZS byli organizatorami memoriału. Puste miejsca w Arenie Ursynów to spory błąd, ale dla mnie osobiście nie do przyjęcia była sytuacja, w której bilet kosztował 40 albo 50 złotych. Jeżeli czteroosobowa rodzina chciała obejrzeć dwa mecze jednego dnia, musiała zapłacić aż 200 złotych.

W czasie konferencji prasowej mówiąc o celach drużyny na nowy sezon nie powiedziała pani, które konkretnie miejsce mają zająć zawodnicy Politechniki. Jakie jest właściwie zadanie stołecznych siatkarzy?

- Zawsze jestem daleka od deklaracji odnośnie pozycji i nigdy nie stawiam zespołowi aż tak konkretnych celów. Podobnie jest przed obecnym sezonem. Rozmawiając z zespołem kładę nacisk przede wszystkim na walkę do końca i dobrą grę, jeżeli zawodnicy będą tak robić, wtedy z pewnością przyjdą zwycięstwa. Jestem jednak spokojna, że znajdziemy się w pierwszej ósemce i zagramy w fazie play-off.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu powiedziała pani, że chce, aby drużyna w kolejnym zajęła jeszcze wyższą pozycję, czyli czwartą. Dzisiaj już wiemy, że miejsce tuż za podium przerasta możliwości obecnego zespołu.

- Wcale nie uważam, że nie mamy szans na zajęcie czwartego miejsca. Liga dopiero się rozpoczyna i w sporcie wszystko jest możliwe. Powiedziałabym raczej, że będzie o to ciężko, ponieważ jesteśmy w sytuacji znacznie trudniejszej od czterech najbogatszych klubów, które mają bardzo wysokie budżety. Na dzień dzisiejszy przegrywamy ze Skrą Bełchatów, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, Resovią Rzeszów i Jastrzębskim Węglem już na starcie. Działacze tych czterech klubów mają w rękach potężny atut w postaci olbrzymich pieniędzy i dlatego też zawodnicy, którzy grają u nas mogą się wypromować, potem opuszczają Politechnikę i przechodzą do mocniejszych zespołów. Jest to oczywiście przykre.

Znowu Politechnika może mieć problem z atakującym, bo Grzegorz Szymański jest już zawodnikiem wypalonym.

- Przeciwnie, w mojej opinii Grzesiek w formie, którą prezentuje ostatnio, będzie w bieżącym sezonie jednym z najlepszych zawodników w Polsce.

A nie myślała pani o zatrudnieniu Marcela Gromadowskiego, który ostatnio rozwiązał kontrakt z greckim Iraklisem Saloniki?

- Wiem o tym, jednak raczej zastanawiam się nad sprowadzeniem kolejnego przyjmującego. Dla Politechniki to lepsza opcja i niewykluczone, że jeszcze kogoś sprowadzimy.

Kim mógłby być wspomniany nowy zawodnik?

- Na razie nie myślimy o konkretnych nazwiskach, raczej o samym pomyśle.

A ile wynosi budżet klubu w sezonie 2011/12?

- Suma jest podobna do tej z poprzedniego roku. Od 3,5 do 4 milionów złotych.

Dlaczego więc Politechnika nie ma sponsora tytularnego?

- To ciekawe pytanie. Nie wiem, dlaczego, po prostu nie znaleźliśmy takiego. W Warszawie ciężko pozyskuje się sponsorów.

W mieście mającym ponad dwa miliony mieszkańców?

- Tak, nawet w tak dużej metropolii. Mimo że mamy swoją markę, wysoko wycenianą wartość klubu, nie znalazł się jednak nikt chętny. I podkreślę jeszcze raz, mam duży żal do miejskich i wojewódzkich urzędników. Sport w Warszawie powoli upada, a nikt nie stara się pomóc takiemu klubowi jak AZS Politechnika Warszawska. Rzadko się zdarza, żeby jakiś klub miał dwie drużyny w ekstraklasie.

Czy ma pani żal do Michała Kubiaka i Zbigniewa Bartmana o sposób rozstania się z klubem?

- Do Zbyszka absolutnie nie. Zresztą uważam, że on i Michał są fajnymi chłopcami, bardzo ich lubię i cenię za poprzedni sezon, bo ich wkład w zajęcie piątego miejsca był ogromny. Zbyszek po wygaśnięciu ważności kontraktu z Politechniką był wolnym zawodnikiem i mógł zrobić, co chciał. Być może zrobił to ciut za późno i o to mogę mieć do niego małe pretensje.

Czy o to, że poinformował o decyzji SMS-em?

- Najpierw długo rozmawialiśmy, a potem napisał mi SMS-a, ale znając jego młody wiek, mogę go rozgrzeszyć. Co do Michała, nie wiem, dlaczego tak postąpił. Może ze względu na chęć pracy z trenerem Bernardim i wspólne występy ze Zbyszkiem? Obaj zawsze podkreślali, że chcą grać o wyższe cele. Daj im Boże, ja bym jednak inaczej się zachowała w podobnej sytuacji, gdybym była Kubiakiem. I dzisiaj byłoby pewnie po sprawie. Michał wybrał inną drogę i nie wiem, co obecnie chce osiągnąć. To znaczy domyślam się, jak wszystko dalej się potoczy.

Proszę w takim razie powiedzieć.

- Nie mogę, dopóki sprawa się nie rozstrzygnie w piątek przed Sądem Polubownym. Podejrzewam tylko, co Michał chce osiągnąć w tej sprawie.

Ile prawdy jest w tym, że Michał Kubiak nie przedłużył kontraktu z Politechniką, tylko zrobił to za niego jego menadżer?

- Nie było żadnego przedłużenia. Kontrakt był podpisany od razu na dwa lata przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu przez jego pełnomocnika.

Czyli menadżera Andrzeja Grzyba?

- Tak, jednocześnie powiem, że pan Grzyb ma wielu zawodników i wiele zawodniczek, więc sytuacja nie była nowa.

Czy może pani powiedzieć wprost, że Michał Kubiak ze względu na całą aferę w Politechnice już nie zagra?

- Pewnie byłby to dyskomfort dla obu stron, natomiast jestem osobą ugodową i jeżeli Michał stwierdziłby, że nadal chce grać dla Politechniki, to nie byłoby problemów z jego występami. Cenię go jako zawodnika i uważam, że jest naprawdę dobrym siatkarzem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×