Słabi Inżynierowie, Steuerwald znowu zawodzi

Trzy porażki w czasie VI Memoriału imienia Zdzisława Ambroziaka, blamaż w pierwszej kolejce PlusLigi - tak wyglądają ostatnie wyniki siatkarzy AZS Politechniki Warszawskiej. Wiele wskazuje, że podopieczni Radosława Panasa, będą jedną z najsłabszych ekip w siatkarskiej ekstraklasie.

- Nie ma co ukrywać, że nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy. Może to zabrzmi głupio, ale było lepiej niż w czasie memoriału, chociaż i tak zdecydowanie za słabo - tłumaczył kiepską dyspozycję po meczu z Delectą przyjmujący Wojciech Żaliński. Siatkarz o sporym potencjale i jeden z cichych bohaterów poprzedniego sezonu w czwartek należał do najsłabszych w zespole Inżynierów. - Nie ukrywam, że mam ogromne problemy z atakiem. Ośmieszyłbym się, gdybym próbował się w jakikolwiek sposób tłumaczyć. Po prostu muszę wiele zmienić w mojej grze, a nad zmianami popracować na treningach - nie ukrywał słabej dyspozycji siatkarz zmieniony w trakcie gry przez Macieja Krzywieckiego.

W pierwszej kolejności kilka cierpkich słów trener Radosław Panas powinien jednak wystosować w kierunku sprowadzonych przed sezonem do Politechniki obcokrajowców Vida Jakopina i Patricka Steuerwalda, którzy mieli być gwiazdami zespołu, a na razie wydają się nieco zagubieni. Zawiódł zwłaszcza drugi z wymienionych. - Grał przyzwoicie, ale nie ustrzegł się błędów w rozegraniu. Czasami ponosiły go również emocje, jednak ciężko się gra, gdy rozgrywający wystawia piłki na pojedynczy blok, a jego koledzy ich nie kończą - próbował tłumaczyć niemieckiego rozgrywającego na pomeczowej konferencji prasowej trener Panas, na siłę szukając pozytywów w jego grze.

Słabą dyspozycję z mistrzostw Europy w Austrii i Czechach Steuerwald przeniósł na parkiety PlusLigi. Często nie rozumiał się z atakującymi, wystawiał niedokładnie i popełniał proste błędy. - Nie chcę zrzucać na Patricka win za porażkę, choć przyznaję, że moja współpraca z nim nie wygląda na razie tak, jak powinna - przyznał po meczu z Delectą Żaliński, który w bieżącym sezonie będzie podstawowym przyjmującym Politechniki.

Tymczasem, gdyby nie przyzwoita gra najbardziej doświadczonych zawodników z Warszawy, czyli Marcina Nowaka i Grzegorza Szymańskiego, a także udane wejście młodego Krzywieckiego mogło skończyć się katastrofalnym wynikiem 0:3. I to w starciu z zespołem, który przegrywał z Politechniką w poprzednim sezonie mecz za meczem. - Jesteśmy nowym zespołem i dopiero zgrywamy się. Z Delectą kilka razy po naszej stronie spadły piłki, które nie powinny. W czasie kontraataków były sytuacje, w których nie wiadomo było, kto ma być wystawiającym. Pozostaje nam jeszcze więcej pracować, a czas będzie działał na naszą korzyść - stwierdził kapitan zespołu Marcin Nowak, który akurat do swojej dyspozycji nie powinien mieć wielkich zastrzeżeń.

Komentarze (0)