Przed inauguracyjną rundą Ligi Światowej dwie wygrane Brazylii wydawały się niemal pewne i nikt z kibiców nie wróżył takich emocji i tak wyrównanego przebiegu ich obu spotkań z Serbami tym bardziej, że w sobotnim spotkaniu zagrał praktycznie najmocniejszy skład – na parkiecie zabrakło jedynie kontuzjowanego Giby, którego zastąpił Murilo.
Na pozór wszystkie atuty: technika indywidualna, zgranie i doświadczenie były po stronie gospodarzy. Tymczasem Serbia stawiła zacięty opór faworyzowanym rywalom, którzy szansy na wygrane musieli szukać dopiero w pięciu setach. Ostateczny sukces reprezentacja Brazylii zawdzięcza nieco równiejszej grze na dystansie całego spotkania, a bezcenne punkty przyniosły mistrzom świata kontrataki, wyprowadzone dzięki aktywnej postawie w obronie, zmienna zagrywka i większa odporność psychiczna w kluczowych momentach pojedynku.
Na pojedynki z Francuzami trener Bernardo Rezende nie zabrał swoich największych gwiazd, wyraźnie oszczędzając im długich i wyczerpujących podróży do Europy. Spotkaniom towarzyszyło ogromne zainteresowanie kibiców i należy podkreślić, iż pierwszego dnia rywalizacji miłośnicy siatkówki obejrzeli interesujące widowisko, w którym nie zabrakło fantastycznych ataków, ofiarnych obron i niekonwencjonalnych rozwiązań akcji ofensywnych. Ostatecznie cenne zwycięstwo odnieśli gospodarze, pokonując zespół z Brazylii 3:2.
W drugim spotkaniu szkoleniowiec Brazylijczyków, z żelazną konsekwencją próbujący nowe ustawienia, postanowił dać szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności kolejnym graczom. I tak na parkiecie pojawili się: rozgrywający Marlon, środkowy Eder, przyjmujący Nalbert, a Samuel przesunięty został na atak.
Należy przyznać, że roszady personalne miały korzystny wpływ na obraz gry Brazylijczyków, a szczególnie mogła się podobać postawa Marlona i Samuela. Choć rozgrywający Marlon to całkowicie anonimowa postać nawet dla wytrawnych miłośników siatkówki, to jego wystawy miały odpowiednią wysokość i tempo, umiejętnie dobrane do indywidualnych parametrów swoich atakujących. Prowadzona przez niego drużyna, nie tracąc nawet seta, pokonała trójkolorowych.
W trzeci weekend Ligi Światowej reprezentacja Brazylii odniosła dwa – niejako planowe – zwycięstwa, pokonując zespół Wenezueli. Jednak wygrane zostały okupione sporym wysiłkiem, gdyż mistrzowie świata walczyli nie tylko z dobrze dysponowanymi przeciwnikami, ale i z własną niemocą, gdyż ich forma pozostawiała sporo do życzenia i daleka była od optymalnej.
Brazylijczycy oba spotkania rozegrali w odmiennych składach, nadal szukając najlepszych zmienników podstawowych graczy. Najistotniejszą zmianą, dokonaną przez ich trenera, było desygnowanie do gry dwóch rozgrywających. W pierwszym pojedynku grą brazylijskiej drużyny kierował Bruno Rezende, w drugim – Marlon.
W obu spotkaniach tylko pierwsze partie padły łupem gospodarzy, których do wygranej poprowadził atakujący Ernardo Gomez. Znakomicie spisywał się wenezuelski blok, który skutecznie utrudniał życie siatkarzom z Brazylii, a mocna zagrywka Gomeza , Diaza i Fredy’ego odrzuciła gości od siatki.
Nie można jednak zapominać, iż Brazylijczycy - na początku każdego meczu - mieli problemy przede wszystkim z własną grą – popełniali mnóstwo prostych błędów w akcjach ofensywnych oraz w polu zagrywki, gubili rytm ataku, źle przyjmowali serwisy rywali, nieudolnie konstruowali i wykonywali kontrataki Dopiero po uporządkowaniu własnej gry – uzyskiwali przewagę i ostatecznie odbierali rywalom ochotę do gry.
Kolejne dramatyczne, pięciosetowe boje gospodarze tegorocznego Final Six stoczyli w Serbii, skąd udało im się przywieść tylko jedną wygraną.
Największym wydarzeniem kolejnych konfrontacji - z Francuzami - był powrót na parkiet przyjmującego Giby. Oba mecze przebiegały pod całkowitą kontrolą gospodarzy, którzy narzucili przeciwnikom swój styl gry. Dynamiczne ataki Andre i Dantego siały autentyczny popłoch wśród francuskich obrońców, a błyskawiczne kontry, swobodnie wyprowadzane przez rozgrywającego Marcelinho z różnych stref, były nie do odczytania dla – mocno zagubionego – bloku rywali.
Spotkania pomiędzy zespołami Brazylii i Wenezueli także nie przyniosły większych emocji. Mistrzowie świata spokojnie wypunktowali swoich przeciwników, pokazując sporo dynamicznych i efektownych zagrań na całej długości siatki.
Wyniki spotkań reprezentacji Brazylii w rundzie grupowej:
Brazylia – Serbia 3:2 (22:25, 25:23, 25:18, 23:25, 15:11)
Brazylia – Serbia 3:2 (23:25, 25:19, 24:26, 25:23, 15:11)
Francja – Brazylia 3:2 (25:22, 23:25, 25:23, 22:25, 15:13)
Francja – Brazylia 0:3 (29:31, 21:25, 17:25)
Wenezuela – Brazylia 1:3 (25:16, 22:25, 21:25, 19:25)
Wenezuela – Brazylia 1:3 (25:23, 29:31, 13:25, 20:25)
Serbia – Brazylia 2:3 (25:17, 25:21, 21:25, 21:25, 8:15)
Serbia – Brazylia 3:2 (20:25, 18:25, 25:23, 25:20, 15:11)
Brazylia – Francja 3:0 (25:22, 25:17, 27:25)
Brazylia – Francja 3:0 (25:17, 25:21, 25:19)
Brazylia – Wenezuela 3:0 (25:23, 25:16, 29:27)
Brazylia – Wenezuela 3:0 (25:19, 25:20,25:17)