Final Six LŚ: Droga do finału - Brazylia

Mistrzowie świata z Brazylii nie musieli walczyć o pierwsze miejsce w grupie A, gdyż i tak - jako gospodarze - mieli zagwarantowany udział w Final Six. Zapewne z tego względu potraktowali fazę grupową Ligi Światowej jako etap budowania formy przed najważniejszymi tegorocznymi imprezami.

Lidia Łydka
Lidia Łydka

Przed inauguracyjną rundą Ligi Światowej dwie wygrane Brazylii wydawały się niemal pewne i nikt z kibiców nie wróżył takich emocji i tak wyrównanego przebiegu ich obu spotkań z Serbami tym bardziej, że w sobotnim spotkaniu zagrał praktycznie najmocniejszy skład – na parkiecie zabrakło jedynie kontuzjowanego Giby, którego zastąpił Murilo.

Na pozór wszystkie atuty: technika indywidualna, zgranie i doświadczenie były po stronie gospodarzy. Tymczasem Serbia stawiła zacięty opór faworyzowanym rywalom, którzy szansy na wygrane musieli szukać dopiero w pięciu setach. Ostateczny sukces reprezentacja Brazylii zawdzięcza nieco równiejszej grze na dystansie całego spotkania, a bezcenne punkty przyniosły mistrzom świata kontrataki, wyprowadzone dzięki aktywnej postawie w obronie, zmienna zagrywka i większa odporność psychiczna w kluczowych momentach pojedynku.

Na pojedynki z Francuzami trener Bernardo Rezende nie zabrał swoich największych gwiazd, wyraźnie oszczędzając im długich i wyczerpujących podróży do Europy. Spotkaniom towarzyszyło ogromne zainteresowanie kibiców i należy podkreślić, iż pierwszego dnia rywalizacji miłośnicy siatkówki obejrzeli interesujące widowisko, w którym nie zabrakło fantastycznych ataków, ofiarnych obron i niekonwencjonalnych rozwiązań akcji ofensywnych. Ostatecznie cenne zwycięstwo odnieśli gospodarze, pokonując zespół z Brazylii 3:2.

W drugim spotkaniu szkoleniowiec Brazylijczyków, z żelazną konsekwencją próbujący nowe ustawienia, postanowił dać szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności kolejnym graczom. I tak na parkiecie pojawili się: rozgrywający Marlon, środkowy Eder, przyjmujący Nalbert, a Samuel przesunięty został na atak.

Należy przyznać, że roszady personalne miały korzystny wpływ na obraz gry Brazylijczyków, a szczególnie mogła się podobać postawa Marlona i Samuela. Choć rozgrywający Marlon to całkowicie anonimowa postać nawet dla wytrawnych miłośników siatkówki, to jego wystawy miały odpowiednią wysokość i tempo, umiejętnie dobrane do indywidualnych parametrów swoich atakujących. Prowadzona przez niego drużyna, nie tracąc nawet seta, pokonała trójkolorowych.

W trzeci weekend Ligi Światowej reprezentacja Brazylii odniosła dwa – niejako planowe – zwycięstwa, pokonując zespół Wenezueli. Jednak wygrane zostały okupione sporym wysiłkiem, gdyż mistrzowie świata walczyli nie tylko z dobrze dysponowanymi przeciwnikami, ale i z własną niemocą, gdyż ich forma pozostawiała sporo do życzenia i daleka była od optymalnej.

Brazylijczycy oba spotkania rozegrali w odmiennych składach, nadal szukając najlepszych zmienników podstawowych graczy. Najistotniejszą zmianą, dokonaną przez ich trenera, było desygnowanie do gry dwóch rozgrywających. W pierwszym pojedynku grą brazylijskiej drużyny kierował Bruno Rezende, w drugim – Marlon.

W obu spotkaniach tylko pierwsze partie padły łupem gospodarzy, których do wygranej poprowadził atakujący Ernardo Gomez. Znakomicie spisywał się wenezuelski blok, który skutecznie utrudniał życie siatkarzom z Brazylii, a mocna zagrywka Gomeza , Diaza i Fredy’ego odrzuciła gości od siatki.

Nie można jednak zapominać, iż Brazylijczycy - na początku każdego meczu - mieli problemy przede wszystkim z własną grą – popełniali mnóstwo prostych błędów w akcjach ofensywnych oraz w polu zagrywki, gubili rytm ataku, źle przyjmowali serwisy rywali, nieudolnie konstruowali i wykonywali kontrataki Dopiero po uporządkowaniu własnej gry – uzyskiwali przewagę i ostatecznie odbierali rywalom ochotę do gry.

Kolejne dramatyczne, pięciosetowe boje gospodarze tegorocznego Final Six stoczyli w Serbii, skąd udało im się przywieść tylko jedną wygraną.

Największym wydarzeniem kolejnych konfrontacji - z Francuzami - był powrót na parkiet przyjmującego Giby. Oba mecze przebiegały pod całkowitą kontrolą gospodarzy, którzy narzucili przeciwnikom swój styl gry. Dynamiczne ataki Andre i Dantego siały autentyczny popłoch wśród francuskich obrońców, a błyskawiczne kontry, swobodnie wyprowadzane przez rozgrywającego Marcelinho z różnych stref, były nie do odczytania dla – mocno zagubionego – bloku rywali.

Spotkania pomiędzy zespołami Brazylii i Wenezueli także nie przyniosły większych emocji. Mistrzowie świata spokojnie wypunktowali swoich przeciwników, pokazując sporo dynamicznych i efektownych zagrań na całej długości siatki.

Wyniki spotkań reprezentacji Brazylii w rundzie grupowej:

Brazylia – Serbia 3:2 (22:25, 25:23, 25:18, 23:25, 15:11)
Brazylia – Serbia 3:2 (23:25, 25:19, 24:26, 25:23, 15:11)

Francja – Brazylia 3:2 (25:22, 23:25, 25:23, 22:25, 15:13)
Francja – Brazylia 0:3 (29:31, 21:25, 17:25)

Wenezuela – Brazylia 1:3 (25:16, 22:25, 21:25, 19:25)
Wenezuela – Brazylia 1:3 (25:23, 29:31, 13:25, 20:25)

Serbia – Brazylia 2:3 (25:17, 25:21, 21:25, 21:25, 8:15)
Serbia – Brazylia 3:2 (20:25, 18:25, 25:23, 25:20, 15:11)

Brazylia – Francja 3:0 (25:22, 25:17, 27:25)
Brazylia – Francja 3:0 (25:17, 25:21, 25:19)

Brazylia – Wenezuela 3:0 (25:23, 25:16, 29:27)
Brazylia – Wenezuela 3:0 (25:19, 25:20,25:17)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×