W swoim pierwszym meczu tegorocznej siatkarskiej Ligi Mistrzów, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała mistrza Serbii 3:1.
- Rywal był słabszy od nas i co najmniej kilku drużyn PlusLigi. Mimo, iż zespół Partizana Belgrad jest mistrzem swojego kraju, dla nas było to przetarcie w Lidze Mistrzów. Drużyna z Kędzierzyna już ładnych parę lat nie brała udziału w tym najważniejszym z europejskich pucharów. Wielu obecnych zawodników ZAKSY debiutowało w tych elitarnych rozgrywkach. Należy się zatem cieszyć ze zwycięstwa i kompletu punktów - komentuje Michał Ruciak, przyjmujący ekipy z Kędzierzyna-Koźla oraz reprezentacji Polski.
Kędzierzynianie dominowali na parkiecie i za małą niespodziankę należy uznać zwycięstwo gości w jednej z odsłon.
- Nie było jakiegokolwiek zagrożenia ze strony rywala. Graliśmy spokojnie i wygrywaliśmy poszczególne partie wyraźnie, poza trzecią, w której w nasze poczynania wkradła się dekoncentracja. Na szczęście szybko wróciliśmy do swojej normalnej gry, czego dowodem było zdecydowane zwycięstwo w czwartym secie - wyjaśnia powód porażki w jednej z partii podopieczny Krzysztofa Stelmacha.
Mimo dużej przewagi swoich podopiecznych, szkoleniowiec ZAKSY konsekwentnie trzymał na parkiecie pierwszą szóstkę. To niewątpliwy dowód, że nikt tego pojedynku nie traktował treningowo. - To jest Liga Mistrzów i nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Całkiem możliwe, że rywale w meczu rewanżowym, u siebie, zagrają o wiele lepiej. To są najważniejsze rozgrywki w Europie i nie grają w nich zespoły, które można by było potraktować ulgowo - przekonuje Michał Ruciak.