Białorusinka Alena Hendzel podpisała z drużyną białostockich akademiczek kontrakt do końca 2010 r. Siatkarka złamała jednak zapis kontraktu, prowadząc rozmowy z Farmutilem Piła, o czym nieoficjalnie dowiedzieli się białostoccy działacze. - Nie wiem, co teraz Lena zamierza zrobić. To jest nasza zawodniczka, a do klubu nie wpłynęła żadna oficjalna oferta - mówi prezes Antoni Prokop. Sytuację udałoby się być może załagodzić, gdyby doszło do rozmowy Hendzel z działaczami. Siatkarka nie stawiła się jednak na wyznaczone spotkanie.
Zdaniem siatkarki i jej przedstawicieli istnieje możliwość rozwiązania jej kontraktu z klubem w dwojaki sposób. Jedną z opcji jest powołanie się na okres w poprzednim sezonie, kiedy białostocka drużyna przez ponad 45 dni nie wypłacała jej wynagrodzenia. Problem jednak w tym, że wówczas siatkarka nie zgłaszała żadnych roszczeń, a kolejne wypłaty były już regularne, dlatego też trudno powoływać się na nieistniejący problem. Drugą możliwością jest wpłacenie przez Hendzel do kasy AZS jednej trzeciej jej zarobków w Białymstoku, na co siatkarka, pomimo, że jest to dość wysoka suma, jest gotowa przystać.
W Pile nic nie wiedzą o zaistniałej sytuacji. - Zawodniczka zapewniła nas, że załatwi swoje sprawy z klubem. My nie zamierzamy nikogo kupować, tylko pozyskać wolną siatkarkę. Także nie jesteśmy nawet stroną w tej sprawie - mówi wiceprezes Farmutilu Radosław Ciemięga. Jak dodaje, Hendzel stwierdziła, że jej odejście z Białegostoku jest już przesądzone, a siatkarka ma się stawić 28 lipca na pierwszym treningu Farmutilu.
Powrót siatkarki do Białegostoku jest o tyle mało prawdopodobny, że drużyna pozyskała już jej następczynię 31-letnią środkową Marlenę Mieszała z Muszynianki-Fakro Muszyna.
