Burza w Białymstoku! Trener Czaja żąda dymisji prezesa

Trener AZS-u Białystok, Wiesław Czaja, wystosował bardzo emocjonalne oświadczenie po spotkaniu z Pałacem Bydgoszcz. - To nie jest moja dymisja. Napisałem to niezależnie od wyniku piątkowego meczu - zaznaczył. Szkoleniowiec żąda dymisji prezesa klubu.

Konferencja po piątkowym spotkaniu miała dość zaskakujący obrót. - Była kiedyś u nas zawodniczka Anca Martin. Miała ona kontrakt na dwa lata, czyli miała być z nami jeszcze w tym sezonie. W jakich okolicznościach stąd wyjechała, nie wiadomo. Byłem świadkiem rozmowy, gdzie mówiono, że bez względu na to, czy ma ona dwuletni kontrakt czy nie, tak można jej życie uprzykrzyć, że sama ucieknie z klubu - przypomniał na początku trener białostoczanek, Wiesław Czaja. Był to jednak jedynie wstęp do jego wystąpienia.

Szkoleniowiec Akademiczek odczytał oświadczenie, w którym jasno stwierdził, iż nie wyobraża sobie dalszej pracy z prezesem klubu - Aleksandrem Puchalskim. - Mając na uwadze dyskredytujące mnie jako trenera działania prezesa Aleksandra Puchalskiego, oświadczam, że nie widzę żadnych możliwości współpracy z klubem AZS-u Białystok kierowanym przez pana prezesa. To nie jest moja dymisja, tylko sygnał dla działaczy klubu - powiedział. Wiesław Czaja wyznał, że od dawna prowadzona jest na niego nagonka i dodał, że w trakcie swojej 30-letniej kariery trenerskiej nie spotkał się z takim traktowaniem. - Podważano moje kompetencje, pomawiano i wręczano bezpodstawne upomnienia. Są to destrukcyjne działania Aleksandra Puchalskiego w stosunku do mnie, które uniemożliwiają mi normalne wykonywanie obowiązków trenerskich. Stosunek prezesa do mnie był i jest skrajnie negatywny - wyjawił.

- Kontrakt między klubem a trenerem, mimo jego ważności, można w każdej chwili rozwiązać, ale powinny być przy tym zachowane dopuszczalne normy. Natomiast zabiegi, których dopuszcza się Aleksander Puchalski, można odebrać w sposób jednoznaczny. Mają one na celu zniechęcić mnie do pracy w klubie i spowodować moją rezygnację bądź też do zerwania kontraktu przez klub bez poniesienia konsekwencji finansowych. Moja praca jako trenera AZS-u mogłaby mieć sens jedynie wtedy, gdy Aleksander Puchalski zostanie odwołany z zajmowanego stanowiska, bądź gdy zagwarantuje mi się zdecydowane zmiany w stosunku do mnie przez Aleksandra Puchalskiego. W wypadku braku reakcji ze strony zarządu nie wykluczam podjęcia kroków prawnych- zakończył Czaja.

Prezes klubu był zaskoczony oświadczeniem szkoleniowca i zapowiedział, że będzie rozmawiał z Wiesławem Czają. - Pan trener dostał tylko dwa upomnienia. Jedno było po zeszłym sezonie za zajęcie dziewiątego miejsca, drugie było później i nie dotyczyło gry zespołu, a niewywiązywania się z pewnych zapisów. Dwa upomnienia nie rozwiązują kontraktu. Jestem zaskoczony - powiedział. - Być może członkowie-założyciele stowarzyszenia zdecydują, by pana trenera Wiesława Czaję nadal obdarzać zaufaniem. Oczywiście może się to skończyć, że zostanę odwołany z funkcji prezesa.

Sytuacja w klubie na pewno wymaga szybkiego rozwiązania. Być może jakieś decyzje zapadną już w poniedziałek. - Ani ja nie mogę jednoosobowo zwolnić trenera Czaję, ani trener nie może zwolnić mnie. Jeżeli gremium decyzyjne zadecyduje, że ja mam nie pracować w klubie, a trener Czaja nadal ma prowadzić zespół, to tak będzie. Może też być na odwrót albo nawet razem zostaniemy w klubie, wtedy naszą współprace ułożymy tak, aby była satysfakcjonująca - stwierdził Puchalski.

- Jeżeli panaceum na wyniki klubu jest odwołanie Aleksandra Puchalskiego, to go odwołajmy - dodał prezes AZS-u.

Komentarze (0)