Grzegorz Łomacz (kapitan Trefla): Nasi rywale zdobyli trzy naprawdę cenne dla nich punkty. Bardzo dobrze zaprezentowali się przede wszystkim w polu serwisowym, my niestety byliśmy w zagrywce bezradni. Będziemy jednak walczyli dalej.
Marcin Nowak (kapitan Politechniki): Cieszymy się ze zwycięstwa, komplet oczek jest dla nas niezwykle istotny. Mecz, może poza momentami, w których nasz serwis okazał się bardzo skuteczny, nie był rewelacyjny, ale najważniejsze, że trzy punkty zostają w Warszawie.
Grzegorz Ryś (trener Trefla): Mecz z Politechniką nam nie wyszedł. Mimo że wynik 3:0 na korzyść gospodarzy by na to nie wskazywał, uważam, że do szczęścia zabrakło nam kilku tylko akcji - w dwóch setach ugraliśmy jedynie dwa punkty mniej. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, już na wstępie uzyskaliśmy kilkupunktowe prowadzenie. Niestety uraz Matti Hietanena spowodował lekką dezorganizację naszej gry, nawet po powrocie na parkiet nie był to już ten sam zawodnik, który rozpoczynał ten pojedynek. Staraliśmy się znaleźć receptę na skuteczne ataki zespołu z Warszawy - niestety nie mogliśmy powstrzymać Wojtka Żalińskiego. To był właśnie nasz największy problem. Jeżeli chodzi o przyjęcie i zagrywkę, to oba zespoły zagrały na podobnym poziomie - graczom obu ekip zdarzało się sporo błędów, wiele niedokładnych przyjęć. Co prawda bezpośrednio oddaliśmy naszym przeciwnikom więcej punktów, ale myślę, że jeśli chodzi o samą skuteczność, to była ona porównywalna. Szkoda, że w końcówce trzeciej odsłony nie ustrzegliśmy się błędów w ataku - dwie bardzo ważne piłki w kontrataku zostały uderzone w aut. Myślę, że były to decydujące akcje, które mogły zmienić obraz gry w tej partii i być może nawet w całym starciu, przez ich przegranie nie mieliśmy możliwości dojścia naszych rywali. Tak już czasem niestety bywa, gospodarze bardzo dobrze to wykorzystali. W dalszym ciągu jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli, ale to dopiero koniec rundy pierwszej. Będziemy się starali w kolejnych potyczkach zdobywać punkty i dzięki nim uciec z tej lokaty.
Radosław Panas (trener Politechniki): Bardzo zależało nam na wiktorii w tym spotkaniu. Zagraliśmy bardzo zdeterminowani. Nie wiem jednak, co bardziej motywowało zawodników - czy zwycięstwo, punkty i miejsce w tabeli, czy pierwszy dzień świąt wolny od treningu, który sobie ostatecznie wywalczyli (śmiech). Początek pierwszego seta nam nie wyszedł, ale dobrze, że chłopcy zawsze w siebie wierzą, nie odpuszczają. Ta pamiętna końcówka z konfrontacji w Częstochowie pokazała, że trzeba grać do końca, do ostatniej piłki. Dwie kolejne odsłony były już pod naszą kontrolą, ale również w ich trakcie zdarzały się nam momenty przestoju - szczególnie w trzeciej partii. Drżałem wtedy o wynik, oczami wyobraźni widziałem już scenariusz podobny do tego z Częstochowy, ale dobrze, że jednak w końcówce przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Zdobyliśmy tym samym ważne punkty, dzięki którym łapiemy już kontakt z zespołami z siódmego i ósmego miejsca i to jest dla nas najważniejsze.