Tym razem jednostronne widowisko w Olsztynie - relacja ze spotkania Indykpol AZS Olsztyn - Asseco Resovia Rzeszów

Tym razem olsztyński AZS nie zaskoczył miło swoich kibiców. Wypełniona szczelnie, mimo środka tygodnia, hala Urania przeżyła rozczarowanie. Akademicy bowiem nie tylko nie ugrali seta z Asseco Resovią Rzeszów, ale nawet przez chwilę w tym spotkaniu nie zagrozili przeciwnikom z Podkarpacia.

Edyta Gwóźdź
Edyta Gwóźdź

Wydawało się, że po efektownym zwycięstwie nad liderem tabeli, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a także łatwej wygranej w Pucharze Polski z Politechniką Warszawską, olsztyńscy Akademicy pokuszą się o kontynuowanie dobrej passy i podejmą walkę z Asseco Resovią Rzeszów. Życie napisało inny scenariusz. Gospodarze nie potrafili się przeciwstawić dobrze zagrywającej i popełniającej niewiele błędów drużynie Andrzeja Kowala, która kontrolowała praktycznie cały mecz od początku do końca.

Oba zespoły zaprezentowały okrojone składy, bowiem w szeregach gospodarzy w dalszym ciągu brakowało kontuzjowanych Piotra Haina i Igora Yudina, a rzeszowianie przyjechali do Olsztyna bez Grzegorza Kosoka, Mateusza Miki i Marko Bojicia. Jak się okazało, dwóch przyjmujących w składzie wystarczyło, bo w trakcie meczu niepotrzebne były żadne zmiany.

Przebieg wszystkich trzech setów był w zasadzie bliźniaczo podobny. Resovia tego dnia wyraźnie postawiła na zagrywkę, a ta wychodziła rzeszowianom znakomicie. W dużej mierze dzięki niej goście już od początku pierwszego seta wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Jako pierwszy z punktową zagrywką "zameldował się" były olsztynianin Wojciech Grzyb, który zaserwował swoim krajanom dwa asy z rzędu, dając Resovii prowadzenie 10:6. Następni w kolejności byli Gyorgy Grozer i Lukas Tichacek. W efekcie każda próba zmniejszenia dystansu przez Akademików była natychmiast torpedowana dzięki kolejnym "oczkom" z zagrywki, ewentualnie przez blok rzeszowian, którzy często mieli sporo czasu, aby ustawić się do wysokich piłek. Tym razem nie był już tak skuteczny MVP spotkania z ZAKSĄ, Bartosz Krzysiek. Wprawdzie w końcówce pierwszego seta olsztynianie podjęli walkę i kibice stali się świadkami małej wojny na zagrywki, ale przewaga gości była już zbyt duża. Pierwszą partię zakończył Olieg Achrem, jakże by inaczej - zagrywką, zaskakując skrótem Marcina Mierzejewskiego.

Kolejna odsłona nie przyniosła odmiany gry. Znów punktował zagrywką Grozer, skuteczny zresztą w tym meczu także w ataku. Uzyskując minimalny bufor bezpieczeństwa w postaci dwu-trzypunktowej przewagi rzeszowianie prowadzili grę w spokojny i pozbawiony błędów własnych sposób. Dobrze funkcjonował po ich stronie atak w pierwszej akcji, co nie pozwalało Akademikom na zmniejszanie strat. W połowie seta Mariusz Gaca zastąpił Dawida Gunię, ale nie zmieniło to obrazu gry. Podobnie jak zmiana Krzyśka na Wojciecha Winnika, który nie zdążył odnaleźć się na boisku w tym secie. A ten zakończył się jeszcze większą przewagą gości.

Jeśli kibice liczyli, że ich zawodnicy przełamią niemoc i lekką apatię w secie "ostatniej szansy", to srodze się zawiedli. Ta partia rozpoczęła się w identyczny sposób jak dwie poprzednie. Rzeszowianie od samego początku rozpoczęli budowanie przewagi. Tym razem poprzez wygrywanie kolejnych kontrataków. Zdaniem trenera Tomaso Totolo w pierwszej fazie tego seta wyczerpał się limit błędów Wojciecha Ferensa i na boisku pojawił się Piotr Łukasik. Młody zawodnik też miał jednak problemy z przyjęciem i przebiciem się przez blok rywali. Po odebranej przez niego na drugą stronę zagrywce i kolejnej kontrze gości Ferens wrócił na boisko. Na tablicy widniał w tym momencie wynik 11:5 dla Resovii.

Jeśli dotąd AZS próbował podjąć walkę, od tej pory widowisko zrobiło się już zupełnie jednostronne. Resovia spokojnie kontrolowała wydarzenia na boisku. U gospodarzy w dalszym ciągu źle funkcjonowało przyjęcie, co skutkowało kolejnymi blokami na nieco już zniechęconych atakujących. Zagrywka była albo łatwa, albo zepsuta. W końcówce meczu mało interesujące widowisko próbowały ożywić już tylko oba kluby kibica, które zaczęły rywalizować na to, kto ma efektowniejszy doping. Mecz zakończył autowy atak Łukasza Kadziewicza, choć w przekroju spotkania to właśnie ten zawodnik prezentował się najskuteczniej po stronie gospodarzy. Miano najlepszego gracza przypadło kapitanowi gości, Achremowi, który korzystnie wypadł w każdym siatkarskim elemencie.

Pierwszy z serii trzech meczów padł więc łupem gości. Teraz przed oboma zespołami dwa kolejne spotkania, które rozegrają między sobą w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Indykpol AZS Olsztyn - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (19:25, 15:25, 15:25)

AZS: Guillermo Hernán, Wojciech Ferens, Dawid Gunia, Łukasz Kadziewicz, Paweł Siezieniewski, Bartosz Krzysiek, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Piotr Łukasik, Mariusz Gaca, Wojciech Winnik.

Resovia: Paul Lotman, Wojciech Grzyb, Piotr Nowakowski, Lukáš Ticháček, Olieg Achrem, Gyorgy Grozer, Krzysztof Ignaczak (libero)

MVP: Olieg Achrem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×