To właśnie jednak jego akcja w ostatnim secie zadecydowała o triumfie podopiecznych Piotra Makowskiego. - Całe szczęście, że to tak skończyłem, bo grało mi się bardzo ciężko - ocenił Konarski dla SportoweFakty.pl. - Niestety, w pierwszym i drugim secie nic kompletnie mi nie wychodziło i przez to przegrywaliśmy. Dlatego świetnie, że chłopaki to pociągnęli. Szczególnie młody Łukasz Owczarz w trzecim secie skończył dwie ważne piłki.
- Ten mecz był dosyć dziwny. W tie-breaku to my mieliśmy sporą przewagę, ale za chwilę rywale nas dogonili i mogliśmy nawet przegrać to spotkanie. Potrafiliśmy jednak wyjść z tej opresji, przy znacznie słabszej niż zwykle naszej dyspozycji. W pierwszych fragmentach nie skończyłem żadnej akcji, oddaliśmy przeciwnikom za darmo osiem piłek i zdobyliśmy tylko osiemnaście punktów. W drugiej partii wyglądało to podobnie, dlatego świetnie, że cały zespół zaangażował się w walkę - dodał Konarski.
- Ciężko mi powiedzieć, z czego wynikają błędy własne. W czwartym secie trochę się odbudowałem, ale to też nie było to, czego oczekiwałem. W tym fragmencie mieliśmy sześć błędów własnych, z czego pięć było moich. Dlatego przepraszam wszystkich za swój występ, szczególnie w pierwszych dwóch odsłonach. Najważniejsza jest jednak ostateczna wygrana.
Przed meczem bydgoszczanie spodziewali się jednak twardego oporu warszawian. Zwłaszcza, że ci ostatnio w rozgrywkach radzili sobie znakomicie. - AZS Politechnika to już zupełnie inny zespół niż na początku rozgrywek. Po meczu z Tytanem AZS Częstochowa było widać, że drużyna Radosława Panasa dostała skrzydeł i wygrała trzy kolejne pojedynki. Dlatego spodziewaliśmy się bardzo trudnej przeprawy.