Drużynie z Wrocławia bardzo zależało na tym, aby po zwycięstwie w Mielcu ograć także akademiczki z Białegostoku. Ta sztuka siatkarkom Impel Gwardii się udała. Wrocławianki zwyciężyły z AZS-em 3:0, ale jeżeli ktoś skupiłby się tylko na osobie Rafała Błaszczyka, trenera Impel Gwardii, a nie obserwował spotkania, to miałby wątpliwości, kto w meczu prowadzi. Błaszczyk bowiem przez cały mecz bardzo impulsywnie podpowiadał swoim siatkarkom. - Szczerze powiedziawszy ja się trochę odzwyczaiłam od takiego pohukiwania, ale najważniejsze jest to, że to zdaje egzamin, czyli wygrałyśmy mecz, wygrałyśmy 3:0 to spotkanie i nie miałyśmy takich większych przestojów, które zdarzały nam się wcześniej i one powodowały, że przegrywałyśmy sety i spotkania. Być może ta impulsywność trenera wpływa na zespół tak, że jest może trochę bardziej nerwowo, ale też jakby trener nie pozwala nam osiąść, stracić kilku punktów. Ciągle jesteśmy takie spięte, skoncentrowane. Na razie to zdaje egzamin, oby tak dalej - komentowała po meczu Katarzyna Mroczkowska, kapitan zespołu.
Zespołowi z Wrocławia w rozgrywkach ligowych nie wiedzie się tak, jak wszyscy tego oczekiwali. Ostatnio jednak wrocławianki grają coraz lepiej i pewnie zwyciężyły w dwóch poprzednich potyczkach.
Jak swoje zachowanie wyjaśniał trener Impel Gwardii? - Wygraliśmy ważny mecz, mecz o punkty. Myślę, że trener jest częścią zespołu i musi być trochę emocji. Jak są emocje to jest gra, a jak jest gra to jest walka, a jak jest walka to są punkty. Zwyciężyliśmy w środowym spotkaniu, wygraliśmy w Mielcu, wcześniej zwyciężyliśmy w ważnym spotkaniu wyjazdowym w Białymstoku w Pucharze Polski. Różne rzeczy się sprawdzają natomiast nie da się ukryć, że najważniejsze są dziewczyny na boisku. Choćbym tam striptiz zrobił to trener pewnych rzeczy za zespół nie jest w stanie wykonać. To one muszą wziąć odpowiedzialność i ciężar gry na siebie, i to robią. To jest ważne - podkreślił szkoleniowiec.
Same zawodniczki w pełni rozumiały zachowanie swojego opiekuna. - Rola szkoleniowca jest taka, żeby każdą akcję omawiać i można robić to w różny sposób. My cieszymy się z wyniku, ale jeszcze przeanalizujemy ten mecz. Bardzo potrzebne były nam trzy punkty, tak samo punkty w Mielcu - zaznaczyła Marta Haładyn.
- Trener po prostu nie jest zadowolony z obrazu gry, ponieważ ona nie była ładna i pozostawiała pewnie wiele do życzenia. My też nie jesteśmy wielce zadowolone z tego poziomu, natomiast cieszą te zdobyte punkty. Miejmy nadzieję, że zadowolimy trenera w następnym meczu lepszą grą - podsumowała natomiast Milena Rosner.