Mimo że wynik 1:3 oznacza dla Gwardzistek 0 punktów po meczu z Atomem Trefl Sopot, to jednak podopieczne Rafała Błaszczyka nie muszą się wstydzić swojego sobotniego występu. Przez całe spotkanie dotrzymywały kroku przyjezdnym, niejednokrotnie prezentując lepszą siatkówkę. Libero zespołu z Wrocławia, Aleksandra Krzos nie zgodziła się ze stwierdzeniem, że porażka z taką drużyną jak Atom jest mniej dotkliwa od innych. - Nie mogę się zgodzić z takim stwierdzeniem, bo ta porażka jak najbardziej boli. Tak naprawdę przegrałyśmy ten mecz w końcówkach. Podjęłyśmy walkę i za to należą się duże brawa dla dziewczyn. Dzisiaj widać było to, czego zabrakło w Sopocie. Tam nasz mecz nie wyglądał tak kolorowo, jak ten u nas - skomentowała.
Siatkarka z Wrocławia równocześnie oddała klasę sopociankom. - Trzeba przyznać na pewno wyższość dziewczyn z Sopotu nad nami. Jest to dobra i solidna drużyna, z umiejętnościami, mająca na swoim koncie tytuły. Jednak jestem bardzo dumna z dziewczyn i cieszę się że z takim zespołem potrafiłyśmy nawiązać walkę - powiedziała Krzos.
Momentami w sobotę w Hali Orbita kibice przecierali oczy ze zdziwienia, widząc jak dobrze poczynają sobie Gwardzistki w starciu z faworytem. Czy wynikało to z dobrej postawy gospodyń czy może przyjezdne trochę spuściły z tonu w tym meczu? - W Sopocie grają zawodniczki prezentujące światowy poziom, tak więc myślę, że o lekceważeniu nie może być mowy. One już swoje w życiu zagrały i prezentując pełen profesjonalizm nie lekceważą już raczej drugiej drużyny bez względu na to na którym miejscu się ona znajduje w tabeli. To nasza drużyna dzisiaj zagrała bardzo dobry mecz, zabrakło trochę szczęścia w końcówkach. Gdyby były one trochę mniej nerwowe to myślę, że to spotkanie się mogło zakończyć zupełnie inaczej - stwierdziła libero Impel Gwardii.
W zeszły wtorek wrocławianki rozegrały w Chorwacji mecz 1/16 Challenge Cup z ZOK-iem Vukovar. Małym nakładem sił pokonały swoje rywalki 3:0, jednak podróż trwała dość długo i nasuwało się pytanie czy to nie ten wyjazd sprawił, że w końcówkach setów Gwardzistki miały takie problemy. - Nasza drużyna jest przyzwyczajona do tego systemu, że gra się co 3 dni mecz, tak więc myślę, że to nie był problem. Jechałyśmy do Chorwacji autokarem. Wychodziło się z hotelu, wsiadało się do niego i jechało się. O nic nie musiałyśmy się martwić, nie przesiadywałyśmy na lotniskach. W związku z tym był to rodzaj transportu dla nas bardzo wygodny, tym bardziej, że jechałyśmy w nocy. Cały dzień po przyjeździe miałyśmy wolne, więc mogłyśmy odpocząć. Dlatego to nie było przyczyną dzisiejszej porażki - zauważyła Krzos.
W meczu z Atomem szkoleniowiec wrocławianek miał na ławce rezerwowych tylko 3 siatkarki, podobnie sytuacja wyglądała w starciu z chorwacką drużyną. Problemy kadrowe Impel Gwardii spowodowały, że Aleksandra Krzos często nie występowała na swojej nominalnej pozycji. Zastępowała ją wtedy Dorota Medyńska. W sobotnim starciu pierwszą libero była znowu Krzos, a w roli przyjmującej na zmiany wchodziła ta druga. - Każdy kto interesuje się siatkówką, wie jaką mamy sytuację kadrową w klubie. Kontuzje naszego zespołu w tym sezonie nie omijają. Fakt, że nie grałam na libero jest spowodowany tym, że w razie czego, gdyby coś się stało Milenie Rosner czy Monice Czypiruk, ktoś musiał wejść pod siatkę. Dlatego byłam trzymana jakby w zapleczu i w razie nieszczęścia musiałabym grać na ich pozycji. Nie ujmuję oczywiście niczego Dorocie Medyńskiej, bo zagrała dobre mecze - skomentowała sytuację Gwardzistka.
Forma zespołu z Wrocławia z każdym meczem idzie w górę. Dobre spotkanie w sobotę może być zapowiedzią lepszych czasów dla Impel Gwardii. Czy więc zespół jest już pewny czołowej ósemki po rundzie zasadniczej? - My generalnie nie zastanawiamy się nad tym. Gramy z meczu na mecz. Do każdego spotkania przygotowujemy się osobno i inaczej pracujemy nad głowami. Nie wybiegamy tak daleko w przyszłość, na którym miejscu byśmy chciały skończyć sezon. Na pewno chciałybyśmy uzbierać jak najwięcej punktów do końca rudny zasadniczej – zakończyła Aleksandra Krzos.