Starcie Atomu Trefla i Tauronu przeszło do historii jeszcze przed jego rozpoczęciem. Zarówno drużyna z północy, jak i z południa w swoim dorobku nie miały jeszcze nawet występu w najważniejszym spotkaniu, decydującym o triumfie w Pucharze Polski. Nieznacznymi faworytkami pojedynku wydawały się być sopocianki, które dzień wcześniej nie straciły tyle sił, ile dąbrowianki w morderczej batalii z Bankiem BPS. W niedawno rozegranym ligowym starciu tych zespołów zdecydowanie lepiej wypadły podopieczne Alessandro Chiappiniego.
To właśnie do zespołu uznanego włoskiego szkoleniowca należały początkowe akcje pojedynku. Alisha Glass dała się wyszaleć swojej środkowej rodem z Niemiec, czyli Corinie Ssuschke-Voight, która zameldowała się na parkiecie skutecznymi atakami. Wypracowana przewaga trzech oczek utrzymywała się przez bardzo długi czas. Dąbrowianki, po nieco słabszym rozpoczęciu, zdołały dorównywać Atomówkom. Do remisu udało im się doprowadzić jedynie przy stanie 11:11. Później całkowitą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami przejęły wicemistrzynie Polski.
Wzmocnione serwisy sopocianek od razu przyniosły efekty w postaci licznych pomyłek dąbrowianek. Niedokładne piłki kierowane do Frauke Dirickx były chaotycznie rozrzucane do koleżanek, które miały problemy z przedarciem się przez blok rywalek. Poważne kłopoty Tauronu rozpoczęły się po błędzie w ataku Izabeli Żebrowskiej. Po chwili ponownie przypomniała o sobie Ssuschke-Voight, której dwa udane zbicia doprowadziły do stanu 21:16, najwyższego prowadzenia Atomu w pierwszej części gry. Taka różnica została doprowadzona do ostatniego gwizdka sędziego. Zwycięstwo Atomówkom zapewniła pomyłka w polu serwisowym Natalii Nuszel.
Przebieg sytuacji zupełnie nie wpłynął negatywnie na postawę teamu z południa Polski. Wprost przeciwnie, zmobilizował podopieczne Waldemara Kawki do jeszcze większego wysiłku. Tauron rozpoczął drugiego seta od porażającej serii w na zagrywce, gdzie punktowały Dirickx oraz druga z Belgijek, Charlotte Leys. Dodatkowe błędy rozgrywającej sopocianek oraz dwa dobre bloki na gwieździe wicemistrzyń kraju, Megan Hodge, dały dąbrowiankom ogromny handicap. Na tablicy świetlnej pojawił się wynik aż 2:11!
Tak doskonałego rezultatu nie udało się utrzymać do samego końca, ale podopieczne Chiappiniego wydawały się być zupełnie zdezorientowane. Podobnie jak trener, który dokonał wielu roszad w swojej ekipie, ale nie wpłynęło to w znaczący sposób na prowadzenie gry. Niestety dla widowiska, siatkarki popełniały coraz więcej pomyłek, kosztujących ich drużyny utratę punktów. Te "darmowe" oczka wydatnie pomagały MKS-owi doprowadzić do spokojnej końcówki. W niej pewność zachwiała jedynie pojedyncza wideoweryfikacja, w której sędziowie poszli na rękę przegrywającej drużynie i sprawdzili dwie możliwe sytuacje, w której błąd popełniła Izabela Żebrowska. Kapitan Trefla poprosiła o sprawdzenie przejścia linii ataku, a arbitrzy odgwizdali aut. To dodatkowo rozzłościło przeważające dąbrowianki, które w dwóch kolejnych zagraniach zakończyły drugiego seta, o czym przesądził udany atak Leys.
Spoglądając na kolejne akcje rozpoczynające trzecią odsłonę, wydawało się, że siatkarki wrócą do schematu gry punkt za punkt i wyszarpywania każdej kolejnej piłki. Tak jednak było jedynie do stanu 5:5. Wówczas na zagrywce pojawiła się kapitan dąbrowskiego zespołu, Elżbieta Skowrońska. Konsekwentna seria serwisów na Megan Hodge przyniosła spodziewane efekty. Sześć oczek zgromadzonych w jednym ustawieniu ustawiła dalszy przebieg partii.
Wynik na tym samym poziomie utrzymywały mocne, skuteczne ataki z obu stron, ale również nieodłączne błędy po obu stornach siatki. Bardzo dobrze z ciężarem odpowiedzialności za grę w ataku radziła sobie Charlotte Leys, od której zależała ofensywna gra Tauronu. Aż za nadto widać to było w końcówce. Moment kryzysu Belgijki spowodował, że stanu 24:17 zrobiło się 24:20 i interweniować musiał Waldemar Kawka. Tuż po przerwie autowy atak dał dąbrowiankom zwycięstwo 25:20 i możliwość wygrania całego pojedynku już w czwartym secie.
O losach kolejnej odsłony po raz kolejny zadecydowała jedna seria punktów. Przy stanie 10:10 w polu serwisowym pojawiła się Megan Hodge, która szybko doprowadziła do... drugiej przerwy technicznej. Sporo problemów z przyjęciem miała Krystyna Strasz, libero dąbrowskiej ekipy. Przewaga pozwoliła na więcej swobody ze strony Alishii Glass. Trener Kawka dał odpocząć swoim podstawowym zawodniczkom. Chwile przerwy przydały się również Elżbiecie Skowrońskiej, która po raz kolejny, w ferworze walki, poobijała się po kontakcie w okolicach stolika sędziowskiego. To nie pierwsza taka sytuacja podczas weekendu w Radomiu, co powinno dać do myślenia działaczom przy kolejnym wyborze gospodarza turnieju finałowego Pucharu Polski.
Wydawało się, że zupełnie przemeblowany MKS nie będzie w stanie zagrozić Atomówkom. Siedem oczek różnicy było pięknym wspomnieniem trójmiejskich kibiców przy stanie 22:21 dla zespołu z północy Polski. Pozytywny impuls dała asowa zagrywka Aleksandry Liniarskiej, a remis 23:23 dał blok na Megan Hodge. Amerykanka była kluczową postacią w końcówce. Najpierw dała piłkę setową przez skuteczny atak, a chwilę później ponownie wyrównała, psując serwis. Cichą bohaterką spotkania okazała się Dorota Ściurka, która w końcówce pojawiła się na parkiecie po raz pierwszy w turnieju. Pokazała się ze znakomitej strony, zarówno w przyjęciu, jak i w ataku. W najważniejszym momencie jej punkt z zagrywki dał piłkę meczową, która została wykorzystana przez... niezawodną dotąd Corinę Ssuschke-Voight, której atak w antenkę dał historyczny puchar dla dąbrowianek.
Atom Trefl Sopot - Tauron MKS Dąbrowa Górnicza 1:3 (25:20, 18:25, 20:25, 24:26)
Atom: Glass, Kożuch, Hodge, Sieczka, Tokarska, Ssuschke-Voigt, Maj (libero) oraz Świeniewicz, Bełcik, Konieczna
MKS: Dirickx, Żebrowska, Leys, Skowrońska, Liniarska, Plchotova, Strasz (libero) oraz Śliwa, Zaroślińska, Nuszel, Ściurka