Za swoimi siatkarkami przyjechały do Radomia kluby kibica wszystkich czterech drużyn. Postawa fanów z Dąbrowy Górniczej, Sopotu i Bielska-Białej zasługuje na słowa uznania i pochwały. Niestety, z porażką w półfinałowym starciu nie mogła pogodzić się grupa z Muszyny.
Już w trakcie piątkowego meczu, przeciwko dąbrowskiemu MKS-owi, dało się słyszeć niecenzuralne okrzyki pod adresem podopiecznych Waldemara Kawki. Kibice z Muszyny nie przebierali w słowach, aby tylko zdekoncentrować i najwyraźniej zdenerwować siatkarki Tauronu. Te jednak były nieczułe na wulgarne epitety.
Sytuacja powtórzyła się po zakończeniu spotkania. Grupa dopingująca mistrzynie Polski znajdowała się niedaleko ławki i kwadratu dla rezerwowych, zajmowanych przez dąbrowianki. Zawodniczki MKS-u, niesamowicie zmęczone bardzo długim pojedynkiem, musiały słuchać obelg. "Dostało się" również Annie Szymańskiej, pełniącej obowiązki drugiego sędziego w tym meczu. Kibice przegranego zespołu w bardzo nieodpowiednich słowach sugerowali, jakoby arbiter miała przyjąć pieniądze od klubu z Dąbrowy i tym samym sędziować na jego korzyść.
Wiele osób to widziało i starało się interweniować. Jednakże zamiast się uspokoić, grupa z Muszyny stawała się jeszcze bardziej agresywna. Sfrustrowana, w niekulturalny, by nie powiedzieć chamski sposób starała się odreagować swoją złość. Czy tak jest zawsze w przypadku porażki mistrzyń Polski? Czy kibice zachowują się w ten sposób tylko podczas spotkań wyjazdowych? Jak jest we własnej hali? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że jest to sprawa, nad którą klub powinien poważnie się zastanowić.