Liczyłem na Jakopina - pierwsza część rozmowy z Radosławem Panasem, trenerem AZS Politechniki Warszawskiej

AZS Politechnika Warszawska w środę spotka się z Dynamem Krasnodar w ramach Pucharu Challenge. O rywalu, a także o swojej drużynie, jej formie, problemach i zaletach opowiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, trener Radosław Panas.

Piotr Stosio
Piotr Stosio

Piotr Stosio: Zaczęło się kiepsko, ostatnie jest jednak nieźle. Jak pan ocenia bieżący sezon w wykonaniu swojego zespołu?

Radosław Panas:
Tak jak pan powiedział, zaczęliśmy nie najlepiej. Od trzech porażek z rzędu i słabej gry. Później złapaliśmy już właściwy rytm. Zespół zaczął grać coraz lepiej, chłopcy znaleźli wspólny język. Poza tym, pomogła nam też przerwa ligowa wymuszona przez udział kadry w Pucharze Świata. Poprawiliśmy niektóre elementy. Od tego czasu gramy bardzo dobrze.

- Dlaczego Politechnika lepiej radzi sobie z silniejszymi rywalami?

- Nie do końca, ostatnio gramy dobrze również z zespołami o podobnych możliwościach. Wielkiej zależności raczej więc nie ma, ale rzeczywiście warto zauważyć, że z mocniejszymi zespołami radzimy sobie dobrze. Może wynika to z faktu, że gramy wtedy na większym luzie. Mamy pozytywne nastawienie do walki z najlepszymi drużynami w Polsce.

- Przegrane tie-breaki bolą? Było ich kilka, nawet najwięcej w lidze.

- Oczywiście, chociaż inny jest ból po przegranej w meczu ze Skrą Bełchatów, w którym nie mieliśmy wielkich szans na wygranie ostatniego seta, a inny po tie-breakach z Resovią, Delectą Bydgoszcz i Jastrzębskim Węglem. Wynik w tych spotkaniach mógł być zupełnie inny.

- Może Politechnice brakuje zawodników z charakterem, typowych kilerów?

- Jakbyśmy nie mieli ludzi z charakterem to w ogóle nie nawiązywalibyśmy walki z rywalami i zajmowali ostatnie miejsce w lidze bez żadnej wygranej. Mój zespół ma charakter. Być może brakuje nam natomiast doświadczenia, zimnej krwi, żeby w piątym secie przekuwać piłki na swoją korzyść.

- Czy drużyna nie jest za bardzo uzależniona od dyspozycji Wojciecha Żalińskiego? On ciągnie grę Politechniki w obecnym sezonie.

- Nie. Jesteśmy raczej zespołem, który wygrywa tylko dzięki pracy całej drużyny. Wszyscy muszą wznieść się na odpowiedni poziom i grać bez słabych punktów. Oczywiście, dyspozycja dnia jest różna. W pierwszym meczu jeden gra dobrze, w drugim ktoś inny jest liderem. Pozostała grupa nie może za to odstawać od tych, którzy zdobywają najwięcej punktów.

- Po przykładzie Wojciecha Żalińskiego widać jak zawodnicy zmieniają się fizycznie od momentu trafienia do Politechniki. Aż tak wielką wagę przykłada pan do treningów w siłowni?

- Rzeczywiście, większość chłopaków zrobiła duży postęp. Nie tylko jeśli chodzi o umiejętności czysto siatkarskie, ale też o tężyznę fizyczną. Dużo pracujemy w siłowni, a dla mnie dobre przygotowanie atletyczne ma zasadnicze znaczenie, bo dzięki niemu nie mamy poważniejszych kontuzji. Oczywiście zdarzają się czasami urazy, ale zawodnicy pauzują wówczas krótko. W trakcie sezonu możemy mniej trenować z piłkami. Zajęcia w siłowni odbywają się jednak za każdym razem. Zawsze kładłem na nie duży nacisk.

- Co się dzieje z Videm Jakopinem? Przychodził po dobrym sezonie w ACH Volley Bled, a podobno wcześniej odrzucił oferty z Włoch? Otrzymał drugą najwyższą pensję w zespole, a ostatnio był dopiero czwartym przyjmującym.

- Odesłaliśmy go do domu, nie ma go już w składzie naszego zespołu. Śmiało mogę powiedzieć, że sprowadzenie Jakopina było pomyłką, nietrafionym transferem. Rzeczywiście otrzymywał duże pieniądze, ale nie spłacił się w ogóle. Nie mogłem sobie pozwolić, żeby zawodnik, który dużo zarabia, a niewiele daje zespołowi, przebywał u nas dłużej. Istniały dwie opcje. Vid mógł zgodzić się na obniżkę kontraktu do poziomu chłopaków ze swojej pozycji. O tym właśnie rozmawiali działacze naszego klubu z jego menadżerem. Doszło do innej sytuacji. Od tygodnia Vid już z nami nie trenuje i zbiera się powoli do domu. Obserwowałem go przez dwa lata, właśnie gdy grał w Bledzie. Liczyłem, że będzie sporym wzmocnieniem zwłaszcza ofensywy, ale rzeczywistość okazała się inna. Przyjechał do nas z kontuzją, nieprzygotowany do gry. W konsekwencji nie był w dobrej dyspozycji.

- Czy Jakopin nie był zawodnikiem zbyt podobnym do pozostałych przyjmujących? Z dobrym atakiem i gorszym przyjęciem.

- Nie, ale liczyłem na jego dobrą grę w elementach ofensywnych: ataku, zagrywce. Rzeczywiście w przyjęciu miał być tylko wspomagającym. W innych wzmocnieniem, a nie był.

- A co z atakującymi? Pracuje pan w Politechnice od trzech sezonów i ciągle brakuje w klubie zawodnika, który zdobędzie w meczu 20 punktów.

- Tacy gracze kosztują duże pieniądze, a my budowaliśmy zespół na miarę naszych możliwości finansowych. Mamy dwóch atakujących, jednego doświadczonego, drugiego mniej. Nie mogę mieć do nich żadnych zastrzeżeń, uzupełniają się bardzo dobrze. I jestem zadowolony, że mamy taką dwójkę. Nie mamy możliwości ściągania zawodników z najwyższej półki. Oni kosztują 200, albo 250 tysięcy euro. Grzesiek Szymański jest natomiast uznaną firmą na polskim rynku siatkarskim, Paweł Mikołajczak zrobił ogromny postęp. W końcu w obecnym sezonie dwa razy otrzymał statuetkę MVP.

- Czy PlusLiga jest priorytetem klubu?

- Od początku sezonu mówiłem, że będziemy walczyć dwutorowo. Chcemy awansować do czołowej ósemki w PlusLidze i jak najdalej zajść w Pucharze Challenge. Przecież w poprzednim sezonie ostro walczyliśmy o możliwość gry w europejskich pucharach. No i spotkać się z tak silnymi rywalami jak Dynamo Krasnodar z mocnej ligi rosyjskiej. Po to gramy i trenujemy.

- W poprzednich rundach Politechnika bez problemu poradziła sobie z zespołami z Białorusi i Chorwacji. W starciu z Dynamem Krasnodar faworytem jednak nie będzie.

- Nie były to zespoły z najwyższej półki, ale nie tylko o to chodziło. Chcieliśmy poznać inne style gry, inne podejścia do meczu. Poza tym, liczył się fakt gry w europejskich pucharach, czyli związane z nim przeloty, długie podróże itd. Chciałem chłopakom pokazać atmosferę gry w Europie i jak na razie to się udaje. W starciu z Rosjanami nie będziemy faworytem, ale chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Spotkanie rewanżowe rozegramy u siebie. Spróbujemy dobrać im się do skóry.

- Roman Jakowlew będzie zawodnikiem, na którego trzeba będzie najbardziej uważać?

- Na pewno jest największą gwiazdą Dynama. To uznana klasa, firma, wielokrotny reprezentant Rosji. Dodatkowym smaczkiem będzie starcie Simona Tischera z Patrickiem Steuerwaldem. Obaj rywalizują na pozycji rozgrywającego w reprezentacji Niemie. Na niego trzeba również uważać, ale i na dwóch skrzydłowych. Rosyjski jest bardzo dobry, ale i Contreras prezentuje odpowiednią klasę. Dynamo jest zespołem mocnym, ale nie stawiamy się przed meczem na pozycji przegranej.

Drugą część rozmowy opublikujemy w czwartek 2 lutego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×