W cieniu rywalizacji w europejskich pucharach - przed 14. kolejką PlusLigi

Mimo że echa zwycięstw i klęsk polskich zespołów w europejskich pucharach nie milkną, czas powrócić do ligowej rzeczywistości. W weekend wszystkie zespoły przystąpią bowiem do następnej, czternastej już kolejki zmagań w PlusLidze.

Delecta Bydgoszcz - Fart Kielce, piątek, godz. 18.00

14. ligową kolejkę otwierać będzie potyczka ekip, które znajdują się jakby na przeciwległych biegunach. Po jednej stronie rozpędzona i walcząca o podium po fazie zasadniczej Delecta, zaś po drugiej znajdujący się w wyraźnym dołku zawodnicy Grzegorza Wagnera, którzy przegrali ostatnio sześć spotkań z rzędu. Wydaje się, że naturalnymi faworytami tej potyczki są więc gospodarze. - Chcemy korzystać z tego, że gramy na własnym parkiecie i przed własną publicznością. Wreszcie wszyscy nasi siatkarze są zdrowi i możemy myśleć tylko o przeciwnikach - stwierdził w rozmowie z naszym portalem Piotr Makowski, szkoleniowiec bydgoskiej ekipy (więcej o powracających do zdrowia Marcinie Wice i Wojciechu Gradowskim przeczytacie tutaj). Kiedy jednak drużyna ma nóż na gardle (nad przedostatnim w tabeli AZS-em Olsztyn kielczanie mają tylko trzy oczka przewagi), a komplet punktów może jej pomóc w odbiciu się od dna, każdy wynik jest realny.

Indykpol AZS Olsztyn - Jastrzębski Węgiel, sobota, godz. 13.45

Ekipa z Warmii i Mazur to kolejna z drużyn, którym oczka w tabeli są potrzebne niczym powietrze do życia. Ostatnie potyczki w wykonaniu olsztynian były nie tyle nieudane, co po prostu fatalne. W meczach z AZS Politechniką Warszawską i Tytanem AZS Częstochowa podopieczni Tomaso Totolo nie ugrali ani jednego seta, a spośród sześciu przegranych - tylko w jednym (!) wyszli poza granicę dwudziestego punktu. Tak grać po prostu nie wolno. Sami gracze na pewno zdają sobie z tego sprawę, lecz równie oczywisty jest fakt, że o przełamanie z taką drużyną jak Jastrzębski Węgiel na pewno łatwo nie będzie. Szczególnie że przyjezdni, będąc na 5. lokacie w tabeli, mają na swoim koncie tyle samo punktów, co 3. Resovia i myślą tylko i wyłącznie o zgarnięciu w tym meczu kompletu oczek.

PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska, sobota, godz. 16.00

W kolejnej konfrontacji zmierzą się ze sobą mistrzowie Polski z Bełchatowa i reprezentanci akademickich barw z Warszawy. W pierwszej rundzie obie drużyny zaserwowały nam w stolicy wyśmienite widowisko, które swój finał miało dopiero w tie-breaku. Nic więc dziwnego, że także i tym razem możemy śmiało liczyć na ciekawą konfrontację. - Wydaje mi się, że gramy lepsze spotkania z zespołami z wyższych miejsc, z wyższej półki. W nich też będziemy się starali - jak w pierwszej rundzie - zdobywać przynajmniej po jednym punkcie - przyznał w wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl Maciej Zajder, warszawski środkowy. Czyżby więc szykował się kolejny pięciosetowy dreszczowiec? Pytanie tylko, czy Inżynierom nie zabraknie sił. Wszak jeszcze w czwartek grają w 1/8 Pucharu Challenge z Dynamem Krasnodar. Czy nadmiar meczów nie odbije się na ich postawie w lidze?

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Tytan AZS Częstochowa, sobota, godz. 17.00

Nie tylko rywalom z Częstochowy, ale i własnym słabościom w Kędzierzynie-Koźlu postara się sprostać zdziesiątkowana w dalszym ciągu ZAKSA. W środę siatkarze dowodzeni przez Krzysztofa Stelmacha w kiepskim stylu pożegnali się z rywalizacją w Lidze Mistrzów, przegrywając w dwumeczu z Arkasem Izmir. Teraz pozostaje im więc już tylko walka w PlusLidze. Swojej szansy - zarówno w tym starciu, jak i w problemach kadrowych ZAKSY, upatrywać będą częstochowianie, którzy, dla odmiany, w świetnych humorach udadzą się w sobotę do Kędzierzyna. Za nimi bowiem udany wyjazd do Hiszpanii, z którego wrócili wraz z awansem do ćwierćfinału Pucharu Challenge. Tylko ponownie - czy zdołają się do tej pory zregenerować? Wydaje się, że wynik tego pojedynku pozostaje jak najbardziej sprawą otwartą.

Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów, sobota, godz. 18.00

Jako ostatnia w tej kolejce rozpocznie się potyczka ostatniego w tabeli Trefla Gdańsk i Resovii Rzeszów. Po tym, co rzeszowianie zaprezentowali w środę na Podpromiu w rewanżowym spotkaniu i potem złotym secie przeciwko zespołowi Fenerbahce Stambuł, chyba nikt już nie wątpi w możliwości drużyny Andrzeja Kowala. Team ze stolicy Podkarpacia w świetnym stylu odprawił z kwitkiem Ivana Miljkovicia i spółkę, zmazując plamę, jaka pojawiła się na ich honorze po mało udanych starciach ze Skrą Bełchatów. Gdańszczanie natomiast nie mają się czym poszczycić. Pięć punktów na koncie, zaledwie dwa wygrane mecze (przy jedenastu przegranych) i okupowane od dawna ostatnie miejsce w zestawieniu PlusLigi. Czy zła karta w końcu się odwróci? Nie ma co owijać w bawełnę - będzie o to niezmiernie trudno.

Źródło artykułu: