Postraszyli... tylko trochę - relacja z meczu Indykpol AZS - PGE Skra Bełchatów

Patrząc na pozycje w tabeli i potencjał obu zespołów, trudno było spodziewać się emocji w przedostatniej kolejce ligowej w Olsztynie. Przedostatni w tabeli Indykpol AZS podejmował lidera PGE Skrę Bełchatów. Mimo wszystko widzowie na trybunach nie nudzili się podczas tego spotkania. Kolejny raz okazało się, że grając bez presji, Akademicy potrafią postawić się nawet najlepszym. Tym razem tylko momentami.

Zawodnicy mistrza Polski wyszli na boisko w hali Urania niemal w najmocniejszym zestawieniu, poza szóstką pozostawiając jedynie Mariusza Wlazłego. Olsztynianie, którzy już od długiego czasu nie mają zbyt wielu możliwości manewru, rozpoczęli mecz w składzie bez niespodzianek, jedynie Mariusz Gaca pojawił się na środku w miejsce częściej grającego Łukasza Kadziewicza. Gospodarze rozpoczęli pierwszego seta trochę spięci. Od początku widać było, że bełchatowianie zamierzają załatwić sprawę szybko i bezboleśnie dla siebie. Grali skoncentrowani, pilnowali blokiem wszystkich atakujących AZS-u. W efekcie szybko wyszli na spore prowadzenie, powiększając je jeszcze bardziej w trakcie seta.

Warto nadmienić, że Skra przez całe spotkanie stosowała manewr ze zmieniającymi się libero. Paweł Zatorski stawał do przyjęcia, zaś Robert Milczarek pojawiał się na boisku z zadaniem bronienia piłek, kiedy to jego zespół pojawiał się w polu serwisowym. W pierwszym secie bełchatowianie nie mieli żadnych kłopotów z odniesieniem wysokiego zwycięstwa. AZS źle przyjmował, niepewnie grał w ataku. Pierwszy udany kontratak zanotował przy stanie 16:10 dla Skry, ale już wkrótce zrobiło się 21:12. Trener Tomaso Totolo wprowadził na boisko młodych zawodników - Jakuba Urbanowicza i Bartosza Mariańskiego, ale w tej partii nie było żadnych szans na jakikolwiek kontakt z rywalem. Seta zakończył atak Aleksandra Atanasijevicia.

Możliwe, że to właśnie łatwa wygrana zdekoncentrowała Skrę od początku drugiej partii. AZS rozpoczął ją z zupełnie innym nastawieniem. Punktowe bloki olsztynian i udany kontratak Wojciecha Ferensa szybko wyprowadziły gospodarzy na prowadzenie 5:1. Pojawiły się długie wymiany i częściej zaczęli je wygrywać gospodarze. Po autowym ataku z pipe'a Bartosza Kurka AZS prowadził już pięcioma punktami. Rozegrał się Wojciech Ferens, który swobodnie zamieniał na punkt każdą posłaną do niego piłkę. Wtórował mu Bartosz Krzysiek. Skra nie znajdowała argumentów, żeby zniwelować straty. Nie funkcjonowała po stronie gości trudna zagrywka. Za to gospodarze bardzo udanie trzymali bełchatowian na dystans, wypracowany we wczesnej fazie seta. Nie pozwolili na zbliżenie się do siebie bliżej niż trzy punkty. Tę partię zakończył błąd dotknięcia siatki, mimo że goście poprosili o challenge, przekonani, że tak nie było. Wideoweryfikacja pokazała co innego i w ten sposób Akademicy mogli się cieszyć ze zdobytego seta.

Kolejnego gospodarze rozpoczęli z taką samą pozytywną energią. Nie mógł tego o sobie powiedzieć serbski atakujący Skry, spisujący się jak dotąd bardzo nierówno. W początkowej fazie tego seta najpierw został zablokowany, a niedługo potem "popisał się" zagrywką skierowaną dużo poniżej dolnej taśmy. Wywołało to sporą wesołość na olsztyńskich trybunach. Po asie serwisowym Bartosza Krzyśka AZS jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną uzyskał dwupunktową przewagę. Zawodnicy Skry sprawiali wrażenie, jakby byli trochę zaskoczeni, że jeden z najsłabszych zespołów PlusLigi nie ustępuje im pola ani na krok.

Ale tuż po przerwie technicznej w szeregach gości nastąpiła mobilizacja. Wyraźnie było to widać po sposobie wykonywania zagrywki. "Żarty" się skończyły i goście, jeden po drugim, bardzo wzmocnili swój serwis. W efekcie wyrównali na 9:9, a następnie wyszli na jednopunktowe prowadzenie. W drugiej fazie seta przewaga bełchatowian zaczęła się rysować coraz wyraźniej. Nie można odmówić olsztynianom ambicji i chęci. Ofiarnie walczyli o każdą piłkę, ale zaczęło brakować trochę umiejętności i doświadczenia. Kilka razy pomylił się lub był blokowany Bartosz Krzysiek. Po asie serwisowym Daniela Plińskiego przewaga Skry urosła do pięciu punktów. W końcówce w miejsce Atanasijevicia na boisku pojawił się Wytze Kooistra. Dystans kilku punktów wystarczył do spokojnego zakończenia seta i Skra wyszła na prowadzenie 2:1.

Początek czwartej odsłony nie zwiastował dla gospodarzy niczego dobrego. Skra szybko uzyskała wynik 4:0. Wprawdzie mierzona zagrywka Dawida Guni została przepuszczona przez przyjmujących gości, dzięki czemu olsztynianie zbliżyli się na 3:5, ale Skra prawie natychmiast odzyskała kilkupunktową przewagę. O ile w drugim secie Akademicy potrafili wygrywać większość dłuższych wymian, tak teraz górą w takich akcjach prawie za każdym razem byli goście. Przy stanie 15:10 dobrze spisującego się Michała Winiarskiego zastąpił Michał Bąkiewicz.

Dwaj młodzi równolatkowie na pozycji atakującego po dwóch stronach siatki mieli zgoła inną sytuację. Obaj grali dość nierówno, ale o ile Atanasijević zawsze mógł liczyć na dobrą grę doświadczonych kolegów, o tyle Krzysiek takiego komfortu i wsparcia nie miał. W końcówce seta po raz drugi pojawił się na boisku Holender Kooistra i zaznaczył swoją obecność dwoma punktowymi blokami. O udanym ponownym wejściu nie mógł za to powiedzieć 19-letni Urbanowicz, którego natychmiast "ustrzelił" zagrywką Atanasijević, kończąc w ten sposób seta i cały mecz. Trzy punkty wyjechały z Olsztyna do Bełchatowa, choć mimo wszystko Akademicy pozostawili po sobie lepsze wrażenie niż w kilku poprzednich spotkaniach.

Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 1:3 (17:25, 25:20, 20:25, 17:25)

AZS: Hernan, Gunia, Siezieniewski, Krzysiek, Gaca, Ferens, Mierzejewski (libero) oraz Mariański, Urbanowicz, Stelmach

Skra: Falasca, Pliński, Kurek, Atanasijević, Możdżonek, Winiarski, Milczarek (libero) oraz Zatorski, Woicki, Kooistra

MVP: Michał Winiarski (Skra)

Źródło artykułu: