To nie jest koniec gry! - relacja z meczu Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Atom Trefl Sopot

Drugi mecz półfinałowy w Dąbrowie Górniczej był meczem ostatniej szansy dla Atomu Trefla Sopot. Sopocianki doskonale wykorzystały szansę na wyrównanie stanu rywalizacji. Gospodynie były tylko tłem dla świetnie dysponowanych siatkarek trenera Chiappiniego, które zasłużenie wygrały w trzech setach.

Atom Trefl Sopot po raz pierwszy w swojej krótkiej historii znalazł się w tak trudnej sytuacji: jeden z murowanych faworytów do złotego medalu ligi poległ w trzech setach w trzecim półfinałowym spotkaniu z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza w kolejnym musiał postawić wszystko na jedną kartę, by zachować cień szansy na finał. Sobotni mecz udowodnił, że nie wszystkie taktyczne innowacje Alessandro Chiappiniego zdały egzamin (np. przesunięcie Małgorzaty Kożuch na przyjęcie) i by nie pożegnać się z marzeniami o mistrzostwie Polski, włoski trener będzie musiał wspiąć się na wyżyny pomysłowości, a jego podopieczne na wyżyny skuteczności, której brakowało w poprzednim spotkaniu.

Trybuny hali Centrum wypełniły się do ostatniego miejsca, co świadczy dobitnie o zainteresowaniu spotkaniem i oczekiwaniami dąbrowskich fanów na pierwszy w historii MKS-u finał ligi. Po chwili ciszy ku pamięci ofiar katastrofy kolejowej pod Szczekocinami rozpoczęto spotkanie. Już od pierwszy akcji widać było, że sopocianki będą zwracać szczególną uwagę na ataki Izabeli Żebrowskiej, która wyraźnie dała im się we znaki w sobotnim spotkaniu. Do pierwszej przerwy technicznej rywalizacja pomiędzy obiema ekipami toczyła się punkt za punkt. Oba zespoły rzadko kiedy kończyły akcje w pierwszym tempie, co należy tłumaczyć doskonałą organizacją defensywy - w ekipie gospodyń brylowała w tym Charlotte Leys, zaś większość piłek w drużynie z Sopotu podbijały Paulina Maj i Corrina Ssuschke-Voigt. Po pierwszej przerwie technicznej (14:16) coś zacięło się w zespole gospodyń. Gdy okazało się, że Żebrowska już nie zbija z taką skutecznością, do jakiej przyzwyczaiła swoich kibiców, cała ofensywa MKS-u coraz bardziej zawodziła. Sopocianki nie popełniały tylu błędów co ich rywalki, ponadto pod koniec seta dwukrotnie powstrzymały je blokiem i zasłużenie wygrały 25:17.
 
Wydawało się, że rozochocone sukcesem przyjezdne pójdą za ciosem. Jednak w drużynie Tauronu MKS w końcu zafunkcjonował środek. Po paru szczęśliwych akcjach dąbrowianki wyrównały stan punktowy, jednak wtedy kunszt siatkarski pokazała Małgorzata Kożuch, która przykładała rękę do niemal każdej udanej akcji swojego zespołu. Przez dłuższy czas utrzymywał się remis, ale wyraźnie widać było, że inicjatywa należy do ekipy z Sopotu. Ta nie ustrzegła się błędów, ale wszystkie braki nadrabiała szczelnym blokiem (13:16). Gospodynie nie potrafiły powtórzyć dokładności i szybkości akcji z wcześniejszego spotkania, dlatego podobnie jak w pierwszej partii, ich zapał i energia po szesnastym punkcie dla rywalek nagle wygasły. Ostatnie akcje seta, pisząc niezwykle delikatnie, nie były szczególnie widowiskowe w wykonaniu ekipy Waldemara Kawki. Skoro nawet Żebrowska nie kończyła akcji na czystej siatce... Ewelina Sieczka zakończyła seta asem serwisowym (15:25).

Pierwsze akcje trzeciej partii pokazały, że mimo dwóch bolesnych ciosów dąbrowianki nie zostały znokautowane. Po ataku ze środka Ivany Plchotovej miejscowe w końcu wyszły na prowadzenie, zaś podstawowa atakująca MKS-u przypomniała sobie, jak kończyć nawet najtrudniejsze piłki (8:5). Przed zdobywczyniami Pucharu Polski stało trudne zadanie wyratowania się ze złej sytuacji. Elżbieta Skowrońska przejęła rolę liderki dąbrowskiego zespołu i nieźle wywiązywała się z tej roli, jednak sopocianki wykorzystywał każdy najmniejszy błąd rywalek i losy seta wciąż były nierozstrzygnięte (16:15). Ssuschke-Voigt nie zwalniała tempa w ataku, tak jak cała drużyna wicemistrzyń Polski. Przewaga MKS-u została roztrwoniona, dlatego trener Kawka po raz kolejny wprowadzał na boisko rezerwowe zawodniczki. Magdalena Śliwa, była zawodniczka ekipy z Sopotu, podobnie jak Dirickx nie mogła znaleźć sposobu na blok przeciwniczek. Mnożące się błędy gospodyń wyraźnie denerwowały publiczność, zaś ale trzeba było oddać Atomowi, że grał bardzo dobrą siatkówkę. Zagrywka przyjezdnych była zbyt trudna dla podłamanych przebiegiem spotkania przyjmujących Tauronu MKS, a ostatni atak meczu (w wykonaniu Megan Hodge) dopełnił tylko obraz klęski dąbrowianek. Miejscowy zespół przegrał na własne życzenie i będzie musiał walczyć o finał w piątym meczu półfinałowym.

Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Atom Trefl Sopot 0:3 (17:25, 15:25, 19:25)

Tauron MKS: Aleksandra Liniarska, Charlotte Leys, Frauke Dirickx, Izabela Żebrowska, Elżbieta Skowrońska, Ivana Plchotova, Krystyna Strasz (libero) oraz Katarzyna Zaroślińska, Magdalena Śliwa, Natalia Nuszel

Atom Trefl: Maja Tokarska, Alisha Glass, Corrina Ssuschke-Voigt, Megan Hodge, Ewelina Sieczka, Małgorzata Kożuch, Paulina Maj (libero)

MVP: Alisha Glass (Atom Trefl)

Sędziowie: Tomasz Flis (sędzia główny), Maciej Kolendowski

Stan rywalizacji: 2:2, piąty mecz odbędzie się w sopockiej hali Ergo Arena

Komentarze (2)
avatar
muse
4.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żeby się to czkawką Dąbrowie nie odbiło. 
avatar
chieri
4.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Atomówkom udało się zrobić reset, jak to mówiła Magda Saad i rywalizacja toczy się dalej. Dąbrowianki natomiast chyba się przestraszyły ogromnej szansy i za karę muszą jechać nad morze