Natalia Nuszel: Zacisnąć zęby i grać

Nagły zwrot sytuacji w Dąbrowie Górniczej: miejscowy zespół sromotnie przegrał z Atomem Trefl Sopot i tym samym siatkarki z Zagłębia czeka piąte półfinałowe starcie. Rezerwowa zawodniczka Tauronu MKS stawia sprawę jasno: jej zespół po prostu musi wygrać w Sopocie.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

Drugi półfinałowy mecz w Dąbrowie Górniczej przyciągnął do hali Centrum ponad trzy tysiące kibiców. Fani dąbrowskiej drużyny wierzyli, że w niedzielę będą świadkami pierwszego w dwudziestoletniej historii klubu awansu do finału rozgrywek o mistrzostwo Polski. Tym bardziej szokujący musiał się dla nich wydawać końcowy rezultat spotkania: dąbrowianki zaprzepaściły szansę na historyczny sukces, przegrywając z nadmorskimi rywalkami. Najbardziej zaskakujący wydaje się być styl porażki: Tauron MKS nie istniał w bloku, a determinacji starczało mu tylko do połowy każdego z trzech setów.

- Popełniłyśmy zdecydowanie zbyt dużo błędów, nie grałyśmy dzisiaj tak jak w poprzednim meczu - komentowała przebieg spotkania Natalia Nuszel, przyjmująca zagłębiowskiego MKS-u -[i] Nie było dzisiaj jednolitego zespołu, każda zawodniczka była zostawiona sama sobie. Natomiast nasze rywalki zagrały dziś bardzo dobre spotkanie - [/i]komplementowała przeciwniczki siatkarka.[i]
[/i]
Niedzielna przegrana oznacza, że obie drużyny czeka jeszcze jedno starcie, które ostatecznie zadecyduje, kto dołączy do Banku BPS Muszynianki w finale PlusLigi Kobiet. Piąte spotkanie tej półfinałowej pary odbędzie się w sopockiej hali Ergo Arena. - 
[i]Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem, kiedy gramy ten piąty mecz. Niezależnie od tego, czy będzie to środa, czy sobota, trzeba tam pojechać, zebrać się w sobie, przemyśleć wszystkie błędy, zacisnąć zęby i po prostu grać, To jest nasza ostatnia szansa[/i] - przekonywała była siatkarka sopockiego zespołu.

Po pierwszym meczu na własnej hali podopieczne Waldemara Kawki mogły zbytnio zachłysnąć się swoją dobrą postawą i lekceważąco podejść do rywalek w kolejnym spotkaniu. Natalia Nuszel twierdziła inaczej: jeśli jakiś czynnik psychiczny wpłynął na wynik niedzielnej konfrontacji, to był to raczej przedmeczowy stres. - Na pewno przed tym spotkaniem byłyśmy pewne woli zwycięstwa i chyba to nas dzisiaj zgubiło. Atom walczył dzisiaj o życie i faktycznie je wywalczył. Tak samo jak my w pierwszym meczu zagrałyśmy koncertowo, tak dziś Atom przycisnął nas zagrywką -stwierdziła ze smutkiem.
    Po sobotnim spotkaniu, wygranym przez dąbrowianki, Charlotte Leys twierdziła z pewnością siebie: - [i]Udowodniłyśmy, że jesteśmy bardzo dobrym zespołem i już nie zamierzamy ponownie wybierać się w długą podróż do Sopotu[/i]. Życie zweryfikowało plany Belgijki i jej drużyny. Jednak Nuszel wierzy w to, że jej drużyna wyciągnie wnioski z meczu przegranego na własne życzenie: - [i]Mamy nadzieję, że ta porażka postawi nas teraz do pionu i w Sopocie zagramy jeszcze jedno dobre spotkanie. Teraz po prostu musimy wygrać! -[/i] w słowach Nuszel nie brakowało determinacji.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×