Siatkówka kobiet jest dziwną grą, jak przyznał sam trener Atomu Alessandro Chiappini. Najlepszym dowodem są dwa weekendowe mecze pomiędzy jego drużyną a dąbrowskim MKS-em, w ciągu jednej doby oblicza dwóch ekip zmieniły się diametralne. - Niestety, sobota nie była naszym dobrym dniem, ale już następnego dnia powiedziałyśmy sobie, że od początku do końca będziemy grać agresywnie i razem jako drużyna. Ważny był trzeci set, bo było nam troszeczkę trudniej, a MKS zagrał w tym momencie bardzo dobrze. Jednak czuć było, że zmieniła się energia i byłyśmy bardziej agresywne, powiedziałyśmy sobie, że nie odpuścimy tej partii i udało nam się dociągnąć do końca, i wygrać - powiedziała Małgorzata Kożuch, atakująca Atomu Trefla.
Sopocianki od pierwszych piłek niedzielnego spotkania grały agresywnie i zmobilizowane na 100 procent, co mogło trochę "przygasić" ich rywalki. Efektem była bardzo dobra postawa i pewny marsz do wygranej, któremu dąbrowianki zagroziły tylko na początku trzeciego seta. - Grałyśmy od początku agresywnie, mówiłyśmy sobie przed wejściem na parkiet, że nie damy dąbrowiankom ani cienia szansy, aby choć przez moment pomyślały o zwycięstwie. Myślę, że dzięki temu miałyśmy tę energię, żeby wygrać. W niektórych momentach MKS próbował grać akcję na większym ryzyku, więc popełnił więcej błędów. Byłyśmy skoncentrowane na naszej grze, bo nie musiałyśmy dużo mówić, o tym co wydarzyło się w sobotę, a jedynie musimy osiągnąć swój poziom gry. Tak właśnie zrobiłyśmy - wyjaśniła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.