Łukasz Roszkowski: Chyba lubisz mecze na granicy ryzyka?
Dominika Sieradzan: Tak, jak jest trochę emocji to jest wtedy fajnie. Ja miałam taką adrenalinę w piątym secie, że powiedziałam do Lucie (Muhlsteinovej - przyp. red.); "Dopóki mnie nie zablokują to dawaj mi piłki non stop."
I zostałaś zablokowana...
- Właśnie to było zamierzone (śmiech). Cieszę się, ponieważ pomimo tego, że miałyśmy przestoje i przegrane dwa sety to każda zawodniczka z osobna dołożyła swoją cegiełkę do tej wygranej. To nie był mecz jednej zawodniczki. Niestety na początku dwie zawodniczki przyjmowały na całe boisko i wcale nie jest to łatwe. Później Lena pomimo tego, że nie grała od kilku meczów bardzo fajnie weszła i nam pomogła.
Wielkie słowa uznania dla Mielca. Myśleliśmy, że one pękną po wczorajszym meczu, a tutaj nic takiego się nie stało?
- Należą się im gratulację. Ja szanuję przeciwnika obojętnie jakim zespołem by nie był. Uważam, że są to bardzo waleczne zawodniczki. Podobnie jak my chyba każdy uważał, ze to będzie łatwy mecz w niedzielę. Rywalki dzisiaj rzuciły wszystko co mogły na jedną szale.
W piątym secie górę brały większe umiejętności czy też nerwy?
- Wydaję mi się, że zdecydowała głowa. Udane jedna, czy dwie akcje spowodowały, że nas to uskrzydliło, a dziewczyny z Mielca może trochę przygasły. Nie wiem, ciężko mi powiedzieć tak na świeżo.
Czy podczas fazy play-out nie było ani jednego momentu zwątpienia nawet, gdy w Mielcu przegrywałyście już 1:3?
- Gdy zaczynałyśmy tę rywalizację to powiedziałam, że będzie siedem meczy i niestety ta przepowiednia się spełniła. Szkoda, bo za dużo energii straciłyśmy. Wszystko to robiłyśmy dla kibiców, ponieważ chciałyśmy aby wszyscy poczuli adrenalinę (śmiech).
Czy śledzisz już rywala z pierwszej ligi, z którym przyjdzie wam się zmierzyć?
- Trochę się interesuję i z tego co wiem to w pierwszej lidze dopiero rozpoczęły się mecze fazy play-off, więc my jeszcze chwilę poczekamy na rywala. Ten czas mamy na odpoczynek, regenerację i spokojne przygotowania.
Myślisz, że to był najtrudniejszy etap tych baraży?
- Teoretycznie tak. Jednak gdy przed rozpoczęciem sezonu byłyśmy na turnieju z pierwszoligowcami. Wcale to nie są dziewczynki do bicia. To nie będzie tak, że wyjdziemy i bez żadnego wysiłku wygramy trzy mecze, ale na pewno mamy psychiczną przewagę, że gramy w ekstraklasie, w której się utrzymałyśmy. Naprawdę zrobiłyśmy siedmiomilowy krok, że to my wygrałyśmy i mamy szansę dalej walczyć.
Czy ustaliłyście wcześniej, że po wygranym meczu dostaniecie wolne? I w jaki sposób je spędzicie?
- Tak należy się minimum jakieś trzy dni. Dawno nie grałam meczy w sobotę i niedzielę i niestety to zmęczenie daje mi się we znaki i trochę odpoczynku potrzeba.