Będziemy mieli mistrzostwo!
Kiedy dowiedziałam się, że zagrają u nas Antonin Rouzier i Guillaume Samica, byłam przekonana, że mistrzostwo Polski w tym sezonie będzie nasze. W końcu oprócz pewnego ataku ZAKSA miała już wszystko. Niestety po niecałym miesiącu gry kontuzji dorobił się Jurij Gładyr, Ukraińca czekał kilkotygodniowy rozbrat z siatkówką. ZAKSA jednak okazała się świetną drużyna i brak zawodnika nie był odczuwalny. Po siedmiu kolejkach PlusLigi niepodzielnie zajmowaliśmy pozycję lidera i byliśmy niepokonani!
Kontuzje otrzeźwieniem
Pech nie opuszczał mojego zespołu. Przed świętami kolejnego urazu nabawił się Sebastian Świderski i nie wiadomo było czy w ogóle jeszcze zagra. Do tego wszystkiego przegraliśmy pierwsze spotkanie w lidze. Od tego momentu ZAKSA, a właściwie jej gra, strasznie falowała. W dużej mierze przyczyniły się do tego liczne urazy, które nie szczędziły zespołu. W pewnym momencie graliśmy bez pięciu zawodników, a na środku występował Dominik Witczak! Mimo braków kadrowych walczyliśmy dalej. Mieliśmy pewność, że drugiego miejsca po rundzie zasadniczej nikt nam nie zabierze.
Nigdy nie zapomnę sytuacji, gdy w trakcie spotkania z Resovią sędzia sekretarz zakończył pojedynek. Nie chcę się doszukiwać teorii spiskowych, ale w siatkówce zdarzały się już nie takie cuda. Mogliśmy jeszcze ten mecz wygrać! Arbiter decyzji nie zmienił, ale rozgorzała dyskusja, co z tym spotkaniem zrobić. W końcu (pewnie słusznie) wynik został podtrzymany, a liga trwała dalej.
Brąz prawie jak złoto
Tak jak przypuszczałam do play-off'ów podchodziliśmy z drugiego miejsca. Bez kłopotów przeszliśmy do półfinału, gdzie ponownie trafiliśmy na Resovię. Mimo że udało nam się jedno spotkanie wygrać, muszę przyznać, że rzeszowianie byli nie do pokonania. Nam pozostało walczyć o brąz. Najgorsze było to, że naszym rywalem był Jastrzębski Węgiel, a nam nie gra się z nim najlepiej.
Pojedynki okazały się niezwykle emocjonujące. Po czterech spotkaniach był remis, a decydujący mecz miał się odbyć u nas. Nie było nas w hali tylu, ilu mogłoby być, ale stworzyliśmy perfekcyjną atmosferę. Nigdy wcześniej nie widziałam (i nie uczestniczyłam) w takim dopingu! ZASKA niesiona tą atmosferą zagrała genialnie. Po średnim sezonie udało nam się zdobyć brąz. Śmiało mogę powiedzieć, że dla mnie było to jak zdobycie mistrzostwa.
Lepiej tego nie wspominać
Do turnieju finałowego Pucharu Polski dostaliśmy się bez problemu. Niestety nasza przygoda z tymi rozgrywkami nie trwała długo. W półfinale trafiliśmy na Jastrzębski Węgiel, i mimo dobrego, zaciętego spotkania (zwycięzcę wyłonił tie-break), przegraliśmy. Ten turniej zdecydowanie nam nie wyszedł i mam nadzieje, że jak najszybciej o nim zapomnę.
Z Ligą Mistrzów niestety było podobnie. Zaczęło się genialnie, wygraliśmy większość spotkań w fazie grupowej. Dokonaliśmy również rzeczy niemożliwej, pokonaliśmy Trentino Volley na ich parkiecie 3:2. Po tym spotkaniu wierzyłam, że możemy dużo ugrać. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Co prawda, z drugiego miejsca awansowaliśmy dalej, gdzie czekał na nas Arkas Izmir. Jednak w pierwszym meczu ulegliśmy Turkom, i mimo że na wyjeździe zwyciężyliśmy, nasza przygoda z Ligą Mistrzów zakończyła się. Szkoda, że nie udało nam się nawiązać do sukcesów sprzed lat.
Dziękujemy za wszystko!
Sezon ten był dziwny i nieprzewidywalny nie tylko dlatego, że po genialnym meczu potrafiliśmy przegrać z drużyną dużo słabszą, ale również dlatego, że z funkcji prezesa zrezygnował Kazimierz Pietrzyk. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że moim ukochanym klubem może rządzić ktoś inny. Kazimierz Pietrzyk przez 18 lat prezesury stworzył silną drużynę, z którą wszyscy musieli się liczyć. To on stworzył wielki Mostostal, to on odbudował drużynę i ponownie (już jako ZAKSA) walczył o najwyższe cele.
Prezes okazał się człowiekiem honoru i podał się do dymisji. Co tak na prawdę było powodem jego rezygnacji? Nie mam pojęcia. Być może niesatysfakcjonujące wyniki sportowe i naciski zarządu. Jaka jest prawda, nikt nie chce powiedzieć. Ja jednak wiem jedno. Chciałabym powiedzieć: Dziękuje Panie Prezesie! Nie tylko w swoim imieniu, ale również w imieniu innych kibiców, którzy to właśnie dzięki Panu mogli zakochać się w siatkówce i cieszyć się z sukcesów swojej drużyny.
Cieszę się, że mogliśmy Kazimierzowi Pietrzykowi podziękować w trakcie ostatniego ligowego meczu. Widać było, że żal mu odchodzić, że ten klub to dla niego całe życie. Niestety takie są realia, że wszystko się kiedyś kończy. A era Pietrzyka zostanie w pamięci kibiców na zawsze!
Nawiążemy do przeszłości
Przed sezonem było wiele planów i oczekiwań. Niestety życie płata figle i brązowy medal był wszystkim na co nas było stać. Wierze jednak, że następnym razem będzie lepiej. Wzmocniona ZAKSA sięgnie po tak oczekiwane złoto! Będzie potęgą na miarę Mostostalu!
Podsumowania sezonu 2011/2012:
==
> Okiem kibica Resovii Rzeszów
==> Okiem kibica Skry Bełchatów