Kwal. do IO: Biało-czerwona ściana - relacja ze spotkania Polska - Holandia

Polskie siatkarki bardzo udanie rozpoczęły zmagania o olimpijskie przepustki do Londynu. Podopieczne Alojzego Świderka były o klasę lepsze od reprezentacji Holandii. Elementem siatkarskiego rzemiosła, który zrobił różnicę, był blok, któremu sprostać nie mogła nawet Manon Flier.

Reprezentacyjne ekipy Polski i Holandii od dawna przygotowywały się do zmagań o przepustkę na igrzyska olimpijskie. Szkoleniowcy obu zespołów nie przygotowali większych niespodzianek. Alojzy Świderek desygnował do gry ustawienie, które niedawno sprawdzało swoje siły w sparingach w Dąbrowie Górniczej z Niemkami.

Opiekun biało-czerwonych postawił wszystko na jedną kartę i postawił na Izabelę Żebrowską, która mecz rozpoczęła jako przyjmująca u boku Anny Werblińskiej. Odważne posunięcie dało oczekiwany efekt. Tym były ataki sytuacyjne, z wysokich piłek. Przed rozpoczęciem imprezy swoje eksperymenty tłumaczył właśnie faktem, iż potrzebuje drugiej, obok Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, zawodniczki, która stworzy zagrożenie w newralgicznych momentach. To właśnie po jej ataku Polki wyszły na pierwsze prowadzenie (5:4), ale istotniejsze były punkty, które pozwoliły przetrwać ciężki początek.

Przełomowym momentem premierowej odsłony był blok na holenderskiej gwieździe, Manon Filer. Cichą halę w Ankarze wypełnił okrzyk radości Polek, który nie milkł przez dobrą chwilę. Znakomicie pracował blok biało-czerwonych, w którym nieoczekiwanie główną rolę odgrywała Anna Werblińska. Zupełnie zdezorientowane rywalki nie wiedziały jak powstrzymać rozpędzone przeciwniczki. Urozmaicony atak nie przynosił efektów. Żadna piłka nie wpadała "na czysto" w pomarańczowy parkiet broniony przez siatkarki znad Wisły. Szczególnie widoczne było to w statystykach ataku Oranje, których skuteczność była równa zaledwie 23 proc. Z takimi wynikami nie można było marzyć o sukcesie. Zespół prowadzony przez Alojzego Świderka cieszył się z pierwszego, małego sukcesu, kiedy rywalki miały na swoim koncie zaledwie 18 punktów.

W kolejnej części to ponownie blok dał znak Polkom do ataku. Tym razem efektownie zatrzymana została Caroline Wensink. W drugim secie gra była już zdecydowanie bardziej wyrównana, ale inicjatywa ciągle należała do naszych siatkarek. W trudnych, stykowych momentach po stronie biało-czerwonych był blok, który robił zdecydowaną różnice między ekipami.

Wydawało się, że partia zakończy się równie szybko jak poprzednia. Na drugiej przerwie technicznej tablica świetlna wskazywała wynik 16:13. Na zagrywce pojawiła się Debby Stam-Pilon  i przywróciła nadzieje Pomarańczowych na korzystny rezultat. Od stanu 16:17 zespoły grały punkt za punkt aż do stanu 20:20. Wówczas minimalna pomyłka Bereniki Okuniewskiej przy przechodzącej piłce i szczęśliwy as serwisowy Maret Grothaus dał wynik 20:22.

Kluczowe piłki ponownie padły łupem Polek. Potrzebne było jedynie 30 sekund rozmowy z trenerem i świetna forma Katarzyny Skowrońskiej, której nie zadrżała ręka w najważniejszych momentach. Nieoceniony był również blok, a seta skutecznym atakiem, przy stanie 25:23, zakończyła Okuniewska.

Jeszcze większą skalę trudności biało-czerwone przyjęły sobie w trzeciej odsłonie. Mimo udanego początku, już po chwili były zmuszone do odrabiania aż pięciu oczek strat. Wyzwanie zostało podjęte i wykonane. Remis był już realny przy stanie 12:12. Nieco dłużej trzeba było czekać na upragnione prowadzenie. Dopiero czujność na siatce Okuniewskiej i jej zatrzymanie Laury Dijkemy.

Chwile grozy miały miejsce po ataku Żebrowskiej, kiedy piłka zmierzająca w aut otarła się o byłą siatkarkę Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza i wróciła w boisko Polek. Podopieczne trenera Świderka w końcówce prowadziły już 23:21 po dobrych zagraniach Werblińskiej i Skowrońskiej-Dolaty, ale nie wystarczyło to do spokojnego rozstrzygnięcia końcówki. Polki nie zdobyły już żadnego oczka, a miały na to kilka dogodnych okazji. Partię zakończył element, w którym Holenderki zostały całkowicie zdominowane, a jednak. Blok Wensink na Werblińskiej zagwarantował pół godziny dodatkowych emocji.

Okazało się, że egzekucja została odłożona w czasie. Czwarta część gry była jedynie formalnością. Biało-czerwone bardzo szybko odskoczyły od swoich przeciwniczek. Przewaga stopniowo wzrastała a na drugiej przerwie technicznej wynosiła aż 8 punktów. Polski blok mógł spokojnie śrubować wyśmienity wynik. Po regulaminowej minucie przerwy Oranje nie miały już żadnego pomysłu na zagrożenie przeciwniczkom. Ostatecznie zakończyło się to pogromem 25:13.

Trener Świderek może być zadowolony z postawy swoich zawodniczek, a na szczególne pochwały zasłużyły blokujące. W całym pojedynku udało się zablokować ataki Holenderek aż 18 razy! Nie można jednak przesadnie piać z zachwytu. Wspaniały obraz zburzyła końcówka trzeciego seta, która pokazała, że koncentracja w kluczowych momentach nie zawsze funkcjonuje jak trzeba. W środowym starciu z Rosjankami takie wpadki mogą być tragiczne w skutkach.

Polska - Holandia 3:1 (25:18, 25:23, 23:25, 25:13)
Polska:

Okuniewska, Bednarek-Kasza, Skorupa, Werblińska, Żebrowska, Skowrońska-Dolata, Maj (libero) oraz Kosek, Wołosz, Kaczor.

Holandia: De Kruijf, Grothues, Wensink, Flier, Dijkema, Stan-Pilon, Schoot (libero) oraz Sloetjes, Van Tienen.

Źródło artykułu: