Polacy ulegli w Brazylii Canarinhos podczas trzeciego turnieju Ligi Światowej. Mecz stał na dużo słabszym poziomie niż rozgrywany tydzień temu w katowickim Spodku. - Składa się na to wiele czynników, ważne jest oczywiście przemęczenie. Graliśmy też o dziesiątej rano, co nie wpłynęło pozytywnie na poziom widowiska. Sztuką jest jednak radzić sobie nawet wtedy, gdy nie czujesz się dobrze - przyznał trener Andrea Anastasi w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Mimo to włoski szkoleniowiec podkreśla, że po dwóch sukcesach nad Brazylijczykami nie ma już kompleksu tej drużyny. - Przed startem Ligi Światowej nikt nie przypuszczał, że do Brazylii polecimy po dwóch kolejnych triumfach nad mistrzami świata. Nie ma już kompleksu Brazylii. Możemy z nią wygrać, możemy przegrać. Nie skazujemy się z góry na porażkę. To sami sobie wywalczyliśmy. Przed nami złoty mecz z Brazylijczykami. Dlatego chcę za wszelką cenę pojechać na turniej finałowy, byśmy zagrali jeszcze kilka bitew. Tylko w nich rodzi się wielki zespół - dodał Anastasi.
Źródło: Przegląd Sportowy.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)