Przed pierwszym gwizdkiem sędziego polskie siatkarki, po raz kolejny, stały na straconej pozycji. W tym sezonie reprezentacyjnym Włoszkom nie podołały nawet najlepsze obecnie grające reprezentantki. Mało tego, nie dały sobie rady z rezerwami w najważniejszym pojedynku World Grand Prix. Jak niedoświadczona ekipa miała poradzić sobie z najmocniejszą ekipą Azzurrich przygotowującą się do igrzysk?
Biało-czerwone nie przejęły się tymi kalkulacjami. Pewne siebie podopieczne Massimo Barboliniego były przekonane, że niedoświadczone Polki nie będą dla nich żadną przeszkodą. Okazało się inaczej. Skupiony zespół Alojzego Świderka rozpoczęły od ofensywy, która przyniosła pięciopunktowe prowadzenie! Opiekun Italii nie mógł w to uwierzyć, więc szybko poprosił swoje siatkarki do siebie.
Reprymenda szybko przyniosła oczekiwane efekty. Na pierwszej przerwie technicznej Włoszki traciły już tylko dwa "oczka" do przeciwniczek, a chwilę po niej były już na równi. Mimo to Polkom należały się pochwały, bo wykazywały ogromną chęć do gry, która procentowała kolejnymi punktami w ich dorobku. Dobrze prezentowała się Agnieszka Kąkolewska, która kilka razy zatrzymała utytułowane rywalki. Utrzymując atak na dobrym procencie skuteczności udało się skutecznie męczyć rywalki.
Wydawało się, że wszystko wróci do "normy", kiedy Azzurri w końcu odskoczyły na dwa punkty podczas drugiej regulaminowej przerwy, ale ambitne biało-czerwone po raz kolejny podjęły rękawicę. Sytuacyjne piłki skończone przez Ewelinę Sieczkę oraz Aleksandrę Wójcik pozwoliły prowadzić aż 20:17. Pierwszy set wygrany w Pucharze Jelcyna był jeszcze bliższy, kiedy zatrzymana została największa gwiazda Włoszek - Francesca Piccinini.
Właśnie przy stanie 22:20 dla ekipy Świderka miała miejsce kluczowa dla losów odsłony akcja. Przebijana bez ataku piłka przez włoską drużynę obnażyła błędy w komunikacji reprezentacji Polski. Mimo tego faktu udało się wywalczyć jedną piłkę setową, ale Kinga Kasprzak nie zdołała nawet wprowadzić piłki do gry. Kolejnej szansy już nie było. Italia wygrała 26:24 po widowiskowym bloku Valentiny Arrighetti na Wójcik.
Gra Polek w wyglądała przyzwoicie także w kolejnej części gry. W początkowych fazach seta to biało-czerwone dyktowały warunki. Tak było do czasu, ale przez większą część partii wynik oscylował w granicach remisu, aż do stanu 20:20. Wówczas Włoszki pokazały to, czego wymaga się od tak doświadczonej i utytułowanej drużyny. Azzurri nie pozwoliły przeciwniczkom dopisać do swojego dorobku ani jednego oczka. Swoją cegiełkę dołożyły również Polki, które nie zaprezentowały się z najlepszej strony w ataku.
Wynik całej rywalizacji przyćmiła sytuacja z początku trzeciego seta. W pozornie niegroźnej sytuacji zderzyły się Arrighetti oraz Paula Croce. Libero włoskiego zespołu nieszczęśliwie wpadła na swoją koleżankę, w wyniku czego ta musiała opuścić parkiet ze sporym grymasem na twarzy oraz łzami w oczach. Zastąpiła ją jeszcze bardziej znana kibicom na całym świecie Simona Gioli, która wprowadziła we włoskie szeregi wiele spokoju.
Wydawało się, że Włoszki odnalazły swój rytm gry i będą w stanie wysoko wygrać trzecią część gry i szybciej udać się pod prysznic. Zespół z Polski został ponownie zlekceważony, za co odpłacił się w końcówce pojedynku. Zniwelował przewagę sięgającą 3-4 oczek i po raz kolejny wystawił na próbę cierpliwość Massimo Barboliniego. Ostatecznie włoskie gwiazdy ponownie dały z siebie więcej w ostatnich akcjach i pozostawiły Polki z niczym.
Piątkowy pojedynek był zdecydowanie najlepszym meczem w wykonaniu Polek podczas turnieju w Jekaterynburgu, ale zakończył się trzecią porażką. Świderkowi i jego podopiecznym pozostał jeszcze jeden mecz. W niedzielę biało-czerwone zmierzą się z Kubą i walczyć będą o honorowe pożegnanie się z turniejem.
Polska - Włochy 0:3 (24:26, 20:25, 22:25)
Polska: Wołosz, Kąkolewska, Kasprzak, Sieczka, Wójcik, Tokarska, Strasz (libero) oraz Chojnacka, Sikorska.
Włochy: Piccinini, Ortolani, L. Bosetti, Arrighetti, Barazza, Rondon, Croce (libero) oraz C. Bosetti, Gioli.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)