Joanna Seliga: Ponownie widzimy pana w Polsce. Dlaczego? Ciągnie wilka do lasu?
Daniel Castellani: Wpływ na moją decyzję miało wiele czynników. Po pierwsze, Polska to jedno z najważniejszych państw dla piłki siatkowej. Poza tym z pracą w tym kraju wiążą się wspaniałe dla mnie wspomnienia. Co więcej, ZAKSA to zespół bardzo ambitny, posiadający warunki do bicia się o najwyższe cele.
Nie obawiał się pan powrotu przez wzgląd na mało przyjemne rozstanie z kadrą Polski?
- To, jak zachował się polski związek, to jego sprawa. Ja zawsze starałem się zachowywać w taki sposób, by nie zawieść samego siebie, by nie mieć do siebie żadnego "ale". Nie mamy nigdy wpływu na to, co zrobią inni. Możemy natomiast postępować tak, by być wobec nich w porządku. Skoro więc nie mam sobie nic do zarzucenia, a klub z Kędzierzyna-Koźle chciał mnie zatrudnić, długo się nad tą ofertą nie zastanawiałem. Praca z ZAKSĄ może być wspaniałą przygodą.
Pamiętna kwestia pożegnalnego SMS-a... Jak obecnie wyglądają pana relacje z członkami Polskiego Związku Piłki Siatkowej?
- Co było, minęło. Aktualnie nie mam żadnego kontaktu z nikim z PZPS-u. Zdarzyło mi się spotkać parę razy kilka osób, lecz tylko się z nimi przywitałem. Także z samym prezesem nie miałem okazji dłużej porozmawiać.
Jak wspomina pan pracę z polską kadrą?
- Przepracowałem z nią dwa cudowne lata. Zapadło mi w pamięć wiele fantastycznych rzeczy. Wspomnienia, które mi po tym okresie pozostały, są piękne zarówno ze sportowego, jak i czysto ludzkiego punktu widzenia.
Nie nosi pan w sercu żadnej urazy?
- Na pewno nie. Nie myślę o żadnych negatywnych aspektach mojej pracy z polską reprezentacją. Było ich naprawdę niewiele i nie miały żadnego przełożenia ani na mój ogólny pogląd na te dwa lata spędzone z kadrą, ani na powrót do Polski.
A żal po konflikcie z Łukaszem Żygadło? Rozpamiętywał pan tamto wydarzenie?
- Nie, to należy już do zamierzchłej przeszłości. Z mojej strony nie ma żadnego żalu. To jedna z takich sytuacji, które były istotne w danym momencie, minęły i nie powinno się już do nich wracać. Kiedy wszystko się zmienia, nie ma już o czym rozmawiać. Teraz o Łukaszu mogę mówić wyłącznie dobre rzeczy. Od tamtej pory pokazał kawał dobrej siatkówki, udowodnił na boisku swoją wartość. Trzeba pamiętać, że dowodził kadrą w zwycięskich dla niej rozgrywkach Ligi Światowej! To musi o czymś świadczyć. Gratuluję mu z całego serca.
Przed panem pierwszy sezon w roli szkoleniowca ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Jest pan usatysfakcjonowany jej składem?
- Jestem bardzo zadowolony ze skompletowanego składu. Myślę, że potencjał i możliwości moich podopiecznych są naprawdę ogromne. Zespół jest wyrównany, nie brakuje w nim graczy, którzy muszą wciąż konkurować z kolegami z drużyny o miejsce w wyjściowej szóstce. Wszyscy zawodnicy są gotowi do rywalizacji na wysokim poziomie. Mamy w ZAKSIE wystarczającą liczbę siatkarzy, którzy są w stanie pociągnąć grę nie tylko w rozgrywkach ligowych, ale również w europejskich pucharach. Bardzo cieszę się, że mogę ich trenować.
ZAKSA to utytułowany klub, lecz swój ostatni tytuł mistrza kraju zdobyła w sezonie 2002/2003. Co trzeba zmienić, aby nawiązać do największych sukcesów sprzed lat?
- Przede wszystkim musieliśmy ściągnąć w szeregi teamu siatkarzy prezentujących tak samo wysoki poziom umiejętności. Teraz, kiedy już mamy zamknięty skład, codziennie ciężko pracujemy nad formą, nad wyciągnięciem z poszczególnych zawodników maksimum ich możliwości. Budujemy także mentalność zwycięzców. Szukamy naszego stylu gry, naszej boiskowej tożsamości. Jeśli uda nam się wykonać to w stu procentach, nasze szanse znacząco wzrosną. Wszyscy marzą o mistrzostwie Polski, ale w tym momencie najważniejszym zadaniem jest zastanowienie się nad tym, jak to zrobić, jaką wybrać ku niemu drogę. Całą naszą energię wkładamy więc w pracę. Dopiero później wszystko to zostanie zweryfikowane przez boisko.
Rywale określają ZAKSĘ mianem faworyta do triumfu w rozgrywkach. Prawda jest jednak taka, że konkurencja również w przerwie między sezonami nie spała.
- Mamy w PlusLidze cztery drużyny, które są najmocniejsze, mają duży potencjał. Jednocześnie każda z nich charakteryzuje się czymś innym. Tak samo możemy wygrać my, jak i zwyciężyć może któraś z tych trzech pozostałych ekip.
Czego chce pan nauczyć swoich graczy?
- W pierwszej kolejności chciałbym, aby mój zespół był agresywny. Chcę wpoić moim zawodnikom wyznawany przeze mnie system gry, pewne idee natury siatkarskiej. Do wszystkiego potrzeba jednak czasu.
Jak podsumowałby pan czas spędzony poza Polską? Z pewnością rozwinął pan swój warsztat, pracując w Finlandii i Turcji...
- Oczywiście. W dzisiejszych czasach nasze życie jest mocno uzależnione od nowych technologii, nowych rozwiązań. Jeśli w życiu, nie tylko na boisku, nie będziesz spędzał czasu na nauce i rozwoju własnym, inni cię pokonają. Gra się zmienia, system gry się zmienia… Także szybkość oraz przygotowanie fizyczne są z roku na rok inne. Wciąż muszę starać się podwyższać jakość mojej pracy, aby nie pozostać w tyle.