Oby tylko kontuzje nas omijały - rozmowa z Katarzyną Gajgał-Anioł, środkową Muszynianki Muszyna

- Póki co staramy się wszystko dograć. Im więcej będziemy grały, tym będzie lepiej - stwierdziła Katarzyna Gajgał-Anioł, która z wielkimi nadziejami wchodzi w nowy sezon.

Maciej Szeniawski
Maciej Szeniawski

Maciej Szeniawski: Muszynianka dość mocno przewietrzyła latem swoją kadrę. Pani jest jedną z nielicznych siatkarek, które zostały w Muszynie po ubiegłym, niedanym dla klubu sezonie. Jak ocenia pani szanse drużyny na odzyskanie mistrzostwa Polski?

Katarzyna Gajgał-Anioł: Mamy na to duże szanse. Na pewno będziemy robiły wszystko, aby się nam to udało. Myślę jednak, że po tych pierwszych meczach ciężko cokolwiek konkretnego powiedzieć. To dopiero "pierwsze koty za płoty". Póki co staramy się wszystko dograć. Im więcej będziemy grały, tym będzie lepiej. Na razie wygląda to dość obiecująco. Oby tylko kontuzje nas omijały. Wówczas na pewno będzie dobrze.

Obecny zespół jest silniejszy niż ten poprzedni?

- Ciężko stwierdzić. Każdy zespół co roku dokonuje jakichś zmian. Tak było także tym razem, również w naszym przypadku. Czy są to zmiany na lepsze, czy na gorsze, okazuje się zazwyczaj dopiero na koniec sezonu.

W ubiegłorocznych rozgrywkach trener Serwiński miał do dyspozycji cztery środkowe. Konkurencja była zatem bardzo duża i nie zawsze wychodziła pani w pierwszej szóstce. Tym razem ma pani na swojej pozycji o jedną konkurentkę do podstawowego składu mniej. Liczy pani na więcej okazji do gry?

- Myślę, że posiadanie trzech środkowych jest korzystniejsze dla drużyny. O ile nie pojawiają się żadne kontuzje, to lepiej, gdy w drużynie jest dwanaście zawodniczek niż na przykład piętnaście. Wiadomo przecież, że każdy chce grać. Na razie jest jednak dobrze i nie mam na co narzekać.

Jadąc do Sopotu miała pani w pamięci losy ubiegłego sezonu i mobilizowała się dodatkowo na potyczkę z zespołem, który odebrał Muszyniance mistrzostwo Polski?

- Wspominałyśmy zarówno zeszły sezon, jak i sezon 2010/2011, w którym zdobywałyśmy tutaj złote medale. Na pewno byłyśmy zmobilizowane i skoncentrowane, bo wiemy, że Atom to dobry zespół. Większość zawodniczek z Sopotu już kiedyś spotkałyśmy czy to w klubie, czy w reprezentacji, więc można powiedzieć, że znamy się jak łyse konie. Żeby jednak wygrać z nimi mecz, trzeba wyjść, zagrać dobre spotkanie i wykorzystać ich słabsze momenty.

A jak skomentuje pani postawę swojego zespołu w spotkaniu z Atomem?

- Myślę, że choć wygrałyśmy, to mogłyśmy zagrać dużo lepiej. Zdarzały nam się niepotrzebne przestoje. Chcemy je wyeliminować i nad tym będziemy bardzo pracować. Zbyt często tracimy kilka punktów z rzędu.

Co według pani zadecydowało o waszym zwycięstwie w tym meczu?

- Ciężko powiedzieć. Teraz lepsze byłyśmy my, a w następnym starciu lepszy może okazać się Atom. O zwycięstwie zazwyczaj decyduje dyspozycja dnia. Wygląda na to, że akurat teraz to my miałyśmy lepszy dzień. Trzeba jednak powiedzieć, że był to mecz błędów, przez co mógł nie wzbudzić tylu emocji wśród kibiców.

Przy okazji potyczki z Atomem miała pani okazję spotkać się z trenerem Matlakiem. Często wspomina pani czasy, gdy pod wodzą tego szkoleniowca sięgała pani w 2009 roku po brązowy medal mistrzostw Europy?

- Fajny był tamten rok, nie ma co ukrywać. Brązowy medal mistrzostw Europy to jest super rzecz, super pamiątka. Wspomnienia są pozytywne, więc zawsze miło jest się spotkać z trenerem, przywitać się.

Niedługo Muszynianka rozpoczyna swoją przygodę z Ligą Mistrzyń 2012/2013. Na co was stać w tych rozgrywkach?

- Na pewno chcemy wyjść z grupy i awansować do następnej rundy. Marzy nam się awans do Final Four. Aby to osiągnąć, będziemy ciężko pracować. Liga Mistrzyń coraz bliżej, ale na razie przygotowujemy się z meczu na mecz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×