Jacek Pawłowski: Siatkówka w twoim kraju nie jest chyba zbyt popularna. Co zdecydowało, że wybrałaś właśnie ten sport a nie np. koszykówkę? Twój tata był przecież koszykarzem, który grał w lidze NBA w barwach San Antonio Spurs.
Rachael Adams: Mój ojciec bardzo chciał abym grała w koszykówkę. Mama natomiast wolała, żebym wybrała tenisa. W końcu oboje stwierdzili, że najważniejsze jest abym była szczęśliwa i robiła to co kocham. Nie zmuszali mnie do tego, abym postąpiła zgodnie z ich sugestiami. Kiedy poszłam do pierwszej klasy szkoły średniej, myślałam, że będę grać w koszykówkę, bowiem kilka miesięcy wcześniej, kiedy starałam się dostać do zespołu siatkarskiego, mój trener stwierdził, że nie widzi w nim dla mnie miejsca. Rok później dostałam się jednak do drużyny. Szkoleniowcy poświęcili mi wiele czasu, aby nauczyć mnie podstaw gry w siatkówkę. Uwierzyli we mnie i zainwestowali swój czas. Po ukończeniu college'u przeniosłam się do Polski, trafiłam do jednej z najlepszych drużyn w kraju i nadal gram w siatkówkę.
Jak to się stało, że znalazłaś się w drużynie Pałacu Bydgoszcz? Czy miałaś jakieś inne propozycje kontraktów?
- Miałam propozycje gry w innych ligach, ale kiedy konsultowałam się ze swoimi przyjaciółmi, twierdzili, że polska liga jest bardzo silna. Twierdzili również, że Pałac Bydgoszcz ma bardzo dobrą reputację wśród zawodniczek. Dlatego zdecydowałam się tutaj przenieść.
Przed wyjazdem do Polski konsultowałaś się ze swoimi koleżankami, które wcześniej miały okazję grać w naszym kraju, czy jechałaś w nieznane?
- Moja przyjaciółka Arielle Wilson grała w Impelu, a Megan Hodge i Alisha Glass w
Atomie Trefl Sopot. Wszystkie wypowiadały się na temat Polski bardzo dobrze.
Mówiły, że jest tutaj dobra liga i przyjazny kraj. Byłam więc spokojna. Arielle dała mi kilka cennych rad, na temat tego, co mam spakować i co zabrać ze sobą, więc byłam bardzo dobrze przygotowana przyjeżdżając tutaj.
Trafiłaś do bardzo młodego zespołu, w którym jest zaledwie pięć seniorek. Reszta to siatkarki, które dopiero rozpoczynają przygodę z siatkówką. Jak ci się podoba taka mieszanką rutyny i młodości?
- Ta mieszanka jest bardzo interesująca. Nie jestem przyzwyczajona do gry w zespole, który ma składzie zawodniczki o tak zróżnicowanym wieku. Zazwyczaj grałam w drużynie, gdzie koleżanki były dwa lata starsze lub młodsze. Tutaj trenują siatkarki, które są ode mnie nawet dziesięć lat starsze. Wiele się już od nich nauczyłam. Młodsze koleżanki również bardzo szybko się uczą i myślę, że niebawem powinno to zaowocować.
Miałaś okazję zagrać w kilku spotkaniach ligowych. Jak oceniasz poziom sportowy drużyn, które rywalizują w Polsce o medale?
- Poziom tych drużyn jest bardzo wysoki. Uwielbiam tutaj grać i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę rywalizować w rozgrywkach, gdzie trzeba się sporo napracować, aby zwyciężyć. Kocham wyzwania, bo tylko wtedy można się rozwijać i doskonalić swoje umiejętności.
W debiucie przed własną publicznością zdobyłaś 20 punktów i w dużym stopniu przyczyniłaś się do wygranej z Impelem Wrocław. Wielu kibiców stwierdziło nawet, że powinnaś otrzymać statuetkę MVP. Czy odczuwałaś jakieś wyjątkowe emocje przed spotkaniem?
- Byłam bardzo podekscytowana. Udało mi się zagrać znakomicie, ale to był też wielki mecz Magdy (Mazurek - dop. aut.), która znakomicie wystawiała mi piłki, dzięki czemu mogłam osiągnąć tak dobry wynik. Wszyscy zresztą spisaliśmy się wtedy bardzo dobrze dlatego zwyciężyłyśmy.
Z pewnością wielu kibiców zdążyło już ciebie poznać dzięki blogowi który prowadzisz. Skąd pomysł na "Życie w mieście, którego nazwy nie potrafię wymówić"?
- Pamiętam dokładnie, że siedząc przy stole w kuchni, w domu w Cincinnati w stanie Ohio, zastanawiałam się w jaki sposób nazwać swojego bloga. Uwielbiam tworzyć różne rzeczy i wiedziałem, że każdy kto mnie zna, będzie oczekiwał twórczego tytułu. Nie mogłam z początku niczego wymyślić, dlatego postanowiłam napisać o tym, gdzie będę żyła. Pomyślałam sobie dlaczego nie? Przecież nawet nie potrafię wymówić nazwy miasta do którego wyjeżdżam. Zaśmiałam się i w końcu stwierdziłam, że najlepszą dla niego nazwą będzie "Życie w mieście, którego nazwy nie potrafię wymówić". Zaczęłam pisać, bo wiedziałem, że moja rodzina i przyjaciele będą pytać mnie o to co robię, jak żyję, co jem, co piję itd. Nie chciałam odpowiadać na takie same pytania milion razy i stwierdziłam, że blog będzie doskonałym miejscem gdzie będę mogła zrobić to raz, a dobrze.
Na swoim blogu opisujesz m.in. wrażenia związane z życiem w Bydgoszczy. Czy poza wizytą policji w twoim domu miałaś jeszcze jakieś inne "atrakcje"?
- Nie miałam żadnych innych historii tego typu, ale czasem zdarzało się, że powiedziałam jakieś niecenzuralne słowo po polsku. Wtedy ludzie spoglądali na mnie tak dziwnie, jak na wariatkę.
Nie wiem czy wiesz, ale wiele osób uważa ciebie za ambasadora Bydgoszczy, bowiem twój blog robi znakomitą reklamę naszemu miastu i popularyzuje je poza granicami Polski. Jak odbierasz takie opinie?
- Szczerze mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ludzie uważają mnie za kogoś takiego. Jeżeli to prawda to jestem naprawdę mile zaskoczona. Staram się opisywać miasto i jego mieszkańców w pozytywnym świetle. Mam nadzieję, że ludzie są zadowoleni czytając to, czym chcę się podzielić na swoim blogu. Tak naprawdę nie wiem kto do niego zagląda, ale czasami dostaję wiadomości, że ktoś widział mnie w sklepie, na meczu siatkarzy czy na mieście. Być może oni wstydzą się podejść, powiedzieć cześć czy porozmawiać, ale to zawsze miłe kiedy się jednak na to decydują.
Powiedz jak sobie radzisz z wymawianiem słowa Bydgoszcz i czy zamierzasz uczyć się języka polskiego?
- Myślę, że już samo przebywanie w towarzystwie osób używających na co dzień tego języka znacznie pomaga w jego przyswajaniu. Nad wymową słowa Bydgoszcz cały czas pracuję. Wcześniej potrafiłam jedynie przeliterować. Kiedy udało mi się je nawet samodzielnie zapisać na kartce papieru bez korzystania z podpowiedzi. Byłam wtedy z siebie naprawdę dumna.
Przejdźmy do tematu reprezentacji. W twoim kraju jest wiele bardzo zdolnych zawodników i zawodniczek grających w siatkówkę. Zespół Stanów Zjednoczonych od lat należy do światowej czołówki, ale większość graczy, aby się rozwijać decyduje się wyjechać poza kontynent. Jaka jest tego przyczyna twoim zdaniem?
- Siatkówka w USA staje się powoli bardzo popularna. Telewizja coraz częściej emituje mecze, ale do stworzenia ligi zawodowej jest jeszcze bardzo daleko. Mimo wszystko cieszymy się, że mamy okazję wyjechać, poznawać nową kulturę i grać w innych krajach. Dzięki temu nasze rodziny i nasi przyjaciele mają okazję do oglądania spotkań z naszym udziałem.
Jakie są twoje oczekiwania indywidualne i wobec zespołu związane z trwającym sezonem?
- Indywidualnie, chcę się rozwijać, aby grać coraz lepiej. Szczególnie jeśli chodzi o blok. Co do zespołu, to każdego dnia trenujemy, aby poprawiać swoja dyspozycję. Mamy dobrą drużynę i myślę, że za kilka miesięcy pokażemy na co nas tak naprawdę stać.
- Miałam propozycje gry w innych ligach, ale kiedy konsultowałam się ze swoimi Na początku odpowiedż na poniższe pytanie, ciekawie zostało to skonstruowane :), zawodniczka odpowiedziała na nie wcześniej, ale pytanie i tak zostało zadane Przed wyjazdem do Polski konsultowałaś się ze swoimi koleżankami, które wcześniej miały okazję grać w naszym kraju, czy jechałaś w nieznane?
Czytaj całość