Poziom ligi akademickiej nie jest niski - rozmowa z Małgorzatą Właszczuk

Małgorzata Właszczuk przez ostatnie sezony była zawodniczką AZS-u Białystok. Jednak po zdaniu matury i ukończeniu szkoły średniej w jej życiu nastąpiła duża zmiana. Obecnie gra w siatkówkę w USA.

Łukasz Roszkowski
Łukasz Roszkowski

Łukasz Roszkowski: Jak to się stało, że po grze w zespole AZS-u postanowiłaś kontynuować swoją karierę w USA?

Małgorzata Właszczuk: Tak naprawdę myślałam o tym od około dwóch lat. Bardzo zależało mi na kontynuowaniu nauki. Chciałam zdobyć dobre wykształcenie i to stawiałam na pierwszym miejscu. Bardzo dużo pomógł mi pan Wiesław Kozieł (oficjalny fotograf Orlen Ligi - przyp.red), którego serdecznie pozdrawiam. Rozmawiałam z Asią Kaczor, która powiedziała, że koniecznie muszę jechać, bo będzie to najlepszy czas w moim życiu i, że naprawdę warto. Rozmawiałam również z moją serdeczną przyjaciółką Pauliną Gajewską, która miała taką propozycję, ale z niej nie skorzystała i do dzisiaj żałuje. Tak więc wypytałam wielu ludzi i nie usłyszałam ani jednej negatywnej opinii. Jak mówię, najważniejsza była nauka i to o wszystkim zadecydowało.

Jak wyglądają rozgrywki w Stanach, czy przepisy są podobne jak w Polsce, czy się czymś różnią?

- Tutaj naprawdę wszystko jest inaczej. Trener może zrobić szesnaście zmian w jednym secie, piłka może dotknąć sufitu, a siatka nie może być w ogóle dotknięta. Gramy innymi piłkami, do których naprawdę ciężko było się przystosować. Sezon trwa od końcówki sierpnia do połowy listopada, więc bardzo krótko. Od stycznia spotykamy się na treningach siłowych i kondycyjnych. Codziennie spędzimy godzinę na siłowni lub stadionie. Jedynie dwie godziny w tygodniu możemy przeznaczyć na siatkówkę. NCAA (akademicka federacja piłki siatkowej w USA - przyp. red) bardzo zależy na szkole, więc będziemy miały czas na zaliczenie wszystkich egzaminów, ponieważ jeżeli nasza średnia będzie niska nie będziemy miały możliwości przystąpienia do rozgrywek w sierpniu. Jeżeli chodzi o rozgrzewkę moim zdaniem wygląda trochę śmiesznie. Najpierw biegamy, rozciągamy się i odbijamy w parach. Następnie gospodarz meczu wychodzi z sali i goście wchodzą na siatkę. Mają pięć minut na zagrywkę i przyjęcie po czym wchodzimy my i robimy to samo. Po naszych pięciu minutach ponownie wchodzi drużyna przeciwna i atakuje a my opuszczamy salę i po ich czasie znów wchodzimy. Tak więc jest troszkę biegania i zamieszania, ale takie są zasady i trzeba się do nich przyzwyczaić.

Niektórzy kibice zastanawiają się jak wygląda zwykły dzień osoby grającej w siatkówkę. Czy możesz zdradzić jak to jest w twoim przypadku?

- To zależy czy trening mam rano, czy wieczorem. Zazwyczaj wstaję o 7.15. Następnie jem śniadanie i jadę na siłownię. Po siłowni udaję się na uczelnię i o 16 mam trening. Po treningu wracam na uczelnię i w domu jestem późnym wieczorem.

Jak ogólnie oceniasz poziom ligi akademickiej?

- Jak na ligę akademicką poziom nie jest tak niski. Jednak tej lidze bardzo daleko do naszej polskiej. Tutaj grają dziewczyny w wieku 18-22, więc wydaje mi się, że w tym leży problem. Nie mają jak podpatrzeć starszych zawodniczek, a z własnego doświadczenia wiem, że trening z lepszym, bardziej doświadczonym zawodnikiem jest bardzo pomocny.

Czy w twojej drużynie lub w innych, z którymi miałaś okazję grać występują zawodniczki z Polski?

- W mojej drużynie jestem jedyną Polką. W całej lidze aktualnie wiem o czterech Polkach, jednak w moje konferencji występuje tylko jedna - Ola Wachowicz z Legionowa.

Które miejsce macie w lidze i jak się wam wiedzie, czy poziom jest wyższy lub niższy od naszej Orlen Ligi?

- Ciężko określić nasze miejsce w lidze, ponieważ system wygląda tutaj całkowicie inaczej. Moja drużyna występuje w pierwszej dywizji, w której gra około trzysta zespołów. Pierwsza dywizja podzielona jest na konferencje. Nasza konferencja nazywa się Big East. Jesteśmy nowym zespołem. Mój trener dołączył do drużyny w styczniu i ściągnął jedynie cztery nowe zawodniczki. Tak więc w tym roku nie idzie nam za dobrze, ale od stycznia dołączą do nas dwie nowe libero, dwie rozgrywające i jedna środkowa. Muszę przyznać, że naprawdę ich potrzebujemy. Wiem, że będziemy bardzo dobrą drużyną jednak na razie dużo pracy przed nami.

Czy śledzisz poczynania koleżanek z AZS-u Białystok i czy uważasz, że ten młody zespół ma szansę na zwojowanie parkietów ekstraklasy i walkę o coś więcej niż o utrzymanie?

- To jest zupełnie nowy zespół. Znam wszystkie zawodniczki z wyjątkiem nowych dziewczyn z Trynidadu. Nie widziałam ich w akcji jako zespołu jednak wiem, że młodość będzie ich największym atutem. Myślę, że ich największą siłą będzie bardzo dobre rozegranie. Uważam, że Ewa (Cabajewska - przyp.red) jest znakomita i bardzo tęsknię za jej rozegraniem. Marzę o tym, żeby moja aktualna rozgrywająca mogła mi dać taką piłkę jaką dostawałam od niej.

Co ciebie zaskoczyło w USA i czy planujesz w najbliższej przyszłości odwiedzić Polskę i Białystok?

- Zaskoczył mnie profesjonalizm. Spodziewałam się tego, że będzie o wiele lepiej pod względem organizacyjnym niż w Polsce jednak nie sądziłam, że aż tak. Osiemnastego stycznia wyląduję w Gdańsku, a dni do powrotu skreślam na kalendarzu nad łóżkiem. Naprawdę, nie mogę się doczekać!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×