Podopieczni Jacka Nawrockiego przegrali trzeci mecz z rzędu w rozgrywkach PlusLigi. Tym razem ulegli Jastrzębskiemu Węglowi 1:3. Oprócz pierwszej kolejki, grali jednak z pretendentami do medali obecnych mistrzostw Polski.
- Jesteśmy w trakcie przebudowy drużyny. Uwzględniając nową rolę Mariusza Wlazłego, zmiany nastąpiły na czterech pozycjach. Zachowuję spokój, bo jesteśmy przecież po solidnej dawce spotkań i podróży. Mam na myśli klubowe mistrzostwa świata oraz dwa mecze w Lidze Mistrzów. Pozostałe drużyny się wzmocniły, ale nic złego się nie dzieje - zaznacza Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów.
W trzeciej odsłonie podopieczni Jacka Nawrockiego dostali sromotne lanie od jastrzębian, ulegając 12:25. - To są niuanse. W drugiej partii to my prowadziliśmy bardzo wysoko - zauważa prezes drużyny z Bełchatowa.
Pierwsze sety nie zapowiadały, że bełchatowianie będą wyjeżdżać z Jastrzębia bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
- Szkoda wyniku, bo myślę, że w przekroju całego meczu dwa momenty były kluczowe. W pierwszej partii, którą kontrolowaliśmy, w końcówce roztrwoniliśmy przewagę. W secie drugim pozwoliliśmy odbudować się rywalom. Później już spotkanie się ułożyło tak, a nie inaczej. Porażka zawsze boli, my postaramy się wyciągnąć wnioski i będziemy walczyć dalej - żałuje Piechocki.
Wielokrotni mistrzowie Polski oraz brązowi medaliści ostatnich klubowych mistrzostw świata zajmują obecnie miejsce w dolnej części tabeli. Mają jednak rozegrane jedno spotkanie mniej. Zaległy mecz z Indykpolem AZS Olsztyn odbędzie się 15 listopada.
- Pośpiech w podejmowaniu decyzji byłby złym doradcą. Pracujemy konsekwentnie i nie planujemy żadnych nerwowych ruchów - mówi zdecydowanie Konrad Piechocki.