Chude lata toruńskiego sportu?

Spory kryzys przechodzi toruński sport w ostatnich miesiącach. A będzie jeszcze większy, bo miasto zamyka kurek z państwowych pieniędzmi.

Obecnie w Toruniu tylko trzy kluby mają poważnych i mocnych sponsorów. Są to I-ligowe siatkarki Budowlanych, koszykarze Polskiego Cukru Siden oraz żużlowcy Unibaksu. Reszta mniej lub bardziej zależna jest od miasta. Dlatego prezydent miasta zorganizował debatą na temat dalszego funkcjonowania miejskiego sportu. Wcześniej z rozgrywek PLH wycofali się miejscowi hokeiści.

- Torunia nie stać na tyle drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej - to wnioski płynące z debaty w miejscowym ratuszu. - Zawodowy sport powinien być tylko wspierany, a nie finansowany przez miasto - ocenił prezydent Michał Zaleski. - Nie możemy już zwiększać dotacji, a niektóre kluby dostawały z budżetu prawie 80 procent wszystkich wykorzystywanych środków. A za mojej prezydentury dotacje urosły kilka razy.

- Nawet sam Roman Karkosik miałby problem, żeby znaleźć ekonomiczne uzasadnienie finansowania żużla - dodał krótko prezes Apatora SA Janusz Niedźwiedzki. Zebrani podkreślili, że w mieście nie ma tylu firm i sponsorów, aby wszystkie zespoły mogły grać w najwyższych klasach rozgrywkowych. A obecnie takich klubów jest siedem. W przyszłości większym wsparciem mają się cieszyć chociaż kluby szkolące młodzież.

Co więc czeka toruński sport w najbliższym czasie? Może Toruń powinien wziąć przykład z Bydgoszczy, gdzie postawiono na piłkę nożną, żużel oraz siatkówkę. Być może taki też plan, ale oczywiście w innych dyscyplinach (głównie koszykówka i żużel) ma gród Kopernika. - W sporcie nie ma demokracji - podsumował naczelnik Wydziału Sportu Urzędu Marszałkowskiego Marcin Drogorób.

Źródło artykułu: