6 października zainaugurowano obecnie trwające rozgrywki PlusLigi. Runda otwarcia przyniosła spodziewane wyniki i powiało nudą, bo jak inaczej skomentować fakt braku jakiejkolwiek, nawet najmniejszej niespodzianki. Była to jednak cisza przed burzą, bo już kolejna kolejka poważnie zmąciła oczekiwaną hierarchię.
Pierwszą sensację sezonu sprawili siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej. Akademicy z Warszawy zaskoczyli ekipę Jastrzębskiego Węgla, niczym zima drogowców. Dysponujący znacznie większym budżetem jastrzębianie, po efektownym zwycięstwie nad Effectorem Kielce, przyjechali do Warszawy w roli zdecydowanego faworyta do zgarnięcia kolejnych trzech punktów. Mocno się jednak zdziwili, bo wyjechali ze stolicy bez chociażby jednego oczka. Wynik poszedł w świat, a komentarze były jednoznaczne. To bardziej Jastrzębski Węgiel zawiódł, niż Politechnika pokazała klasę.
Weryfikacja owej tezy nastąpiła jednak szybciej, niż się wszyscy spodziewali, bo już w następnej kolejce. Opromienieni zwycięstwem nad "górnikami" z Jastrzębia podopieczni Jakuba Bednaruka pojechali do Bydgoszczy powalczyć z Delectą. Ku zdziwieniu miejscowych fanów, zrobili to samo, co w poprzednim pojedynku. Wygrali za trzy punkty. Od tej pory już nikt zwycięstw Politechniki nie nazywał nawet niespodzianką.
Czwarta runda spotkań sezonu zasadniczego nie przyniosła wprawdzie zaskakujących rezultatów, zaskoczyła jednak dobra gra w zespole Dariusza Daszkiewicza. Po planowej wygranej w poprzedniej kolejce z teoretycznie najsłabszą w tej chwili ekipą z Częstochowy, siatkarze Effectora pojechali do Olsztyna, zobaczyli halę Urania i pokonali Indykpol.
Minął kolejny tydzień i oczy kibiców w naszym kraju skierowały się w sposób szczególny na rywalizację dwóch par. W Bydgoszczy Delecta podejmowała Asseco Resovię Rzeszów, zaś do Jastrzębia zawitali siatkarze PGE Skry Bełchatów. Fani po raz kolejny w tym sezonie uraczeni zostali niespodziewanymi wynikami, bo zarówno mistrzowie, jak i wicemistrzowie Polski wracali do domów bez punktów.
Prawdziwe trzęsienie ziemi siatkarska Polska przeżyła jednak 10 listopada. Podopieczni Andrzeja Kowala gościli drużynę Wkręt-metu AZS Częstochowa. Ekipa spod Jasnej Góry nie zdobyła do tego pojedynku ani jednego punktu, wygrywając tylko jednego seta w potyczce przeciwko drużynie Lotosu Trefl Gdańsk. Resovia rywali jednak nie zlekceważyła, a przynajmniej tak to wyglądało w pierwszych dwóch partiach. Później nastąpił wstrząs, którego efektem były gwizdy rzeszowskiej publiczności po zakończeniu meczu, przegranego przez aktualnych mistrzów Polski w stosunku 2:3.
Za nami 1/3 sezonu zasadniczego, a kibice na brak emocji i niespodziewanych wyników narzekać nie mogą. Bardzo wysoka pozycja Politechniki Warszawskiej czy Effectora Kielce, nierówna gra Resovii Rzeszów i Jastrzębskiego Węgla oraz trzy porażki z rzędu Skry Bełchatów to zapowiedź, że nudno nie będzie w dalszym ciągu. Na dole tabeli też możliwe są przetasowania, a każdy może wygrać z każdym. Walka o najlepszą czwórkę oraz ósemkę trwać powinna więc do samego końca i o to chodzi.
Marek Knopik