Lider Orlen Liga potwierdził w niedzielnym spotkaniu w dąbrowskiej hali "Centrum" swoje wysokie aspiracje. Bielszczankom udało się wykorzystać okres gorszej formy rywalek i zdobyć trzy punkty na ostatnio trudnym dla siebie terenie. - Wynik wskazuje, że było całkiem w porządku. Natomiast co do samej gry, podobała mi się nasza postawa w dwóch pierwszych setach, ustawiłyśmy wtedy mecz zagrywką i blokiem, przez co "trzymałyśmy" pewnie rywala. W trzecim secie nastąpiło dziwne rozluźnienie, być może źle zaczęłyśmy tamtą partię. Ogólnie zagrywka i blok ustawiły to spotkanie na taki, a nie inny wynik - komentowała przebieg derbów województwa śląskiego Ewelina Sieczka.
[tag=2082]
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza[/tag] w drugim secie prowadził już 23:19, ale nie zdołał wygrać tej partii. Stało się to za sprawą Sylwii Pelc, która w trudnym momencie aż czterokrotnie postawiła dąbrowskim atakującym "ścianę" nie do przebicia. - To fajnie, że są takie momenty, kiedy każda nas potrafi dołożyć jakąś cegiełkę. Dzisiaj to była Sylwia i bardzo dobrze, że "wypaliła" akurat w tym momencie meczu. Myślę, że to był kluczowy moment spotkania; kiedy byłoby 1:1 w setach, to sprawa byłaby dalej otwarta. Dzięki wygranej prowadziłyśmy 2:0 i potem cały czas w głowach miałyśmy to, że jesteśmy ten jeden krok do przodu - powiedziała była siatkarka dąbrowskiego MKS-u i Atomu Trefla Sopot.
Być może sześć ligowych kolejek to zbyt mało, by rzetelnie oceniać drużyny Orlen Ligi, ale już teraz można śmiało stwierdzić, że zatrudnienie Wiesława Popik w BKS-ie Aluprof Bielsko-Biała było strzałem w dziesiątkę. Zawodniczka chwali wysiłek szkoleniowca, którego zna jeszcze z czasów gry w Dąbrowie Górniczej: - Praca z trenerem wygląda naprawdę dobrze. Treningi bywają niekiedy niezwykle ciężkie i śmiejemy się z dziewczynami, że czasami przesadzamy, bo potem zdarza nam się przez dwa dni ciężko chodzić ze zmęczenia. Na szczęście wszystko jest pod kontrolą, cały sztab trenerski dba o to, żebyśmy były w dobrej formie na każde spotkanie, a my mu ufamy. Na razie to przynosi efekty i jesteśmy liderem tabeli - cieszyła się siatkarka, która przypomniała, że nie wszyscy przed sezonem 2012/13 wierzyli w potencjał bialskiej drużyny: - To zawsze jest trochę śmieszne, kiedy czyta się przedsezonowe typowania i ktoś, kto zobaczył nasz skład, już wyrokuje: to będzie druga piątka ligi! Dlatego nasza obecna pozycja tym bardziej nas mobilizuje i cieszy. Potrafimy udowodnić, że nie nazwiska zdobywają punkty, ale cała drużyna - przyjmująca nie kryła zadowolenia.
W hali "Centrum" pojawił się selekcjoner reprezentacji pań Alojzy Świderek, który po spotkaniu zamienił kilka słów z kilkoma zawodniczkami. Czy rozmawiał już z Sieczką na temat jej miejsca w kadrze na przyszłoroczne mistrzostwa Europy? - Nie, jeszcze za wcześnie o tym mówić. Tak samo my nie popadamy w hurraoptymizm i nie chcemy, żeby już teraz robiono z nas mistrza. To nie o to chodzi: za nami niecała połowa sezonu, dopiero zobaczymy, co będzie dalej. Najważniejsze mecze przyjdą w fazie play-off i tam wszystko jest możliwe. Nie zmienia to faktu, że cieszy nas tak dobry start i aktualny dorobek punktowy. A co do trenera Świderka: jest teraz na większości meczów, stara się poukładać nasza kadrę... Oczywiście przywitaliśmy się, powiedzieliśmy sobie kilka miłych słów, ale na razie nie padły żadne konkrety. Jeszcze na nie za wcześnie - tonowała nastroje reprezentantka Polski.
Choć może to dziwić, wychowanka zagłębiowskiego MKS-u od czasu odejścia z macierzystego klubu nie jest witana wyjątkowo hucznie i okazale w dąbrowskiej hali. Przyjmująca za czasów występów w Atomie Trefl Sopot znacznie częściej słyszała z trybun gwizdy, wyrażające dezaprobatę dla ówczesnego klubu i jego kibiców. - Dziś było wyjątkowo trochę spokojniej... (śmiech) Nie, żartuję, ale jakoś już przyzwyczaiłam się do takich nerwowych sytuacji. Gram teraz w BKS-ie i to, że teraz między oboma klubami i ich kibicami jest dobra sytuacja, pewnie działa na moją korzyść. Wiadomo, że kiedy przyjeżdżałam tu z Atomem, to nie było tak różowo. Ale nawet jeżeli zdarza mi się słyszeć gwizdy, to raczej działają na mnie mobilizującą. Kiedy stoję wtedy na zagrywce, to zdarza mi się myśleć "głośniej, głośniej" i kiedy zagram asa, to wtedy cieszę się podwójnie - szczerze przyznała Sieczka.