Dwie i pół godziny walki - relacja z meczu Lotos Trefl Gdańsk - Indykpol AZS Olsztyn

W meczu inaugurującym 8. kolejkę PlusLigi Lotos Trefl Gdańsk przegrał u siebie z olsztyńskim AZS-em 2:3. Dla gdańszczan była to kolejna, już czwarta porażka w tym sezonie przed własną publicznością.

Wspierani przez liczną grupę kibiców goście znakomicie rozpoczęli spotkanie. Na pierwszej przerwie technicznej, głównie dzięki bardzo dobrej postawie Bartosza Krzyśka, prowadzili 8:3. W pewnym momencie Trefl się jednak ocknął i powoli zaczął odrabiać straty. Po ataku z lewego skrzydła w wykonaniu Wojciecha Żalińskiego było już tylko 11:13. Mimo to, gdańszczanie nie potrafili zbliżyć się do rywala na mniej niż dwa oczka. Przyjezdni dysponowali bowiem taką siłą ognia, że nie mieli zamiaru dać się dogonić. Kolejną próbę dojścia olsztynian gospodarze podjęli, gdy na zagrywce znalazł się Paweł Mikołajczak. Ze stanu 15:20 doprowadził on do 18:20, lecz na więcej zabrakło już mu sił. W końcówce błyszczeli już tylko podopieczni Radosława Panasa i to oni zapisali premierową partię na swoją korzyść.

Początek drugiej odsłony był już bardziej wyrównany. Drużyny walczyły punkt za punkt. Jakość widowiska obniżały tylko psute z obydwu stron zagrywki. Jednak im dłużej trwał set, tym robiło się ciekawiej. Przez dłuższy czas żadna z ekip nie potrafiła wyjść na czoło. W ostateczności jako pierwszym sztuka ta udała się olsztynianom (9:11). Gospodarze popełniali sporo błędów w przyjęciu, przez co nie mogli skutecznie przeciwstawić się AZS-owi (12:15). Po drugiej stronie siatki wciąż królował Krzysiek, przez co ekipa Indykpolu czuła się zdecydowanie bezpieczniej. W końcówce gdańszczanom udało się doprowadzić do wyrównania. Stało się tak za sprawą dobrej postawy Żalińskiego, który punktował zarówno na skrzydle, jak i na zagrywce (21:21). W wydającej się nie mieć końca grze na przewagi lepszy okazał się Trefl, który po niezwykle zażartej walce tryumfował 38:36 (głównie dzięki znakomitej dyspozycji Mateusza Miki).

W trzeciej partii nadal trwał wyrównany bój. W drużynie gości wyróżniał się Wojciech Sobala, natomiast wśród gospodarzy brylował jego vis a vis, Wojciech Kaźmierczak. W pewnym momencie olsztynianie zaczęli popełniać coraz więcej błędów, co podopieczni Dariusza Luksa skrzętnie wykorzystali, odskakując na kilka oczek (13:9). Trener Panas zareagował błyskawicznie na tę sytuację i sięgnął po powracającego na boiska PlusLigi Piotra Gruszkę. Trefl kontynuował jednak dobrą grę i na drugiej przerwie technicznej prowadził 16:13. AZS-owi w końcu udało się wrzucić wyższy bieg, dzięki czemu olsztynianie najpierw doprowadzili do wyrównania (18:18), a chwilę później objęli jednopunktową przewagę. Mimo to, nie byli w stanie zapisać tego seta na swoją korzyść, gdyż Lotos w porę zebrał się w sobie i w decydujących piłkach trzeciej partii był zespołem odrobinę lepszym.

Ekipa AZS-u nie miała zamiaru tanio sprzedawać skóry, co potwierdziła udanie wchodząc w czwartą odsłonę (1:5). Gdańszczanie byli tym faktem nieco zaskoczeni, lecz bardzo szybko wrócili do gry, doprowadzając do stanu 7:7. Przyjezdni cały czas pamiętali o tym, że mają nóż na gardle, przez co starali się grać swoją najlepszą siatkówkę. Trzeba przyznać, że dobrze im się to udawało, gdyż po ataku Wojciecha Ferensa ponownie odskoczyli na kilka oczek (10:13). Choć olsztynianie swoją grę opierali praktycznie na samym Ferensie, to utrzymali kilkupunktową przewagę do samego końca seta. Młody przyjmujący spisywał się bowiem bardzo dobrze i w znaczący sposób pomógł drużynie Indykpolu doprowadzić do tie-breaka.

W decydującej odsłonie lepiej wystartowali gospodarze. Prowadzili oni 2:0, gdyż swoje dwa ataki przestrzelił coraz częściej mylący się Krzysiek. Olsztynianie jednak w porę się obudzili i po chwili to oni byli na czele (5:7). Podopieczni trenera Panasa nabrali pewności siebie, co przełożyło się na wygrywanie kolejnych akcji (5:10). Gospodarze już się nie pozbierali i po raz kolejny w tym sezonie polegli przed własną publicznością.

Lotos Trefl Gdańsk - Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (19:25, 38:36, 27:25, 21:25, 8:15)

Trefl: Hietanen, Łomacz, Gawryszewski, Kaźmierczak, Mikołajczak, Żaliński, Rusek (libero) oraz Mika, Kamiński, Szczurek, B.Kaczmarek, M.Kaczmarek

AZS: Hernan, Ferens, Szarek, Sobala, Hain, Krzysiek, Żurek (libero) oraz Mariański, Skup, Gruszka

MVP: Wojciech Ferens (AZS)

Komentarze (7)
kibic0000
24.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mecz bardzo fajny,ale trener Luks do kitu! Mając takich chłopaków można wygrywać mecze,ale do tego potrzebny trener z jajami!!! 
avatar
stary kibic
24.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Suuper mecz! Faktycznie szkoda tie-breaka, bo w nim już nie było takiego napięcia, ale całość godna Plusligi. No i wreszcie zagrał Mika, choć wszedł z kwadratu, to okazał się tym razem asem w r Czytaj całość
avatar
Gromek
24.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak można z taką kadrą przegrywać mecz za meczem? Nie wiem za wiele na temat pana Luksa, ale może pora na zmianę? Łomacz i Rusek zdobywali medale ligowe i to nie z kwadratu tylko jako kluczowi Czytaj całość
avatar
Eroll
23.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak czy owak, był to najlepszy mecz Miki, jaki widziałem. Nareszcie grał z przekonaniem, atakował z siłą. W końcówce już się zmęczył, ale może to jakiś sygnał, że będzie progres. Gdyby poprawił Czytaj całość
avatar
slawek-80
23.11.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak można prowadzić w tb 5-3 i następnie stracić 8pkt pod rząd i przegrać seta do 8? Takie serie w 5 secie to się nawet w żeńskiej siatkówce nie zdarzają. Gdańsk gra największą padakę w lidze i Czytaj całość